29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Powrót dziesięciu tysięcy

Ocena: 0
1532

Od niedawna funkcjonuje nowa ustawa repatriacyjna, a w Pułtusku gości ponad 150 repatriantów z Kazachstanu, których objęły już nowe zasady. Podczas konferencji w siedzibie Polskiego Radia mówiono o nowej formule repatriacji

Dom Polonii na zamku w Pułtusku, fot. PAP/Paweł Brzeziński

„Wielki Powrót” – tak nazywa się akcja Polskiego Radia i Stowarzyszenia Wspólnota Polska, która ma pokazywać cały wielki kontekst tej sytuacji. Chodzi o to, byśmy lepiej rozumieli przyczyny sprowadzania Polaków z Kazachstanu i innych byłych republik ZSRR oraz byśmy lepiej potrafili im pomóc.

– Są gdzieś w dalekich krajach, nie z własnej woli, Polacy, którzy – jeśli zechcą – będą mogli wrócić do Polski – powiedział podczas konferencji minister Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Przypomnijmy: nowa ustawa przewiduje sprowadzenie w ciągu dziesięciu lat 10 tys. repatriantów. Choć mówi się o „wielkim powrocie”, to w porównaniu do innych powrotów nie jest to szczególnie duże przedsięwzięcie. Niemcy dawno już ściągnęli niemal wszystkich swoich rodaków z Rosji i Kazachstanu, natomiast Rosja przyjmuje rocznie z byłych republik radzieckich 100 tys. osób narodowości rosyjskiej. Także w Kazachstanie przybywa Kazachów z sąsiednich krajów – nazywa się ich „Urałmanami”.

 

Nie tylko pieniądze

W minionych 28 ośmiu latach polscy politycy wiele obiecywali, ale niewiele zrobili. Ciężarem repatriacji obarczono gminy, które miały proponować polskiej rodzinie z Kazachstanu przyjazd, czyli mieszkanie i pracę, przynajmniej na pewien okres. W efekcie do Polski przyjeżdżało zaledwie około dwustu osób rocznie, łącznie dotarło kilka tysięcy. Teraz sprawą repatriacji zajmuje się rząd, a pieniądze będą pochodziły z budżetu państwa – choć wsparcie samorządów, a także organizacji pozarządowych i osób prywatnych jest wciąż nie tylko mile widziane, ale wręcz konieczne.

Właśnie pieniądze stanowiły dotychczas największy problem. Kolejne rządy tłumaczyły, że po prostu ich brak, dlatego repatriację odkładano. Teraz minister Kowalczyk zapowiada, że będzie inaczej. – Rozmawiałem z ministrem finansów i wiceminister odpowiedzialną za budżet, dowiedziałem się, że w razie potrzeby znajdą się dodatkowe środki – mówił.

Nie wiadomo bowiem, ilu w rzeczywistości będzie chętnych do powrotu, choć właściwie słowo „powrót” nie jest odpowiednie. Bo Polacy w Kazachstanie są przede wszystkim potomkami deportowanych w 1936 r. z Ukraińskiej SRR, a więc spoza terytorium przedwojennej Rzeczypospolitej. Tak naprawdę okolice Żytomierza, Winnicy czy Chmielnickiego (dawnego Płoskirowa) odpadły od Polski w wyniku drugiego rozbioru, a więc w 1793 r., i o powrocie trudno mówić. To nie są Polacy, którzy z Polski kiedykolwiek wyjechali – to Polska „odjechała” z terenów, na których żyli od wieków. Wiadomo, że zainteresowanie repatriacją jest, i to od lat. Jak podkreślał Henryk Kowalczyk, mowa o bardzo różnych liczbach, od pięciu do trzydziestu tysięcy. Być może więc obecny plan mówiący o 10 tys. trzeba będzie zweryfikować.

Oprócz pieniędzy kluczowe będzie to, w jaki sposób repatrianci zostaną przyjęci. – Aby w Polsce nie czuli się obco, aby nie mówiono o nich: „Ruskich nam tu przywieźli” – podkreślał minister Kowalczyk.
Faktycznie, wiedza o deportacjach 1936 r. i o Polakach w Kazachstanie wciąż jest w naszym społeczeństwie nikła. Stąd też planowana, zakrojona na wielką skalę akcja informacyjna, która w Polskim Radiu już się zaczęła. W tygodniku „Idziemy” zajmujemy się sprawą repatriacji nie od dziś – i dalej będziemy o tym informować.

 

Na zamku w Pułtusku

Pierwsza grupa repatriantów trafiła do Pułtuska. W mieście tym znajduje się bowiem należący do Stowarzyszenia Wspólnota Polska Dom Polonii, usytuowany w zabytkowym zamku. I tam rozlokowano ponad stupięćdziesięcioosobową grupę. W założeniach ustawy przewidziane jest bowiem kierowanie przybyszy najpierw do ośrodków adaptacyjnych – ten pierwszy zorganizowano naprędce, a na kolejne przyjdzie jeszcze poczekać.

Istniała spora obawa, że w Pułtusku repatrianci staną przed rozmaitymi problemami: to ładne, małe miasto (ok. 20 tys. mieszkańców), o pięknej historii i ciekawych zabytkach, ale niekoniecznie przygotowane do przyjęcia specyficznej przecież grupy. Oto była np. obawa, że nie będzie tu wolnych miejsc pracy, a warto zacząć pracować szybko po przyjeździe. – Pół roku przerwy, może nawet dłużej – i będzie wielki problem z powrotem do normalnego życia – przekonuje w rozmowie z „Idziemy” repatriant z Kazachstanu, który do Polski trafił kilka lat temu.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter