Rozgrzewka jest konieczna przed każdym startem. Przedwakacyjny poziom wydajności zawodowej osiągamy dopiero po trzech, czterech dniach od powrotu. Poleca się więc nie iść do pracy prosto z urlopu, wracać z wakacji w piątek lub sobotę. Jeszcze przed urlopem załatwić u przełożonych, by w pierwszych dniach pracy nie zlecano nam ciężkich zadań lub spotkań. Wtedy można zająć się czymś prostym i niewymagającym dużej koncentracji – porządkowaniem papierów na biurku, przeglądaniem notatnika, sprawdzeniem maili. Zaległości urlopowe należy nadrabiać pomału, bez stresu, ale za to systematycznie. Dać sobie czas na powrót do pracy na normalnych obrotach i zaakceptować takie uczucia, jak lekkie rozleniwienie, gorszy humor, spadek nastroju. Po pracy wypoczywać aktywnie: basen, tenis, squash, rower lub spacer. Zaplanować następny krótki wyjazd już na najbliższy czy kolejny weekend.
Są to cenne i dość banalne porady, które niestety nie każdy może zastosować, bo nie od niego wszystko zależy. Uczeń Jezusa powinien jednak pamiętać, że mottem jego życia nie może być: „unikać szerokim łukiem każdej ofiary”. Dla przypomnienia nauki o miłości, w połowie tego miesiąca obchodzimy święto Krzyża Świętego. Dopóki życiowa pielgrzymka trwa i do raju jeszcze daleko, trzeba się wysilać. Zniechęcenie, a może nawet i depresja, mogą wynikać z braku asymilacji tej podstawowej nauki ewangelicznej – mądrości krzyża.
Nowe rozdanie może przynieść lepsze lub gorsze karty. Jak w prastarym opisie: są okresy tłustych krów, ale i też chudych, sytuacje prosperity i sytuacje kryzysu. We wszystkich tych okolicznościach gromadzimy skarby w niebie. Wieniec zwycięstwa będzie dla tych, którzy walczyli ofiarnie każdego dnia, aż do samego końca. Świadomość Bożego zadania dodaje prawdziwej otuchy. Złudzeniem jest czerpać siły z faktu, że za jakiś czas będzie kolejny urlop i wtedy sobie odbijemy…
ks. Stefan Moszoro-Dąbrowski |