Roztropność doradza nie wypowiadać się zbyt stanowczo w sprawach, na których słabo się znamy.
Objawienie nie koliduje z ograniczoną prawdą, do której mozolnie dociera rozum, badając świat. Wszystko przecież pochodzi od tego samego Stwórcy i do Niego prowadzi. Niemniej jednak na przestrzeni wieków mogli błądzić teologowie, wyciągając nieodpowiednie wnioski z Pisma Świętego, a także naukowcy, nadinterpretując wyniki swoich eksperymentów. Tak zwana „sprawa Galileusza” z XVII w. jest tego dobrym przykładem.
O Galileuszu powiedział św. Jan Paweł II, że był to „człowiek głęboko wierzący, okazał więcej przenikliwości w tej kwestii [interpretacji Pisma] od swych teologów-adwersarzy. Większość teologów nie wyczuwała formalnej różnicy między Pismem Świętym a jego interpretacją, co doprowadziło ich do niewłaściwego przeniesienia w obszar doktryny wiary kwestii należącej de facto do badań naukowych. Ich błąd tkwił w wyobrażeniu, iż nasza znajomość struktury świata fizycznego była w pewien sposób narzucona przez dosłowny sens Pisma Świętego”. Upraszczając tę zawiłą kwestię, można powiedzieć, że Galileusz jako naukowiec mylił się, przedwcześnie wyciągając wnioski, na które nie miał jeszcze wystarczających dowodów. Miał jednak rację co do swoich uwag na temat interpretacji Pisma Świętego.
Przez ponad trzy wieki, jakie upłynęły od „sprawy Galileusza”, nauki niezmiernie się rozwinęły i rozgałęziły, często wchodząc w konflikt między sobą. Do tego, poprzez łatwość, z jaką się komunikujemy, umocniły się możliwości manipulacji: naukę wykorzystuje się w celach dalekich od poszukiwania prawdy i służby człowiekowi. W kwestiach dotykających spraw społecznych – i tym samym człowieka – emocje z łatwością zaciemniają rozum, prowadząc do pomieszania przestrzeni wiary z przestrzenią pozostawioną przez Boga dla wolnych dociekań. Nietrudno stworzyć listę historyków, socjologów, ekonomistów itd., którzy niesłusznie wyciągali ze swoich badań naukowych wnioski przeciwko wierze. Pamiętając o „sprawie Galileusza”, warto być szczególnie roztropnym, by z nauki społecznej Kościoła oraz publikacji naukowych nie wyciągać przedwcześnie wniosków w obszarach, w których sami naukowcy mają jeszcze wiele wątpliwości lub boją się pójść wbrew opinii głównego nurtu.
Roztropność to cnota, która pozwala nam pamiętać o naszych ograniczeniach. Ona też doradza nie wypowiadać się zbyt stanowczo w sprawach, na których słabo się znamy. W praktyce nie zaniedbywać stałej nauki, szukając dobrych nauczycieli i lektur. Pamiętać o historii, która lubi się powtarzać – za czasów Galileusza opinia większości teologów i naukowców była odmienna od jego nauczania.