Wojna w Syrii trwa od pięciu lat. Aktywny udział w konflikcie mają Stany Zjednoczone, Rosja, państwa arabskie i europejskie.
Koalicja anty-Asadowska jest podzielona na liczne stronnictwa, w tym terrorystyczne i mafijne. Bandyci i gangsterzy prowadzą na wojnie swoje krwawe interesy, a cierpią, jak zawsze, cywile. Niezależnie od przynależności religijnej ofiary w postaci bezbronnych ludzi liczone są dziś w milionach. Niemal 300 tys. zabitych, milion rannych, miliony wypędzonych. Dewastacja podstawowej infrastruktury, brak elektryczności, czystej wody, zbombardowane miasta, głód i choroby – to dzisiejsza Syria, którą zdmuchnął wicher tzw. arabskiej wiosny.
Prowadzona od 2011 r. wojna nie ma końca, rozejm jest kruchy i właściwie nikt nie ma pomysłu, jak powstrzymać przelew krwi. Do tego w cieniu wojny, z powodu której cierpią wszyscy, chrześcijanie są w szczególnej sytuacji. Doświadczają okrucieństw i trudów dnia codziennego, tak jak pozostali Syryjczycy, ale dodatkowo są narażeni na prześladowania religijne. Bardzo smutną wiadomość przekazał w ostatnich dniach Patriarcha Ignacy Efrem II, przełożony monofizyckiego Kościoła jakobickiego. Wojska reżimu Asada dokonały makabrycznego odkrycia w wyswobodzonym przez siebie mieście Al-Qaryatain. Przed opuszczeniem miasta grupa terrorystów z ISIS dokonała egzekucji na 21 chrześcijanach. Zamordowani byli z grupy trzystu zakładników uprowadzonych w sierpniu ubiegłego roku.
Pomimo wyzwolenia miasta chrześcijanie nie powrócą tu szybko. O ich obawach i lękach opowiadał Stowarzyszeniu Papieskiemu Pomoc Kościołowi w Potrzebie zakonnik ze zgromadzenia Mar Musa, o. Jusef. Klasztor z V w. należący do zgromadzenia Mar Musa zaczął być dewastowany od razu, gdy tylko ISIS zajęło miasto. – Na szczęście nie został zniszczony w całości, gdyż właściwie jest to kompleks budynków. Ściany kościoła ciągle stoją, ale dachu już nie ma. Ołtarz został zniszczony. Zniszczono także sarkofag św. Eliana, patrona wspólnoty w Al-Qaryatain, który jest czczony zarówno przez chrześcijan, jak i przez muzułmanów – mówił.
Dla wielu duchownych, którzy cierpią z powodu dramatycznych dewastacji, największym zmartwieniem jest jednak odnowa duchowa wyniszczonych ludzi. Jednym z miast, gdzie jeszcze można dostrzec ślady chrześcijaństwa, jest Aleppo, gdzie przed wojną żyło 250 tys. chrześcijan. Teraz jest ich 40 tys., głównie w ich dzielnicy, która niedawno ucierpiała z powodu ostrzału rakietowego. Islamiści zabili wtedy trzy osoby, a wiele domów zrównali z ziemią. To wywołało kolejną falę ucieczek.
Według słów informatora Open Doors, „oprócz granatów, rakiet, niedoboru wody, elektryczności i dostępu do internetu kłopotów przysparzają uzbrojone bandy”. George długo wytrwał w swoim ukochanym mieście, nawet gdy żona była w ciąży. „Moja żona i ja nie ruszylibyśmy się stąd. Jednak gdy spojrzałem na moje dziecko, postanowiłem, że to nie może tak dłużej trwać.” Drugi świadek postanowił, pomimo trudów i niebezpieczeństw, pozostać i działać na rzecz Kościoła w Syrii. To młoda chrześcijanka Sara. „W Aleppo żyłam w pobliżu linii frontu pomiędzy oddziałami rządu i powstańców. Słyszałam codziennie rebeliantów krzyczących: Allahu Akbar! Za każdym razem, przechodząc przez ulicę, musiałam biec z powodu ulokowanych wszędzie snajperów.” Sara powiedziała też Open Doors, że chrześcijanom jest trudniej niż innym obywatelom syryjskim. „Celują szczególnie w chrześcijan, ponieważ chcą wypędzić nas z Syrii. Niektórzy twierdzą, że nie należymy do Bliskiego Wschodu. Dlatego nas atakują, porywają, świadomie ostrzeliwują chrześcijańskie dzielnice; nie ma tu przecież żadnych żołnierzy.”
Dla młodych Syryjczyków perspektywy życia w ojczyźnie są tragiczne. Nie mają żadnej przyszłości. Brak pracy, ekonomicznej stabilizacji, przymusowe wcielanie do armii nie sprzyjają zakładaniu rodziny. W tych trudnych chwilach wiele osób zwraca się w stronę Boga, bierze udział w Eucharystii, w nabożeństwach, spotkaniach modlitewnych. Ci, którzy pozostali w kraju, wierzą, że Bóg wyznacza im zadanie. Chcą wytrwać w miejscu, gdzie ich przodkowie założyli Kościół przed dwoma tysiącami lat. Oprócz Boga mają jeszcze nas. Pomoc Kościołowi w Potrzebie i Open Doors bardzo aktywnie angażują się w niesienie pomocy prześladowanym, którzy bez wsparcia ludzi dobrej woli na pewno będą mieć ciężej, aby przetrwać.
Tomasz Korczyński |