23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Samolot z Paryża

Ocena: 0
2704
Późnym wieczorem staliśmy w hali przylotów lotniska Okęcie, oczekując przyjaciół z Francji.
Samoloty z Paryża były zresztą dwa i wylądowały niemal równocześnie: nieco spóźniony francuskich linii i ostatni tego dnia samolot LOT. Oba, jak się dowiedzieliśmy, wypełnione do ostatniego miejsca.

– Chyba tylko my w tym samolocie nie byliśmy Polakami – westchnęli nasi przyjaciele, kiedy jako niemal ostatni, ale za to z własnym bagażem, wyszli wreszcie ze strefy biletowej i dzielili się z nami wrażeniami z niełatwej podróży poprzedzonej męczącą odprawą w ścisku paryskiego lotniska. Tam też na oba samoloty do Warszawy tłoczyli się niemal sami Polacy.

Samolotów było zresztą więcej o tej późnej – przedświątecznej, zaznaczę, bo była to sobota przed Bożym Narodzeniem – porze. I z każdego wylewał się podobny tłum: młodych, choć raczej już dojrzałych ludzi, często z małymi dziećmi, obładowanych, wpadających natychmiast w objęcia osób oczekujących, jakby nie do końca radosnych wbrew entuzjastycznie wydawanym okrzykom.

Hala przylotów warszawskiego lotniska nie jest taka duża, by nie można było jej ogarnąć wzrokiem, a nawet jest na tyle mała, by w miarę dokładnie widzieć twarze współtowarzyszy oczekiwania. Nie mówię o jakimś natrętnym przyglądaniu się czy wścibskim podsłuchiwaniu rozmów, ale kiedy z powodu spóźnionych samolotów stoi się razem kwadrans i drugi, coś można przecież zauważyć i coś usłyszeć. Otóż czekali przede wszystkim ludzie w wieku ogólnie ujmując średnim, zmęczeni stażem rodzice czy młodzi dziadkowie i babcie. Czekali poniekąd bez tego radosnego napięcia, jakie zazwyczaj towarzyszy powitaniom ludzi, którzy nie widzieli się od dawna. Może wiedzieli, że tak naprawdę nie mogą się zbyt wiele spodziewać?

Jaką bowiem mieli przed sobą perspektywę? Tych kilku gorączkowych dni przed Wigilią i dwóch-trzech po świętach, bo na sylwestra już dzieci nie będzie? Widać było na ich twarzach, że już dawno się pogodzili z istniejącym stanem rzeczy. I nie chodzi doprawdy o to, że ich dorosłe dzieci mieszkają osobno. To akurat jest prawidłowe, choć w Polsce zbyt często tego się nie przestrzega.

Chodzi raczej o to, że wciąż jesteśmy krajem emigrantów, krajem, z którego znowu ucieka młodzież, i to nie dlatego, że jest żądna wrażeń z szerokiego świata. Taką potrzebę można zrealizować podczas rocznego stażu; tak robią młodzi Francuzi – córka naszych przyjaciół właśnie zakończyła roczny pobyt w Irlandii, a ich siostrzenica rozpoczęła staż w Londynie. Tak robią też młodzi Anglicy, Niemcy i nawet Amerykanie.

A młodzi Polacy – uczciwie dodam, że nie tylko oni – po prostu emigrują: zostawiają dom i kraj, rodzinę i przyjaciół, zwyczaje i tradycje. I przenoszą się z całym życiem gdzie indziej. Tam, gdzie można pracować i zarabiać na godne utrzymanie swoje i swojej młodej rodziny.

Wygląda na to, że często powtarzane gorzkie słowa papieża Franciszka o emigrantach odnoszą się także do nas Polaków. W pełnym wymiarze.

Barbara Sułek-Kowalska
Idziemy nr 2 (485), 11 stycznia 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter