20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Sposób na trzeźwość

Ocena: 0.8
8713
Alkoholizm niszczy nie tylko osobę uzależnioną. To choroba całej rodziny. Gdzie szukać pomocy?
– W naszej wspólnocie każdy dostanie rzetelną informację o leczeniu. Wśród nas są ludzie, którzy przeszli różne terapie. I dla rodzin, i dla uzależnionych – mówi Marek Grunwald ze Wspólnoty Rodzin Katolickich z Problemem Alkoholowym w Legionowie. Przed laty wraz z żoną Bożeną sami potrzebowali pomocy. Dziś Marek jest terapeutą, a powstała z ich inicjatywy wspólnota pomaga wielu małżeństwom. Nie tylko w Polsce.


Choroba porządnych ludzi

– Jeśli ktoś raz utracił kontrolę nad piciem alkoholu, nigdy jej nie odzyska. Dlatego alkohol się dla mnie skończył – mówi Marek. – Próbowałem różnych sposobów. W czerwcu 1989 roku pojechałem do sanktuarium maryjnego w Rywałdzie. Tam, po spowiedzi, dostałem pokutę: powierzyć swoje życie Matce Bożej. Pokuta okazała się łaską, bo od tego momentu zaczęło się moje zdrowienie. Nie piję już od 25 lat.

Nie obyło się oczywiście bez solidnej terapii i pracy w grupach samopomocowych. – Pracując na Programie 12 Kroków, uznając swoją bezsilność wobec choroby, nabiera się siły. Pamiętam, że jestem bezsilny wobec alkoholu do dziś. I to mnie chroni przed wypiciem pierwszego kieliszka – mówi Marek. – Bo alkoholikowi nie szkodzi dwunasty kieliszek czy trzecie wino, tylko pierwszy łyk. Bez niego nie będzie kolejnych – podkreśla.

– Ludzie ciągle wstydzą się leczenia i samego słowa „alkoholik” – zauważa Marek. – Dlatego długo wypierają fakt, że są chorzy. Osoba uzależniona zawsze dowiaduje się o tym ostatnia. To jest choroba zaprzeczeń.

Wśród osób, z którymi pracuję są ludzie w bardzo różnym wieku. Najstarszy pan ma 80 lat. Przyprowadziła go wnuczka. Są też osoby niepełnoletnie, które już dotknął alkoholizm – zaznacza terapeuta. – Każdy może zachorować na tę chorobę. Tak samo jak na grypę. Czy będzie ministrem, księdzem, czy profesorem. Jeżeli ludzie by to pojęli, może postrzegaliby nas inaczej – akcentuje Marek. – Jak ktoś ma raka, to patrzy się na niego ze współczuciem. Bo to śmiertelna choroba. Alkoholizm też jest śmiertelną chorobą, ale niejeden najchętniej by na taką osobę splunął, bo często uważa się, że alkoholik to menel. A takich „sztandarowych” postaci jest maksymalnie 5 procent. 95 procent to tak zwani porządni ludzie – wyjaśnia Marek. W wielu z pozoru normalnych domach rozgrywają się prawdziwe dramaty.

Rodzina też choruje

– Zaczęłam szukać pomocy, bo już nie wyobrażałam sobie życia z alkoholem. I z tym, co mąż robi po alkoholu. Byłam skrajnie wyczerpana fizycznie i psychiczne. Czułam się potwornie winna. Bo całe lata mąż obwiniał mnie za swoją chorobę – wyznaje żona Marka, Bożena. – Piłem, „bo jestem taki nerwowy i mam taką żonę” – dorzuca Marek.

– To jest obrona przed tym, żeby samemu nie czuć się winnym. Dlatego alkoholik obwinia wszystkich wokół – wyjaśnia ks. Lucjan Szczęśniak, duszpasterz trzeźwości diecezji warszawsko-praskiej i opiekun duchowy Wspólnoty Rodzin Katolickich z Problemem Alkoholowym w Legionowie.

Bożena przez znajomego psychologa trafiła do warszawskich grup samopomocowych. Wówczas w całym mieście funkcjonowały tylko dwie. – Tam usłyszałam – relacjonuje – że ja też mam się leczyć, że cała rodzina jest chora. Że wszyscy musimy poddać się terapii, bo nie damy rady z alkoholikiem, jeżeli nie poznamy jego choroby. Dzięki terapii bliscy mogą pozbyć się niszczącego poczucia winy. Rodzina musi – choć to bardzo trudne – nauczyć się stosować wobec alkoholika zdrową, twardą miłość.

– Proszę sobie wyobrazić – tłumaczy Marek – taką sytuację: Człowiek stoi na taborecie i się chwieje. Otoczony jest bliskimi. Leci w jedną stronę – łapie go żona. Leci w drugą – łapie go mama. Żeby nie spadł, bo się potłucze. A niech się potłucze! Alkoholik ma ponieść konsekwencje swojego picia. Dopiero nie pomagając, pomożesz mu. To jest bardzo trudne, bo jak kochanego człowieka nie podtrzymać, gdy upada? Ale jeśli to robisz, kiedyś wpadnie ci w ramiona jako trup. Bez poniesienia konsekwencji alkoholik zapije się na śmierć – przekonuje terapeuta.

Abstynencja to za mało

Członkowie Wspólnoty Rodzin Katolickich z Problemem Alkoholowym podkreślają, że silna wola walce z chorobą alkoholową to za mało. – Są alkoholicy, którzy nie piją „w zaparte”. Ale bez leczenia, pracy nad sobą według programu, jest to skazane na niepowodzenie – mówi Ewa Świerczyńska, skarbnik wspólnoty. – Często takie osoby są nie do wytrzymania. Nie radzą sobie z emocjami i stają się po prostu tyranami w domu – podkreśla. – Abstynencja niczego nie gwarantuje. Chodzi o to, żeby osiągnąć trzeźwość.

– A trzeźwość – objaśnia Marek – to umiejętność rozwiązywania problemów po nowemu. Alkoholizm jest chorobą niedojrzałości emocjonalnej; my nie chorujemy na alkohol, tylko na nasze chore emocje.

– Abstynencja – dopowiada Bożena – nie gwarantuje, że w rodzinie będzie dobrze. Bo odchodzi tylko alkohol, a zaczynają się inne życiowe problemy, które przedtem alkoholik rozwiązywał pijąc.

– Alkohol powodował, że każdy funkcjonował w swoim świecie. Nauczył się żyć, rozwiązywać problemy rodzinne w pojedynkę. Nie można było liczyć na drugą osobę. Po jednej stronie były uprzedzenia, po drugiej wrogość. Trzeźwienie to nauka wspólnego życia, wspólnego podejmowania decyzji, wyznaczania sobie zadań – puentuje ks. Szczęśniak.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 20 kwietnia

Sobota, III Tydzień wielkanocny
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem.
Ty masz słowa życia wiecznego.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 55. 60-69
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter