Iluż dorosłych obchodzi jakaś „szkolna” poezja, zwłaszcza jeśli nie stanowi o ocenie z polskiego? I czy to ważne? Okazuje się, że jednak bardzo ważne.
fot. Pixabay, CC0Wchodzących do tej szkoły wita piękny, naturalnej wielkości fotograficzny portret zadowolonego Jana Pawła II z laseczką, wśród zieleni i na tle błękitnego nieba. Nie wiem, jak inni, ale ja zawsze mam ochotę uśmiechnąć się w odpowiedzi – w poczuciu, że po to właśnie portret wisi: aby przypominać, że św. Jan Paweł II jest tu z nami.
Podobne myśli nachodzą mnie, kiedy – goszcząc na szkolnych wydarzeniach – mam okazję słuchać, jak uczniowie, dzieci i młodzież, fantastycznie rozśpiewani dzięki niestrudzonej pracy ulubionego Pana Grzesia, czyli Grzegorza Sieradzana, wybitnego pedagoga, ciągną cienkimi i mocniejszymi głosami szkolny hymn:
Na głębie, duszo, na głębie
Srebrzyste wypuść gołębie
Z kwitnącą różdżką oliwną.
Gołębie skrzydła rozwiną,
Z radosną wrócą nowiną,
Przyfruną z wieścią przedziwną:
Że Bóg nam sady hoduje,
Bóg Jasny – Dom nam buduje
I tańcząc kroki odmierza.
Słońce do Boga się śmieje,
A ponad Domem jaśnieje
Tęcza naszego Przymierza.
Jan Paweł II, święty w niebie, nie może się nie uśmiechać! Ten piękny tekst autorstwa Juliana Tuwima (tak!) z jego młodzieńczego, wydanego w 1918 r., tomiku „Czyhanie na Boga” został kiedyś przez twórców warszawskiej Szkoły Podstawowej Przymierza Rodzin im. Jana Pawła II – jeszcze za życia naszego papieża – wybrany na hymn szkoły. O skomponowanie muzyki poproszono muzyka również niezwykłego, mianowicie Michała Lorenca. Uczniowie zapewne znają autorów swego hymnu; co do rodziców szkolnych nie byłabym już taka pewna. Iluż bowiem dorosłych obchodzi jakaś „szkolna” poezja, zwłaszcza jeśli nie stanowi o ocenie z polskiego? I czy to ważne? Okazuje się, że jednak bardzo ważne.
I jeszcze inne pytanie: czy teraz hymn może być zagrożony? Czy jego zdecydowanie biblijne przesłanie – pełne radości i nadziei – może zostać wypaczone i przejęte przez ideologów, użytkowników i „wyznawców” sfałszowanej sześciobarwnej tęczy? Są przecież żądni czynu, działają z deklarowaną wprost złą wolą, oczekując nie tylko rechotu gawiedzi, ale i wzrostu swoich szeregów.
W ostatnich miesiącach kilka razy pytałam – siebie i czytelników – czy rzeczywiście mamy prawo na nich tylko się oburzać, czy na pewno nie mamy sobie nic do zarzucenia. Pisałam o nowej ekspansji wrednego tygodnika i złowrogich spektaklach na scenie warszawskiego teatru, pytając, dlaczego właściwie są wystawiane skoro – podobno – prokuratura bada zażalenia w ich sprawie. Ale czy bada? I czy w ogóle zostały złożone?
Zadaliśmy takie pytania także w redakcyjnym gronie, i stąd na stronie obok prawnicza instrukcja, co robić, jak działać i od czego zacząć, żeby nie być tylko „święcie oburzonym”. Z tego bowiem nic jeszcze nie wynika. Z tego, że mamy rację – też nie. Trzeba tę rację egzekwować, trzeba wykorzystywać metody gwarantowane przez praworządne państwo. Ale najpierw trzeba mówić „nie” i uczyć tego nasze dzieci.
Może to będzie właściwy krok na rozpoczęcie obchodów stulecia urodzin Jana Pawła II. Żeby i one nie zostały zamienione na coś zupełnie przeciwnego.