Ktoś powiedział: „Zalety mojej żony kochają wszyscy, lecz tylko ja mam obowiązek kochać też jej wady”.
fot.wirestock | freepikKrzyż Pański! – wzdychamy, narzekając na kogoś, nierzadko męża lub żonę. Bo często to właśnie najbliższe osoby są dla nas źródłem bólu serca i cierpienia duszy. Po pierwsze, mają w głowie całą kartotekę naszych osobistych „błędów i wypaczeń”, której w razie potrzeby nie wahają się użyć. A znając nasze słabe punkty i wrażliwe miejsca, potrafią celnie uderzyć albo chociaż ukłuć małą szpileczką. Po drugie, istnieje zjawisko określane jako „przeładowanie emocjonalne”, które sprawia, że jesteśmy bardziej wrażliwi – a nieraz nawet przewrażliwieni – na impulsy od osób, z którymi łączy nas silna więź. Stąd krzyży, cierni i kamyków w butach na tej wspólnej drodze sporo.
A skoro nie da się ich uniknąć, warto je pokochać. Kochać czyjeś zalety to nie sztuka – czyż i poganie tego nie czynią? Ktoś powiedział: „Zalety mojej żony kochają wszyscy, lecz tylko ja mam obowiązek kochać też jej wady”. Nasza miłość ma być odbiciem absolutnej miłości wewnątrz Trójcy Świętej. Ale jesteśmy ludźmi, stąd mimo najszczerszych chęci nie jest to łatwe. Mamy jednak moc sakramentu i ufność, że każdy krzyż dostajemy w pakiecie ze specjalną łaską, aby nas nie przytłoczył. Jeśli z miłością niesiemy swój krzyż, on też wynosi nas ku jeszcze większej miłości. Krzyż, któremu nie nadamy sensu, jest często cięższy niż ten, na którym jest Jezus, i przez to staje się narzędziem naszego uświęcenia. Nie zawsze są to jakieś życiowe dramaty. Znajoma opowiadała, że jej mąż, jak wielu mężczyzn, chrapie w nocy. Co robić? Można założyć słuchawki, można przenieść się do drugiego pokoju albo wyekspediować tam męża. Ona jednak powiedziała, że przyjmuje tę niedogodność jako małżeński krzyż i ofiarowuje ją w intencji ich wzajemnej miłości. W jednej chwili proza życia zmienia się w poezję „świętości w codzienności”.
W Chorwacji narzeczeni, stając przed ołtarzem, kładą dłonie na krucyfiksie, a kapłan, okrywając je stułą, mówi: „Oto znalazłeś swój krzyż. To jest krzyż, który masz kochać, który masz nieść, krzyż, którego nie będzie można odrzucić, lecz kochać”. Po ceremonii ślubnej małżonkowie zabierają krucyfiks i umieszczają go na honorowym miejscu w domu, aby w trudnych chwilach przypominał im, że prawdziwa miłość nie może się obyć bez krzyża.