29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Niebezpieczny proces

Ocena: 4.8
988

Gdy nabożeństwo w kościele zostaje zakłócone, powinniśmy reagować tak, jak w razie ataku na nasz dom. - mówi mec. Marek Markiewicz w rozmowie z Michałem Wodzickim

fot. xhz

Sąd Rejonowy Poznań-Nowe Miasto uniewinnił oskarżonych o złośliwe zakłócanie Mszy świętej w poznańskiej katedrze. Jak to się odnosi do respektowania prawa do swobody kultu?

Nie mam żadnych zastrzeżeń do prawa, bo zapis art. 195 k.k., który przewiduje karę za złośliwe przeszkadzanie w wykonywaniu aktu religijnego, jest czytelny, a jest jeszcze przepis następny, mówiący o obrazie uczuć religijnych i znieważaniu miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych. Obydwa odwołują się do terminów ocennych, które rozumie po swojemu sędzia, sięgający do swej „wiedzy i doświadczenia życiowego”. Dla jednego przerwanie Mszy świętej będzie z założenia aktem złośliwym, jeżeli nie wynika z przypadku, braku rozeznania, o których w sprawie poznańskiej nie sposób mówić. Dla drugiego opowieści o wolności słowa nie mają granic, także w uczuciach innych ludzi, więc uprawniają do swobodnego demonstrowania niechęci do Kościoła i religii w każdym miejscu.

Myślę, że w tym jest problem – jakie wartości wyniesione z domu, szkoły, środowiska przywołuje osoba orzekająca w takiej sprawie; dlaczego jest przywiązana do przekonania, że kościół nie jest miejscem szczególnym, choć przecież jest ustawowo przeznaczony do sprawowania kultu publicznego, co gwarantuje jednoznacznie ustawa uchwalona jeszcze przez komunistów w 1989 r. Problem jest nie w prawie, ale w intencjach, tle społecznym i stosunku także do języka. Skoro nie było złośliwe wtargnięcie do kościoła św. Krzyża, to dlaczego wyjątkiem dla sądu ma być poznańska katedra? Sędzia walczący o niezawisłość i niezależność wykłada przepis i zawarty w nim termin „złośliwość” w sposób odmienny od przyjętego kulturowo dla tej sfery, obcy dla dużej grupy obywateli, obcy dla tradycji. Na naszych oczach dokonuje się proces, który śledzimy w innych krajach, gdzie wiele zmian społecznych wprowadzają nie ustawodawcy, ale sądy.

 

W uzasadnieniu sąd stwierdził, że choć oskarżeni protestowali w kościele, to zachowali powagę i szacunek do miejsca, w którym przebywali. Czy to nie jest sprzeczność?

Mamy tu klasyczną sytuację, że gdy przyjmiemy założenie A, to wszystkie konsekwencje są dopuszczalne lub prawdopodobne i nie ma co krytykować B, bo wina jest ciągle na początku rozumowania. Mówię to z bólem, bo z własnej pracy wiem, że nie jest prawdziwy powszechnie wyznawany pogląd, że wszystko jest zapisane w prawie i niewiele zależy od sędziego; jest to oczywista nieprawda. Uznaje się powszechnie, że trzeba odwołać się do wiedzy, doświadczenia życiowego, ale i wrażliwości człowieka, któremu powierza się władzę sądzenia.

 

Wyrok sądu w Poznaniu to kolejne uniewinnienie w związku z protestami w kościołach. Co mogłoby zmienić linię orzeczniczą sądów w takich sprawach?

Na pewno zmiana czasu i okoliczności. Nie mam na myśli powrotu silnej pozycji Kościoła, ale poszanowanie uczuć religijnych wszystkich, którzy je mają, i wszystkich Kościołów, bo tak jest skonstruowane prawo. Wystarczy spojrzeć na inne religie, jak są one szanowane przez swych wyznawców, czego pochodną jest prawo i jego respektowanie. Z doświadczenia wiem, że większość sędziów jest niechętna Kościołowi, z upodobaniem mówią do księdza „proszę pana”. Raczej byłbym skłonny winić sposób kształcenia, wpływ środowiska domowego. Nie tak dawno studia prawnicze były obudowane przedmiotami ogólnokształcącymi – historią prawa polskiego i powszechnego, socjologią, logiką. Niepostrzeżenie zakres tych przedmiotów uległ redukcji, więc choćby z tego względu nie ma co się dziwić.

 

Jak powinniśmy reagować, kiedy nabożeństwo w kościele zostaje zakłócone?

Dokładnie tak, jak w razie ataku na nasz dom, dom sąsiadów, dom bliskich – i przecież nie chodzi o obronę fizyczną, bo znów utkniemy w odwiecznym sporze o granice tak zwanej obrony koniecznej, ale o postawę, która zniechęca napastnika.

 

Coraz częściej są niszczone przydrożne krzyże, uszkadzane wyposażenie świątyń. Czy prawo pełni jeszcze funkcję wychowawczą?

Niszczenie jest pochodną procesów, o których mówiliśmy, choć dobrze byłoby uświadomić sobie, ile wieków przetrwały figurki przydrożne i kościoły widoczne z każdego wzgórza, aż po horyzont. Są one elementem kultury, tradycji, więc i szacunku co najmniej, a dla wielu czci i szczególnej ochrony.

Nie chcę tu wchodzić w dywagacje o prawie naturalnym i jego relacjach z prawem stanowionym przez państwo. Ważne, by uświadomić sobie, że niszczenie reguł nie tworzy nowych, a to już wróży klęskę. Gdy trwał tradycyjny bój z lewicą o religię w szkołach, zawarto kompromis – jedni, jeśli chcą, niech wysyłają dzieci na religię, inni – na etykę. Od tego czasu trwa uporczywe opiłowywanie religii i Kościoła, a o etyce coś nie słychać. I takie są efekty.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter