Konkretne wyniki badań naukowych dotyczących in vitro przekonują, że zwolennicy tej metody mają do dyspozycji wyłącznie argumenty emocjonalne.
Zacząć należy od rozróżnienia niepłodności, czyli obniżonej płodności, od bezpłodności. O ile bowiem pierwszą można leczyć, o tyle na drugą nie ma rady. Na szczęście w większości przypadków pary bezowocnie starające się o dziecko dotknięte są niepłodnością. Szerzej o tym i o przyczynach oraz leczeniu niepłodności wypowiada się dr Maciej Barczentewicz, ginekolog położnik, w książce „Wobec in vitro” – zespołowej pracy lekarzy, genetyków, prawników i duchownych rozpatrujących tę metodę sztucznego zapłodnienia we wszystkich aspektach.
– Niepłodność można leczyć – mówi abp Henryk Hoser SAC, który nad książką sprawuje patronat oraz aktywnie uczestniczył w jej przygotowaniach. – In vitro to nie jedyny wybór, to tylko działanie pomostowe, protezowanie tego, co powinno być wyleczone. In vitro nie działa bowiem przyczynowo.
O szczegółach techniki in vitro wie wszystko autor pierwszego rozdziału książki dr Tadeusz Wasilewski, który inseminacje i zapłodnienia pozaustrojowe wykonywał w białostockiej klinice przez 14 lat. Jak pisze, wady wrodzone po urodzeniu wykrywa się u 3-5 proc. dzieci poczętych naturalnie, podczas gdy u dzieci pochodzących z in vitro – u 30-40 proc.
„Pojawienie się wad zaburzeń genetycznych u dziecka – pisze lekarz – może być związane z przekazaniem od rodziców uszkodzonego genu, jeżeli rodzic był nosicielem defektu; (…) w tym przypadku program in vitro jest przenosicielem wad genetycznych między pokoleniami; pojawienia się nowych mutacji przy pierwszych podziałach zarodkowych (zarodki przebywają w nienaturalnym dla siebie środowisku)”.
„Leczenie niepłodności powinno być zwieńczone narodzinami zdrowego dziecka” – kwituje dr Wasilewski i apeluje o poszukiwanie rozwiązań zapobiegających problemom wywołanym przez działania lekarskie. W tym celu odsyła do „ochronnej medycyny prokreacyjnej”, skupionej na rozpoznawaniu i leczeniu niepłodności.
Na tysiąc par biorących udział w rządowym programie in vitro tylko u 3-5 proc. z nich doszło do narodzin dziecka. – Co się stało z resztą dzieci? – pyta prof. Alicja Midro, współautorka książki. – Obumarły w efekcie poronienia lub zostały abortowane – w efekcie „profilaktyki wad rozwojowych”.
Podkreślmy, że wady te powstały w wyniku procedury in vitro. Ilu lekarzy dzieli się wiedzą na temat tego, że w wyniku indukcji w celu pobrania od kobiety materiału do sztucznej inseminacji może dojść do powikłań, a nawet zgonu? Belgijscy naukowcy udowodnili, że zespół Downa, podobnie jak 20 tys. innych wad wrodzonych, częściej występuje u dzieci poczętych in vitro niż naturalnie. Zbyt dużo jest niepewnych, ale i zbyt wiele dowiedzionych naukowo pewników o ryzyku, jakie niesie za sobą in vitro, by nadal je stosować.
Profesor Andrzej Kochański, lekarz genetyk w Instytucie Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Warszawie twierdzi, że w kontekście in vitro znajdujemy się na równi pochyłej. – Nauka wykracza już poza zjawisko sztucznego zapłodnienia – mówi badacz. – Pycha naukowców doprowadziła do inżynierii zarodka. A to powiedzie nas do dewastacji genomu człowieka i przeniesienia zaburzeń genetycznych na kolejne pokolenia, czyli do zachwiania zdrowia społecznego. Nie wykluczam, że w końcu – do totalitaryzmu bioetycznego. Nauka jest na drodze do pełnej kontroli nad ludzkim życiem. To już niski poziom na tej równi pochyłej. Ad oculos skutki tego zobaczymy za 10-15 lat.
– O ile na aspekty moralne i teologiczne pojawiające się w kontekście in vitro niektórzy mogą machnąć ręką, o tyle aspekty medyczne i genetyczne budzą niepokój – mówi ks. prof. Franciszek Longschamps de Berier, współredaktor książki.
Pomysł napisania podręcznika bioetycznego dotyczącego in vitro powstał pod koniec 2013 r. – Naturalnym środowiskiem rozpatrywania tego tematu była Komisja Bioetyczna przy KEP – mówi ks. prof. Jacek Grzybowski, drugi z redaktorów. – Prace zespołu świeckich i duchownych trwały ponad trzy lata, by w efekcie pokazać szeroki wachlarz problemów związanych z tym tematem. Książkę wydała kielecka Jedność.
Ostatni, najdłuższy rozdział poświęcony jest alternatywie dla in vitro: pokazuje on, w jakim momencie żyjemy i jakie zmiany cywilizacyjne zaszły, że mamy takie problemy z płodnością. – Wyjściem z nich jest nie in vitro, ale głęboka refleksja nad darem płodności kobiety i mężczyzny – mówi ks. Grzybowski – i wnioski, które mogą pomoc odnaleźć sens.
Konkretne wyniki badań naukowych dotyczących in vitro przekonują, że zwolennicy tej metody mają do dyspozycji wyłącznie argumenty emocjonalne.
Zbyt dużo jest dowiedzionych naukowo pewników o ryzyku, jakie niesie za sobą in vitro, by nadal je stosować.