18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Skąd się biorą strażacy

Ocena: 0
2624

 

Na co należy być przygotowanym w służbie pożarniczej, najlepiej oddają słowa st. bryg. dr. inż. Salamonowicza: – Biegniemy tam, skąd wszyscy uciekają. Wyjeżdżającym do akcji życzymy tyle samo powrotów, co wyjazdów. Każdy wyjazd jest inny, nie ma tu rutyny, a jeśli ktoś w nią popadnie, może zapłacić za to najwyższą cenę. Zawsze należy być gotowym na wszystko. Musimy być przygotowani do pracy na wysokościach, na wodzie, ale i do udzielenia pierwszej pomocy – co trzy lata odnawiamy certyfikat poprzedzony osiemdziesięciogodzinnym kursem i zakończony egzaminem państwowym, który należy zdać na minimum 90 proc. Nikt się nie sprzeciwia tak ostrym rygorom, bo wszyscy wiemy, po co to robimy.

Z każdym rokiem służby strażacy nabierają większej świadomości nie tylko swoich możliwości, ale także ograniczeń: dokąd jeszcze można ratować, a odkąd jest to już narażanie strażaków. – To trudne decyzje, dlatego wyższa kadra musi cechować się ogromną odpowiedzialnością – potwierdza dr Salamonowicz.

Już jako strażak – nauczyciel akademicki był trzykrotnie wzywany do akcji powodziowej prosto z uczelni. – Za pierwszym razem żona zapytała, kiedy wrócę, więc odpowiedziałem, że za dzień, tydzień albo dwa. Wróciłem po trzech tygodniach, bo działaliśmy przy powodzi – wspomina dziekan. – Za drugim razem zrozumiała, gdy powiedziałem, że gdy już będę wracał, to zadzwonię; a za trzecim razem zapytała tylko, czy mam bieliznę na zmianę. Staramy się nie przenosić stresu na naszych najbliższych i gdy my jesteśmy opanowani, to i oni mogą być spokojni. Troszczą się o nas, ale i ufają naszym możliwościom. Moja żona zwykła mawiać o sobie „druga żona”, choć jest moją pierwszą i jedyną. Ale ona uważa, że moją „pierwszą żoną” jest SGSP. Coś w tym jest; nie mógłbym ani służyć, ani służby uczyć innych, gdybym tego nie kochał.

Podobnego zdania jest młode pokolenie. – To służba, która przynosi wiele satysfakcji, ale należy w nią włożyć wiele trudu, bo strażakiem się jest, a nie bywa – mówi Rafał Banasiak.

 


PO DOBREJ STRONIE

Dr Salamonowicz jest w służbie ponad dwadzieścia lat. Oznacza to pełną dyspozycyjność. – Swojej gotowości do niesienia pomocy nie zostawiam w miejscu pracy – tłumaczy. – Jeśli jestem na wakacjach i widzę, że mogę pomóc, pomagam. To nie jest zawód, to powołanie. Swoim studentom powtarzam, że jeśli chcą iść do pracy, mogą iść do korporacji i po ośmiu godzinach zapomnieć o obowiązkach; strażak ma być w gotowości 24 godziny na dobę. Ale za to dostaje też uposażenie, przywileje i satysfakcję z pomagania innym. Nie mam na koncie spektakularnego uratowania komuś życia, ale nie zapomnę, gdy jako początkujący strażak przysłużyłem się pani z płonącego domu tym, że z kolegą wynieśliśmy jej ciężki telewizor i schowane w szufladzie pod nim oszczędności. Dla nas to nie był kłopot, a jej ocaliliśmy oszczędności życia. Osobom poszkodowanym wystarczy czasem sama świadomość obecności służb ratowniczych, a nam pomaganie daje poczucie spełnienia i pozytywną adrenalinę do kolejnych akcji.

Studentów SGSP formuje się także w duchu patriotyzmu. – Pierwsze formacje strażackie ukształtowały się jeszcze w czasie zaborów, ich celem było ratowanie życia ludzkiego – mówi dziekan Zdzisław Salamonowicz. – W dwudziestoleciu międzywojennym zaczęły do nich przystępować także kobiety ochotniczki. Najintensywniejszy okres rozwoju tej służby przypadł na lata 1937–1939, gdy wmurowano kamień węgielny pod Centralny Ośrodek Wyszkolenia Pożarniczego przy dzisiejszej ulicy Słowackiego 52/54 w Warszawie. W czasie niemieckiej okupacji, po przekształceniu w Centralną Szkołę Pożarniczą, była to jedyna działająca szkoła mundurowa: w dzień strażacy gasili pożary, a wieczorami konspirowali na tajnych kompletach. Do dziś uczymy, że strażak nie tylko ratuje życie, ale też służy na rzecz Polski i Polaków. W latach 70. szkoła zyskała status uczelni wyższej; za czasów PRL przechodziła wiele zwrotów akcji, z których najważniejszym wydarzeniem był strajk w 1981 r.

Z 24 na 25 listopada 1981 r. studenci-podchorążowie ówczesnej Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarniczej wszczęli strajk okupacyjny. Studenci-podchorążowie nie zgadzali się na podporządkowanie zapisom ustawy o wyższym szkolnictwie wojskowym, które zakładały, że podchorążowie mogą być kierowani do tłumienia protestów społecznych. Mieli poparcie społeczne, duchowego wsparcia udzielał im ks. Jerzy Popiełuszko. Nawet pacyfikacja strajku 2 grudnia, mająca być pokazem siły władzy i wstępem do stanu wojennego, nie unieważniła ich moralnego zwycięstwa. Wielu studentów usunięto ze szkoły, często bez możliwości powrotu, a w 1982 r. wznowiono działalność szkoły, którą przemianowano na Szkołę Główną Służby Pożarniczej.

– Wyższa Oficerska Szkoła Pożarnicza pozwalała zyskać stopień oficera i jednocześnie być mundurowym po „dobrej stronie mocy” – tłumaczy dziekan Salamonowicz. – Strajkujący chcieli ratować ludziom życie, a nie rozganiać ich polewaczkami. Dla mnie osobiście służba strażaka skupia w sobie nie tylko patriotyzm i piękną kartę historii, ale także wartości ewangeliczne, których jako katolik nie zostawiam w domu.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 17 kwietnia

Środa, III Tydzień wielkanocny
Każdy, kto wierzy w Syna Bożego, ma życie wieczne,
a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 35-40
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter