Awantura o podręcznik Wojciecha Roszkowskiego do przedmiotu historia i teraźniejszość przyćmiła wszelkie inne kwestie związane z nowym rokiem szkolnym. Nietrudno zrozumieć, dlaczego.
Podręcznik (opieram się tutaj na wyimkach, bo książki nie miałem w ręku) dość jednoznacznie promuje antymodernistyczną i konserwatywną wizję, co musiało wzbudzić wściekłość lewicy. Inna sprawa, że promuje ją – przynajmniej w niektórych miejscach – w sposób, jak się zdaje, zbyt nachalny i mało subtelny. Jeśli zatem celem stworzenia przedmiotu i zwrócenia się do świetnego historyka o zdecydowanie konserwatywnych poglądach o napisanie podręcznika było przeciwstawienie się „postępom postępu”, to mam wątpliwości, czy będzie to skuteczne. Właściwie można już założyć, że nie. Reakcją wielu młodych ludzi, urabianych od lat w duchu obowiązkowego patriotyzmu państwowego, będzie najpewniej odrzucenie treści z książki prof. Roszkowskiego.
Szkoda, że w cieniu awantury o podręcznik do HiT zniknęło wszystko inne. Jako ojciec świeżo upieczonej licealistki wolałbym sprowadzić dyskusję na inne tory i rozmawiać przede wszystkim o stabilności programów nauczania, a także o tym, czego w nich jest za mało, czego za dużo i jak z tym wszystkim ma sobie poradzić polska szkoła.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 36 (879), 04 września 2022 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 08 września 2022