Byłam już mamą
Zapalenie płuc. Potworna gorączka, ból i wrażenie, że nie da się z tego wyjść. Najsilniejsze leki ratują życie, ale zaraz pojawia się kolejne zaskoczenie. Ciąża? Jak to się stało? Przy takiej chorobie? Idzie do ginekologa i wyciąga długą listę przyjętych leków. – Chyba nie chce pani urodzić tego dziecka? – słyszy.– Byłam już matką dwójki dzieci. Słowa „jest pani w ciąży” w naturalny sposób wywołały piękne wspomnienia z ciąży, porodu, lęków, trudu i pierwszego uśmiechu moich dzieci. Nikt mi nie powie, że dwie kreski na teście ciążowym to tylko zlepek komórek.
– Skąd mieliście pewność, że to trzecie będzie niepełnosprawne? Z ulotki z informacjami o antybiotyku?
– Nie mieliśmy pewności, tylko przypuszczenia lekarzy. Medycyna 25 lat temu nie miała do dyspozycji tej klasy sprzętu i dzisiejszej wiedzy. W moich wspomnieniach jest to czas niekończących się rozmów o tym, który antybiotyk powoduje uszkodzenie których narządów wewnętrznych dziecka: serce, wątroba, śledziona – wszystko miało być chore.
– Był to głęboki PRL i aborcja była czymś powszechnie akceptowanym, ale ja od dzieciństwa miałam pogląd na aborcję. To wynika z historii mojego poczęcia i świadomości, jaką ofiarę gotowi byli ponieść moi rodzice, aby dać mi życie. Zaczęli się starać o adopcję dziecka wtedy, gdy lekarze stwierdzili problemy z płodnością u obojga. Nie mając nadziei na własne potomstwo, nie wahali się adoptować niemowlęcia po zapaleniu opon mózgowych i urodzonego przez matkę chorą psychicznie. Siostra miała dziesięć lat, gdy ja się urodziłam.
– Jakim sposobem dałaś się namówić przy takich poglądach? – nie daję spokoju.
– Pamiętam decydującą w mojej świadomości rozmowę ze znajomą lekarką. „Ja też jestem katoliczką i nie popieram aborcji, ale...” – mówiła. „Potem leżą takie dzieci miesiącami na szpitalnych łóżkach, a i tak nie można ich wyleczyć”. Pomyślałam, że ono będzie zajmowało łóżko zdrowym dzieciom, które można by uratować. Kluczowym antybiotykiem w moim zapaleniu płuc była chyba gentamycyna. To lek rzeczywiście niebezpieczny dla płodu, ale czytając współczesne opracowania medyczne, mam wątpliwości, czy na tak wczesnym etapie ciąży brane przeze mnie antybiotyki mogły przedostać się do płodu i go uszkodzić, skoro nie było jeszcze łożyska. Jestem inżynierem i ignorantką w tematach medycznych. Nie daliśmy mu szansy.
Czasu nie cofnę
Szpitalny korytarz, koszula, kapcie – oczekiwanie na zabieg. Duża witryna, taka jak w drzwiach balkonowych, ale bez klamki, a za nią śnieg. Bożena do dziś pamięta swoje myśli: „Szkoda, że nie ma tu klamki, żeby wyjść i pójść przed siebie”. Potem jej kolej, fotel ginekologiczny, pełna narkoza. Po wybudzeniu kobieta w białym fartuchu mówi: „No, wszystko jest w porządku”.Przychodzi myśl: „Nic nie jest w porządku”. Następnego dnia siada do swojego biurka w pracy, jak gdyby nic się nie stało. Apatyczna, gnuśna, wszystko robi niejako na rozkaz. Najłatwiej pozbierać się w pracy, zwłaszcza że praca wymaga skupienia uwagi, wymyślania rozwiązań, szukania błędów. Gorzej z nudnymi zadaniami w domu, niekończącymi się obowiązkami i drobnymi przykrościami. Najgorzej z małżeńskim łożem.
Nasza niepełnosprawna córka w swoim upośledzeniu nauczyła ojca miłości, która daje, niczego dla siebie w zamian nie oczekując |
Mąż coraz częściej mówi, że chciałby mieć jeszcze trzecie dziecko. Nie tamto trzecie, ale nowe trzecie dziecko. Bożena stawia warunek: oboje rzucą papierosy i zmienią mieszkanie. Mąż namawia rodziców, aby pomogli kupić duży dom. Ten, który spełnia oczekiwania wszystkich, wymaga kapitalnego remontu. Dzieci, praca i budowa skutecznie oddalają myśli od głównego problemu.
Trzy lata po aborcji zaczyna się polityczna dyskusja wokół ustawy antyaborcyjnej.
– Czułam złość. Stało się jasne, że wciąż to przeżywam. Wizyta u psychiatry ani spowiedź nie dały ulgi. Dopiero rozmowa z dziećmi. Syn miał osiem lat, córka pięć. Zaczęłam im mówić, że mieli mieć siostrę albo brata, ale to dziecko miało być bardzo chore. Zaczęłam płakać, że jest mi bardzo źle, bo dzieci się kocha w zdrowiu i w chorobie, a ich dwoje zawsze będę kochać. Płakałam i coś jeszcze mówiłam, kiedy ich małe rączki zaczęły mnie głaskać.