Spór o Billa Gatesa

MANIPULACJA CYTATAMI

Kto rozpowszechnia fake newsy o Billu Gatesie? Dobrym przykładem jest „dr. Robert O. Young”, który twierdzi, że Gates chce śmierci trzech miliardów ludzi. Young jest naturopatą, usiłującym leczyć „alternatywną medycyną”. Propaguje „dietę zasadową” w leczeniu różnych chorób, np. raka. Reuters opisywał jego teorię, że spożywanie wodorowęglanu sodu i soku z cytryny zmniejsza kwasowość organizmu i ogranicza ryzyko zarażenia COVID-19. Jednak tę teorię po prostu wyśmiali eksperci. Owszem, dieta zasadowa jest zdrowa, ale wcale nie zmniejsza ilości kwasu w organizmie. W 2016 r. Young został skazany za uprawianie medycyny bez licencji i spędził kilka miesięcy w więzieniu.

„Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości Naturalnej” (ITNJ) jest bardzo dziwną instytucją pozarządową z Wielkiej Brytanii. Godzinny film dokumentalny wyprodukowany w zeszłym roku przez założyciela ITNJ, Sachę Stone’a, ma ponad milion wyświetleń na YouTube. Dowodzi związków 5G i pandemii koronawirusa. Jeden z członków ITNJ twierdzi, że brytyjscy lekarze zamiast szczepionek powinni stosować „naturalne metody leczenia”, takie jak jedzenie czosnku i picie roztworu srebra. Ale nic nie przebije byłego agenta CIA, który dowodził, że Amerykanie wysłali na Marsa… dzieci w charakterze niewolników.

Rzekomy cytat z wypowiedzi Gatesa może być błędną interpretacją słów założyciela Microsoftu podczas wykładu TED (popularne krótkie wykłady, dostępne też w internecie) w 2010 r. Mówił o sposobach redukcji emisji dwutlenku węgla i powiedział, że „na świecie żyje 6,8 miliarda ludzi. Z perspektywą wzrostu do około 9 miliardów”. Wskazał, że jest możliwość zmniejszenia liczby ludności na Ziemi o 10 do 15 procent, jeśli „uda nam się osiągnąć duży sukces z nowymi szczepionkami, służbą zdrowia i działaniami w sferze urodzeń”. Nie chodziło mu rzecz jasna o szczepionki, które miałyby zabijać ludzi – ale raczej o rozmaite sposoby ograniczenia wzrostu populacji. Paradoksalnie, jednym z nich jest ograniczenie śmiertelności dzieci. Okazuje się bowiem, że rodzice, którzy są przekonani, że ich dzieci dożyją dorosłości, skłonni są ograniczać liczbę potomstwa i silniej wspierać to, które już mają.

KWANTOWE KROPKI

W tle jest jeszcze jeden pomysł wspierany przez Billa Gatesa. Zespół naukowców ze znanej amerykańskiej Massachusetts Institute of Technology (MIT) opublikował w czasopiśmie medycznym „Science Translational Medicine” artykuł, w którym szczegółowo opisał stosowanie „kropek kwantowych” (quantum dots – QD) w celu zarejestrowania dokonywanych szczepień. Testowana obecnie na szczurach technologia jest podobna do niewidocznego tatuażu, który wskazywałby, czy ktoś otrzymał szczepionkę. Nanocząsteczki wstrzykiwane pod skórę emitują światło fluorescencyjne niewidoczne gołym okiem, ale wykrywalne przez odpowiednie urządzenia. Z pewnością jednak nie przez maszty 5G – takie urządzenie musi znajdować się w pobliżu badanej osoby.

Oczywiście, nie byłaby to jakaś „przepustka do normalnego funkcjonowania”, jak to sobie wyobrażają niektórzy – rodzaj certyfikatu szczepienia, który dawałby prawo do życia jak przed pandemią – ale sposób na odróżnienie już zaszczepionych, zwłaszcza w krajach, w których dokumentacja medyczna (a także jej cyfryzacja) nie stoi na bardzo wysokim poziomie.

Jest też jeden, kluczowy argument na to, że teorie spiskowe o Billu Gatesie są fałszywe. Jest on jednym z najbogatszych ludzi świata, ale jego firma Microsoft z pewnością na pandemii nie zyskuje. Owszem, gdy wiele prac wykonywanych jest zdalnie, wzrasta sprzedaż programów komputerowych, także tych tworzonych przez Microsoft – ale jest to związek jedynie pośredni.

Oczywiście, są tacy, którzy na koronawirusie tylko zyskują. Na przykład prowadząca sprzedaż internetową firma Amazon kilkakrotnie zwiększyła swoje obroty – a w trzecim kwartale ub.r. jej zysk wzrósł (licząc rok do roku) o prawie 40 proc. Także producenci szczepionek liczą zyski. Pfizer liczy na 4 miliardy dolarów zysku, z czego połowa trafi do jego partnera, BioNTech; mniej zarobi Moderna i inne firmy. Owszem, bardzo wiele kosztowały badania, ale sporą ich część sfinansowały rządy i organizacje pozarządowe. Ale to jest jak w przypadku wojny: tam też są miliony ofiar, ale i tysiące tych, którzy czerpią zyski.