Wskutek zmiany sytuacji politycznej Polakom na Białorusi żyje się teraz zdecydowanie trudniej.
Na Ukrainie cierpią z powodu wojny. Inaczej jest na Litwie i w pozostałych państwach bałtyckich.
W minionych latach cieszyliśmy się, że nasi rodacy w byłych republikach ZSRR odzyskali możliwość zadbania o swą tradycję i kulturę, mogą uczyć się polskiego – a także po polsku w szkołach państwowych i społecznych; że mają swoją prasę i własne organizacje.
Zmiany na gorsze zaczęły się na Białorusi, gdzie po sfałszowanych wyborach prezydenckich władze niszczyły wszystko, co nie jest zgodne z „linią” Aleksandra Łukaszenki. A według niego to Polska jest głównym wrogiem. Potem przyszła rosyjska agresja na Ukrainę i dramat Polaków w tym kraju.
BIAŁORUŚ JAK ZSRR
Kraj rządzony przez Łukaszenkę pozostał chyba najbardziej sowiecki ze wszystkich byłych republik ZSRR: pomniki wodza bolszewików stoją jak dawniej, ulice Lenina, Marksa i Engelsa zachowały swoich patronów. A teraz jest tam jak pod koniec lat czterdziestych w Białoruskiej SRR: polska oświata likwidowana, polskie media nie istnieją, polskie organizacje rozbite, wielu polskich działaczy na emigracji. Jeśli ktokolwiek z nich został, trafiał do więzienia…
Owszem, niedawno dotarła do nas dobra wiadomość: szefowa Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys została oczyszczona z zarzutów. Zatrzymano ją w marcu 2021 r., obwiniając o „sianie nienawiści” na tle etnicznym oraz „rehabilitację nazizmu”. Trafiła do ciężkiego aresztu, co pogłębiło jej problemy zdrowotne; groziło jej do dwunastu lat więzienia. Rok później została przeniesiona do aresztu domowego. Był to w znacznej mierze efekt działań dyplomatycznych – zarówno Polski, jak i innych krajów. Oficjalni przedstawiciele reżimu dowodzili, że jest to „gest” ze strony Łukaszenki. Teraz Andżelika Borys dowiedziała się, że prokuratura umorzyła postępowanie w jej sprawie – co oznacza, że znalazła się na wolności. Ale nie została uniewinniona.
Inaczej jest w przypadku kolejnego lidera ZPB i dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Aresztowano go w tym samym czasie co Andżelikę Borys i pod podobnymi zarzutami; w lutym br. został skazany ma osiem lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Łukaszenko publicznie mówił, że gotów jest go uwolnić, jeśli tylko Polska odda mu mieszkających w Warszawie białoruskich opozycjonistów z Pawłem Łatuszką na czele…
Kierownictwo Związku Polaków na Białorusi funkcjonuje na emigracji, w Polsce. Tu też działa portal „Głos znad Niemna” (glosznadniemna.pl), bo żadne pismo drukowane w języku polskim na Białorusi już się nie ukazuje. „Głos” pisał ostatnio, że wkrótce na Białorusi wprowadzony zostanie zakaz nauczania w innym języku niż białoruski lub rosyjski. Parlament ma uchwalić nowelizację dwóch artykułów ustawy oświatowej. Zgodnie ze zmienionym prawem mieszkańcy Białorusi będą mieli prawo do pobierania nauki w dwóch językach „państwowych”. Usunięty zostanie zapis: „Prawo do wychowania i otrzymywania edukacji w języku ojczystym mają także osoby innych narodowości, które mieszkają w republice”. Ewentualna nauka w językach obcych wymagać będzie zgody Ministerstwa Edukacji.
A ostatnio na aukcji sprzedana została skonfiskowana siedziba zlikwidowanej wcześniej organizacji Polska Macierz Szkolna na Białorusi. Zbudowano ją za pieniądze z Polski. Ostatecznie nieujawniony nabywca kupił ją za równowartość około dwu i pół miliona złotych. W grodzieńskiej siedzibie Macierzy mieściła się największa na świecie polska szkoła niepubliczna, Liceum Społeczne im. Elizy Orzeszkowej. Niedawno zlicytowano też pomieszczenie Polskiej Szkoły Społecznej im. Ryszarda Kapuścińskiego w Pińsku.
UKRAINA: WOJNA TRWA
Mimo wojny, poza strefą przyfrontową, Ukraina stara się funkcjonować normalnie. W Niedzielę Palmową i w Wielkanoc odprawione zostały Msze święte we lwowskiej katedrze łacińskiej i przyszły na nie tłumy. „Monitor Wołyński” z Łucka opisywał spotkanie wielkanocne w polskiej organizacji: „Pomimo wojny łuccy Polacy starają się nie zaniedbywać swoich tradycji. Jedną z nich jest wspólne świętowanie najważniejszych uroczystości religijnych i państwowych. Na drugi dzień Świąt Zmartwychwstania Pańskiego członkowie Stowarzyszenia Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej na Wołyniu zebrali się w siedzibie swojej organizacji, aby podzielić się wielkanocną radością. I choć w tym roku z różnych przyczyn nie wszystkim członkom SKP udało się przybyć na uroczystość, spotkanie wypadło kolorowo i pozytywnie”.
Ale takie radosne chwile przeplatane są dramatycznymi. „Mozaika Berdyczowska” opisywała los Włodzimierza Gałeckiego, młodego Polaka z Berdyczowa: „Ponad rok temu, nic nie mówiąc rodzicom, wstąpił na ochotnika do armii ukraińskiej. Towarzysze nazywali go «Warszawa». Znalazł się w epicentrum walk pod Charkowem. 12 września [2022 r.] został zabity podczas ostrzału rosyjskimi rakietami Grad. 16 września trumna z ciałem bohatera została przywieziona do rodzinnego Berdyczowa. Mieszkańcy przywitali go zgodnie z tradycją na klęcząco, oddając ostatni hołd młodemu człowiekowi, który złożył swoje życie w ofierze za wolność Ojczyzny. Na pogrzeb przyjechał dawny przyjaciel i opiekun duchowy rodziny Gałeckich, karmelita bosy, o. Benedykt Krok. Podczas mszy żałobnej o. Benedykt powiedział: «Niech dobry, miłosierny Bóg przyjmie cię, Włodzimierzu, do swojego Królestwa». A do obecnych zwrócił się słowami: «Świadomie, mając przysłowiowe 10 minut do otrzymania dyplomu lekarza na studiach medycznych w Warszawie, po rozpoczęciu napaści na Ukrainę wraca, by bronić Ojczyzny. Mógł zostać w Polsce i skończyć studia. Poprosił o urlop i wrócił, mając świadomość, że to bój na życie i śmierć. Oddał swe młode, 25-letnie życie. Inteligentny, pracowity… Tak wychowali go rodzice, Gienadij i Swietłana Gałeccy. Tacy chłopcy tworzą historię, i to dzięki nim Ukraina żyje. To, co napisał w okopach, świadczy o jego pełnej świadomości, że dokonuje tego wyboru, by bronić innych. Ilu jeszcze zginie… ilu?»”.
Niestety, na wschodzie Ukrainy działalność organizacji polskich ustała. W centrum i na zachodzie kraju jest nieco lepiej, co nie znaczy, że dobrze. Część działaczy wyjechała do Polski, czasopisma polskie wychodzą głównie w wersji elektronicznej – to wszystko są straty bardzo trudne do odrobienia. Taki jest zresztą los wszelkiej aktywności społecznej w kraju toczącym wojnę…
PAŃSTWA BAŁTYCKIE: SPOKÓJ
Na Litwie sytuacja naszych rodaków nieco się poprawiła, gdyż polepszyły się stosunki polsko-litewskie. Wcześniej Litwini, zwłaszcza ci o poglądach nacjonalistycznych, byli niechętnie nastawieni do Polski, a więc i do zamieszkujących Litwę Polaków. Okazało się jednak, że niebezpieczna wcale nie jest Polska, ale inny sąsiad – Rosja.
Stąd też kolejne, korzystne posunięcia: w mediach na Litwie – zwłaszcza na Wileńszczyźnie – zamiast kanałów rosyjskich retransmitowane są kanały polskie, m.in. kilka kanałów TVP. Po wieloletnich debatach wprowadzono oficjalną możliwość zapisu nazwisk także literami nie istniejącymi w alfabecie litewskim – przede wszystkim chodzi o „w”. Ale kilka innych postulatów polskiej mniejszości nie zostało przyjętych. Chodzi zwłaszcza o możliwość wywieszenia tablic z polskimi nazwami miejscowości i ulic tam, gdzie żyje znacząca grupa Polaków.
Litewskie tablice z nazwami miejscowości (np. Puńsk – po litewsku Punskas) od dawna są już w Polsce, ale Litwa nie chce się zgodzić na wzajemność. Litwini planują też zwiększenie liczby przedmiotów nauczanych po litewsku w szkołach mniejszości narodowych, a więc i polskich.
Tymczasem w niedawnych wyborach samorządowych sukces na Wileńszczyźnie odnieśli Polacy. W 51-osobowej radzie Wilna mieć będą 7 radnych, gdy poprzednio było ich 6. Na Akcję Wyborczą Polaków na Litwie – polską partię w tym kraju – głosowało prawie 24 tys. wilnian, o 20 proc. więcej niż cztery lata temu. AWPL uzyskała pełne zwycięstwo w rejonie solecznickim i dużą przewagę w wileWWńskim. W Solecznikach ma 21 na 25 radnych, a dotychczasowy mer rejonu Zdzisław Palewicz uzyskał aż 80 proc. głosów. Jego zastępcami zostało dwóch Polaków.
Na sąsiedniej Łotwie jest inaczej, bo też naszych rodaków jest tu zdecydowanie mniej. Mieszkają głównie w dawnych Inflantach Polskich, w Dyneburgu (stanowią tam 15 proc. ludności), Krasławiu i Rzeczycy. O ile stosunki polsko-litewskie przed II wojną światową były bardzo złe, o tyle Łotwa (obok Rumunii, a potem i Węgier) była tym naszym sąsiadem, z którym mieliśmy dobre relacje. Polacy zdecydowanie wsparli odzyskanie niepodległości przez Łotwę – i byli za to lubiani i szanowani. Jeszcze mniej naszych rodaków żyje w Estonii, a więc działalność polskich organizacji jest tam o wiele skromniejsza – tyle że przebiega bez problemów.
SZUKANIE INNEJ FORMUŁY
Wydaje się, że potrzeba nam przede wszystkim dalekosiężnych koncepcji, co Polska może zdziałać dla rodaków na Ukrainie i Białorusi. Oczywiste jest, że potrzeba zupełnie nowego podejścia. Nad Niemnem konieczne będzie – po upadku reżimu Łukaszenki – wsparcie odbudowy polskich organizacji, szkół i gazet. A na Ukrainie – po zakończeniu wojny – pomoc przy odbudowie normalnego funkcjonowania tamtejszych Polaków. Plany trzeba szykować już teraz i powinny być niestandardowe. To, co z mozołem odbudowano po upadku ZSRR, znów trzeba odtworzyć. I to w ciekawszej, lepszej postaci.