28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Niezbadana demografia

Ocena: 0
1183

Na politykę prorodzinną wydajemy 62 mld zł rocznie. Niestety, nie skutkuje to wzrostem urodzeń. Kierowanie tych środków odbywa się po omacku, głównie na podstawie kalkulacji politycznych. Jak skutecznie pomóc demografii?

fot. pexels.com

W sytuacji niepokoju pierwszym miejscem, w którym Polacy szukają pomocy, jest rodzina. – Wskazujemy ją jako najważniejszą wartość, plasując się bardzo wysoko wśród krajów europejskich – mówi prof. Mieczysław Guzewicz, konsultor Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski. – Niestety, ulega ona rozchwianiu – nie tylko w wyniku promocji idei w nią uderzających, ale zwyczajnie pod względem liczebnym. Jeśli struktura rodziny ulegnie rozluźnieniu poprzez wydawanie na świat jednego dziecka lub wcale, rozluźni się także struktura społeczna; a to oznacza spadek bezpieczeństwa.

 


DZIECKO KONTRA DANINA

Skutki zapaści demograficznej uderzają także po kieszeni. – Według prognoz GUS w 2050 r. będzie nas o 4,5 mln mniej – mówi poseł Bartłomiej Wróblewski. – Jeśli dziś na 66 osób w wieku poprodukcyjnym przypada 100 pracujących, wówczas proporcje wyniosą 104:100. Trudno będzie sfinansować wszystkie świadczenia dla rosnącej liczby osób starszych, spadnie wysokość emerytur, trudno będzie o opiekę nad osobami starszymi – czyli tymi, które teraz są w wieku rozrodczym. To od nich zależy ich przyszłość.

Od jakiegoś czasu państwo próbuje łatać luki demograficzne. – Niestety, zapóźnienia sięgają 30 lat wstecz, należało zacząć działać, gdy pokolenie wyżu demograficznego lat 80. weszło w wiek dorosły – mówi poseł. – Program 500+ wyhamował negatywny proces. Gdy startował, współczynnik dzietności na 2019 rok GUS prognozował na 1,28, a ostatecznie wyniósł on 1,41.

Niestety, był to chwilowy skok, w 2021 r. liczbę urodzeń mieliśmy najmniejszą od drugiej wojny światowej. Można to tłumaczyć zakłóceniami pandemicznymi. Niemniej państwo ma zapewnić warunki pozwalające na ciągłość życia narodu. – A podstawowym warunkiem przetrwania narodu jest jego liczebność – mówi Piotr Uściński z Ministerstwa Rozwoju i Technologii. – Narodów, które kurczyły się liczebnie, już nie ma. Niektórzy w Europie upatrują nadzieję w imigrantach islamskich, ale to ryzykowne – widzimy, jakie niepokoje społeczne wywołuje to we Francji czy Wielkiej Brytanii. Także na uchodźców wojennych z Ukrainy nie możemy patrzeć jak na źródło zasobów społecznych; nie możemy ich narodu wydrenować z rodzin i pracowników. Oni po wojnie powinni zasilać ukraińską gospodarkę, choć ci, którzy będą chcieli zostać, powinni być przez nas dobrze przyjęci. Skupmy się jednak przede wszystkim na ściągnięciu Polaków, którzy już kiedyś wyemigrowali lub czekają na repatriację.

 


BADANIA ZAMIAST POLITYKOWANIA

– Od kiedy obowiązek utrzymywania starzejących się rodziców od dorosłych dzieci zaczęło przejmować państwo, minęło ponad sto lat – mówi Bartłomiej Wróblewski. – Początkowo wielu beneficjentów korzystało z tego bardzo krótko bądź wcale. Dziś czas życia się wydłużył, dlatego na całym świecie zbilansowanie systemów emerytalnych jest coraz trudniejsze.

Minister Uściński jest za rozwiązaniem, które wysokość emerytury łączyłoby z liczbą dzieci. – Stawiam tezę, że bezdzietna emerytka pobiera przeciętnie wyższe świadczenia niż jej wielodzietna rówieśnica, której dzieci płacą na utrzymanie systemu emerytalnego – przekonuje. – Emerytura matczyna 4+ w nieznacznym procencie realizuje to, o czym mówię. Niewiele jest bowiem mam, które nie wypracowały minimalnej emerytury, a jej brak jest warunkiem przyznania świadczenia.

Skoro więc ani postawienie na imigrantów, ani podwyższenie wieku emerytalnego, ani programy socjalne nie sprzyjają demografii, to jakie jest wyjście? Rozmówcy są zgodni: dzietność to strategia długoterminowa, dlatego działanie na jej rzecz nie może opierać się na przypuszczeniach czy wynikać z koniunktury politycznej. – Do zastępowalności pokoleń potrzeba współczynnika 2,1 dziecka na kobietę. Polacy deklarują co prawda chęć posiadania dwojga lub trojga dzieci, ale mają tylko jedno–dwoje. Między liberalną i wyemancypowaną Francją o współczynniku dzietności ponad 1,8 a tradycyjną i rodzinną Maltą o współczynniku 1,1 jest, jak widać, spora różnica – mówi poseł Wróblewski. – Wbrew stereotypowi we Francji nie rodzą wyłącznie migrantki, wśród „rdzennych” Francuzów jest moda na rodziny wielodzietne. Zaraz po drugiej wojnie światowej kraj ten utworzył instytut badający demografię, która zaczęła się tam załamywać jeszcze przed drugą wojną światową, i teraz zbierają owoce swojej konsekwencji, w tym badań. Podobne instytucje działają w USA i na Węgrzech. Przyczyny ich powołania są takie same i widać dobre efekty. Dlatego z posłami konserwatywnego skrzydła PiS wyszliśmy z inicjatywą utworzenia Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii (PIRiD).

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter