Wszystko, co dobre, wymaga nieco wysiłku, planowania i organizacji.
Podobno najlepszym czworonożnym przyjacielem człowieka jest łóżko. Skoro tak, to najlepszym czworonożnym przyjacielem rodziny jest niewątpliwie stół. Prostokątny, owalny lub okrągły, tak powszedni, że często zapominamy o jego niezwykłej mocy.
Podczas jednej z audycji, do których nas zaproszono, zadzwoniła słuchaczka i opowiedziała o swoim mieszkaniu w czasach PRL-u, z niską ławą przy wersalce, gdzie nie sposób było wspólnie zasiąść do posiłku. Każdy jadł więc, gdzie popadło – ktoś przy ławie, z kolanami pod brodą, ktoś na wersalce, z talerzem na kolanach. Ona sama przeważnie w mikroskopijnej kuchence.
W pewnej chwili dostrzegła, że jej życie rodzinne zmierza do rozpadu: brak wspólnych rozmów, coraz słabsze więzi… Nie wiedząc, co robić, w akcie desperacji wyrzuciła ławę i parę innych gratów, a na to miejsce kupiła duży stół. Zarządziła regularne rodzinne posiłki. Zadziałało, sytuacja się poprawiła. Inna pani wspominała, jak tuż po wojnie siedzieli przy stole, na którym często pojawiał się przysłowiowy chleb ze smalcem popijany kawą zbożową. Ale dotąd czule wspomina te wieczory w blasku naftowej lampy – nie z powodu tego, co na stole, lecz przez to, co działo się wokół niego.
Badania pokazują znaczącą różnicę w liczbie rozwodów, samobójstw i uzależnień wśród młodzieży z rodzin o zbliżonym poziomie wykształcenia i statusie materialnym, które różni jedynie to, że w jednych jadło się jeden wspólny posiłek w ciągu dnia, w drugich zaś nie. Jeszcze kilka lat temu, prowadząc wykłady na ten temat, pytałam: czy centrum waszego życia rodzinnego jest stół czy telewizor?
Teraz atomizacja postąpiła jeszcze dalej. Cytując towarzyszy z minionej epoki: „stanęliśmy nad przepaścią i uczyniliśmy wielki krok naprzód”. Nie ma już nawet rodzinnego gapienia się w telewizor, kłótni o pilota i wybór programu. W wielu domach każdy ze smartfonem w ręku orbituje w swojej własnej galaktyce, mijając się z innymi o lata świetlne, a „głoda zabija” sam, nieraz nie odrywając oczu od ekranu.
Trzeba przełamać ten fatalny dla całej rodziny schemat, jeśli już w niego wpadliśmy. W tygodniu chociaż jeden posiłek w ciągu dnia, śniadanie lub kolacja, zależnie od możliwości… Nie takich heroicznych wyczynów dokonujemy, gdy naprawdę nam na czymś zależy. W weekendy wszystkie posiłki o stałej porze, dla wszystkich domowników. Okazja do popatrzenia sobie w oczy, dostrzeżenia, kto jest smutny, kto ma kłopoty, opowiedzenia sobie o tym, co wydarzyło się ostatnio, wspólnego śmiechu, rodzinnych opowieści, przekazywania dzieciom postaw i wartości. Jak wszystko, co dobre, wymaga to nieco wysiłku, planowania i organizacji, ale ta inwestycja zwróci się stokrotnie. Warto postawić na rodzinny stół!