25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Od Oceanu Indyjskiego po Pacyfik

Ocena: 0
2520

Podróż z Polski na antypody była naprawdę długa: wielogodzinny lot do Zachodniej Australii, a potem „kangurzymi” skokami do Darwin, Alice Springs i Sydney.

Góra Uluru

Rozpoczęliśmy w Perth, największym mieście stanu Zachodnia Australia, którego chlubą jest zachwycająca katedra Matki Bożej – niezwykle śmiałe połączenie architektury neogotyckiej i nowoczesnej. W drodze z Perth do historycznego portu Fremantle zatrzymaliśmy się na słynnej plaży Cottesloe, aby choć przez chwilę zanurzyć stopy w Oceanie Indyjskim. W okolicy Perth zwiedziliśmy również park narodowy Numbug, słynący z wapiennych iglic – formacji o niezwykłych kształtach, z których jedna nazywana jest Pielgrzymem.

Kolejnego dnia wyruszyliśmy w australijskie tropiki, do Darwin – miasta, które zajmuje szczególne miejsce we współczesnej historii Australii. W lutym 1942 roku japońskie bombowce zrzuciły tu więcej bomb niż na Pearl Harbor. W wyniku nalotu zginęło ponad 250 osób. Drugim tragicznym wydarzeniem był cyklon „Tracy”, który niemal doszczętnie zniszczył miasto w wigilię Bożego Narodzenia 1974 roku. Ale Darwin zawsze podnosiło się z ruin. Dziś jest kipiącą życiem stolicą Terytorium Północnego i bazą wypadową wyprawy na słynne mokradła Kakadu. Po drodze czekają niebywałe atrakcje: rejs po pełnej krokodyli rzece Aligator i czerwone skały Ubirr, znane z pochodzących sprzed kilku tysięcy lat aborygeńskich malowideł. Rdzenni mieszkańcy Australii na ścianach grot uwieczniali obraz otaczającej przyrody i przedstawiali życie codzienne. Tę noc spędziliśmy w mieście Katherine, leżącym przy Stuart Highway – głównej szosie przecinającej Australię z południa na północ. Mieszka tu liczna społeczność Aborygenów. Lud ten, zamieszkujący kontynent australijski od 40 tysięcy lat, przez dwa ostatnie wieki „zmaga się” z cywilizacją białego człowieka, narzuconą mu obcą kulturą, stylem życia oraz używkami, które na wielu z tych ludzi wpływają destrukcyjnie.


 

W drodze powrotnej do Darwin zatrzymaliśmy się w parku narodowym Lichfield, znanym z imponujących kopców termitów, czyli mrówek terenów tropikalnych (równie pracowitych, jak te znane w Polsce). W porze tropikalnych deszczów setki milionów termitów zamieszkuje górne korytarze tych kilkumetrowych kopców; dolne piętra ich mieszkalnych „wieżowców” zalewa woda.

Kolejny etap podróży to Alice Springs – stolica czerwonego od skał i piasku, suchego wnętrza kontynentu australijskiego. Miasto leży nad rzeką Todd, która wodą zapełnia się na krótko, najwyżej dwa razy w roku. Mimo to co roku odbywają się tam… zawody wioślarskie. Zawodnicy, w specjalnie przygotowanych jednostkach „pływających” domowej roboty, ścigają się po suchym dnie rzeki. Łodzie mają bowiem w dnie… dziury na nogi! Alice (Australijczycy wymieniają tylko jeden człon nazwy miasta) ma wszystko, co powinno mieć „porządne miasto”: dobre drogi, kościół, boiska sportowe, centrum handlowe, duży szpital i deptak wzdłuż brzegów suchej rzeki Todd oraz kilka zabytkowych budynków z drugiej połowy XIX wieku.

Na południe od miasta ciągnie się pasmo górskie MacDonnella, zbudowane z bardzo starych skał granitowych, kwarcowych i piaskowca. Turyści mogą wędrować szlakiem po górskich grzbietach, albo – tak jak my – oglądać piękne ceglastoczerwone wąwozy. Z Alice wyruszyliśmy na spotkanie ze słynną skałą Uluru. Asfaltowa droga wiodła wśród piaszczystych wydm, suchych traw, karłowatych akacji i największych w rejonie drzew, zwanych dębami pustyni. Uluru, święta skała Aborygenów, to ogromny, wznoszący się na około 350 metrów monolit. Kilkuset turystów przyjeżdża tutaj codziennie oglądać zachodzące słońce, w którego promieniach skała zmienia kolor: od musztardowego, przez rudy, brązowy, aż po – w co trudno uwierzyć! – granatowy.

Ostatni etap podróży to przelot do Sydney, leżącego już nad Oceanem Spokojnym. Najpierw wizyta w polskim kościele Matki Boskiej Częstochowskiej Królowej Polski w Marayong na obrzeżach miasta. Oczywiście nie ominęliśmy największych atrakcji Sydney: katedry, gmachu opery, Królewskich Ogrodów Botanicznych, mostu Harbour Bridge i Rock – historycznej dzielnicy miasta.

W Perth dotknęliśmy Oceanu Indyjskiego; w Sydney, na Bondi, najsłynniejszej plaży Australii, podziwialiśmy Ocean Spokojny. W ciągu dwunastu dni przemierzyliśmy kontynent australijski od Oceanu Indyjskiego po Pacyfik.


Opera w Sydney

Materiał przygotowany we współpracy z Pallotyńskim Biurem Pielgrzymkowo-Turystycznym PEREGRINUS, ul. Skaryszewska 12, 03-802 Warszawa, tel. 22 619 15 02, 22 618 67 23, 22 618 68 51 www.bp.ecclesia.org.pl

Bogusław Nowak
Autor jest przewodnikiem po Australii, z biura Green Lite Travel
Idziemy nr 45 (528), 8 listopada 2015 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter