Władze egzarchatu charkowskiego poinformowały, że Rosjanie świadomie namierzyli konwój z pomocą humanitarną, mimo że wiedzieli, iż wiezie on żywność i leki dla potrzebujących.
Ojciec Witalij Zubak i siostra Darija Panasť dostali się pod ostrzał artyleryjski, gdy wieźli pomoc do wioski Lipka, leżącej w obwodzie charkowskim. Była to pierwsza wizyta na tym terenie po oswobodzeniu go od Rosjan i jej celem było m.in. przygotowanie dla Caritas listy osób, które najbardziej potrzebują wsparcia i zorientowanie się w skali potrzeb. Egzarcha charkowski bp Wasylij Tuvzapeć, który odwiedził rannych, poinformował, że ich stan jest ciężki i będą musieli spędzić w szpitalu kilka tygodni. Wskazał jednocześnie, że od początku rosyjskiej agresji wolontariusze Caritas niosą pomoc z narażeniem życia.
Choć odczuwają lęk, idą do tych, którzy nie mają co jeść, gdzie mieszkać, i do ludzi, którzy stawiają czoło trudnym warunkom wywołanym brakiem prądu i ogrzewania
– mówi ukraiński egzarcha.
Biskup Zaporoża podkreśla, że Rosjanie celowo ostrzeliwują transporty z pomocą, by zastraszyć wolontariuszy.
Bez tego wsparcia w wielu miejscach ludzie nie mają szans na przeżycie
– mówi papieskiej rozgłośni bp Jan Sobiło, który z powodu zintensyfikowania walk w ostatnich tygodniach nie może dotrzeć do stref przyfrontowych, które regularnie odwiedza z pomocą.
Tam, gdzie ja regularnie jeżdżę, w tej chwili toczą się straszne walki i wojsko nas nie wpuszcza, bo mówią, że szansa na powrót całym to jest obecnie pół na pół i nie chcą brać za nas odpowiedzialności
– mówi bp Sobiło.