Jest lekcja, z której – jeśli nie zostaniemy wcześniej odwołani z tego świata – nie uda nam się zerwać. Starość.
fot.prostooleh na FreepikPamiętacie, jak w szkole, pojedynczo lub grupowo, „zrywaliśmy się” nieraz z ostatniej lekcji? Cóż, młodość „górna i durna” ma swoje prawa. Ale jest lekcja, z której – jeśli nie zostaniemy wcześniej odwołani z tego świata – nie uda nam się zerwać. Starość. Każdy z nas widzi ją teraz z innej odległości i perspektywy. Dla młodych, którzy np. nie mieszkają z dziadkami, bywa abstrakcją. Inni właśnie się jej uczą, dotykając bezpośrednio wpisanych w nią ograniczeń. To ci, którzy wchodzą w etap opieki nad rodzicami lub dziadkami. I są tacy, którzy sami stają się nauczycielami tego, jak godnie przejść ten niełatwy odcinek, ostatni przed przejściem na drugą stronę życia. Tymczasem jednak trzeba odrobić niejedną pracę domową. Nieraz żmudną, nieraz nieprzyjemną, na granicy naszych możliwości fizycznych i psychicznych.
Opieka nad osobą leżącą, mycie, karmienie, przewijanie i przewracanie, przesadzanie na wózek, wożenie lub prowadzenie do toalety. Zapewnienie opieki podczas naszej nieobecności, tak jak przy małych dzieciach – ale tu nie można liczyć na to, że jutro będzie łatwiej; wystarczy, że nie będzie gorzej. Często konieczność towarzyszenia w cierpieniu i ludzka bezsilność wobec przemijania. A nieraz trud wybaczenia jakichś zadawnionych „rachunków krzywd”. Różnie bywa, ale na pewno w każdym wypadku jest to wielka szkoła służby, cierpliwości i zaangażowania całej rodziny. Dla młodszych to dobre przypomnienie, że czas jednak nie stoi w miejscu i nie mamy go nieskończenie wiele. Dla trochę starszych – powód do wdzięczności, że jednak co rano możemy sami wstać z łóżka i samodzielnie zrobić tyle rzeczy dla siebie i dla innych.
Opiekując się przez kilka lat moją mamą w bardzo głębokiej demencji, nieświadomą ani tego, kim jest, ani co się z nią dzieje, nieraz zadawałam na modlitwie pytanie, jaki jest sens życia takich osób. Pytałam nie ze złą intencją, lecz po prostu chcąc to głębiej pojąć. W końcu zrozumiałam, że teraz sensem jej życia jest wzrost duchowy i uświęcenie tych, którzy są wokół. To była ta ostatnia lekcja, której, nawet nieświadomie, mogła nam udzielić.