28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

W dużych nadzieja

Ocena: 0
2333

Ratunek dla demografii czy pijawki społeczne? Rodziny wielodzietne wciąż wydają się ewenementem. Kiedy zaczniemy je doceniać?

– Kiedy miało się urodzić nasze trzecie dziecko, usłyszeliśmy od rodziny, że to szaleństwo; kiedy informowaliśmy o czwartym telefonicznie, bo mieszkamy daleko, ojciec trzasnął słuchawką – opowiadają Natalia i Marek (imiona zmienione na ich prośbę). – Od znajomych słyszeliśmy, że skąd my na to weźmiemy, a w sklepie zdarzyło się spotkać z komentarzami na temat zabezpieczania się. W pracy szef tylko przewrócił oczami.

 

Błogosławiony bałagan

Mają wiele znajomych rodzin wielodzietnych, ale gdy patrzą w głąb społeczeństwa, zastanawiają się, kiedy za dużą rodzinę uznawany będzie model 2+2. – Ludzie zasłaniają się względami finansowymi, ale często chodzi tylko o wygodę – mówi Natalia.

Natalia i Marek mają trzech synów i córeczkę. Natalia jest pediatrą, ale na razie pracuje w domu. – Wiele razy słyszałam, jak to „siedzę w domu” – mówi. – Samo rozprowadzenie dzieci po szkołach i do przedszkola, na zajęcia dodatkowe, chodzenie z nimi na plac zabaw to kilka godzin biegania. Młodszego synka prowadzamy na zajęcia techniczne, córeczkę – na balet, a każde ze starszaków chodzi do innej szkoły: jeden syn do zwykłej podstawówki, drugi – do muzycznej.

Jak przyznaje Marek, w domu próżno szukać ciszy, ale… – Kiedy chodzimy do znajomych z jednym czy dwójką dzieci, zazdrościmy może porządku w mieszkaniu i tego, że dla każdego dziecka jest więcej czasu, lecz z drugiej strony porządek jest dla człowieka, a nie na odwrót, a to, czego dzieci z rodziny wielodzietnej dostaną mniej od rodziców, wyrówna im rodzeństwo – zaznacza.

Niestety, praca w domu, czyli wychowywanie dzieci, w Polsce wciąż jest traktowana jako bezwartościowa. Taka matka nie ma ani pensji, ani zabezpieczeń socjalnych. Kiedy przygotowywanie do życia, wychowanie i wykształcenie dziecka zacznie być przez państwo doceniane?

 

Dobro ekonomiczne?

Niewielkie zainteresowanie rodzinami wielodzietnymi w Polsce, wciąż traktowanymi jako zjawisko, ma także odzwierciedlenie na poziomie badań naukowych. – Kiedy zabierałam się za pisanie pracy dyplomowej o kondycji takich rodzin w naszym kraju po 1989 r., zauważyłam, że ostatnie większe rozprawy na ten temat miały miejsce w latach 90., zwłaszcza w 1994 – w Międzynarodowym Roku Rodziny ogłoszonym przez ONZ i rozgłaszanym przez Jana Pawła II. Po 2000 r. zainteresowania przesunęły się w stronę polityki senioralnej oraz rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi – mówi Bogusława Odyniec, absolwentka Nauk o Rodzinie w Instytucie Polityki Społecznej na Wydziale Dziennikarstwa UW. – W tej chwili, w dramatycznej sytuacji demograficznej, do wątku dużych rodzin wracają ci, którzy zauważają w nich potencjał populacyjny – komentuje.

I przyznaje, że nawet na studiach o rodzinie nie było odrębnego przedmiotu czy choćby jednego tematu zajęć poświęconego rodzinom wielodzietnym. Przyszłych pracowników społecznych i konsultantów poradni rodzinnych uczono, że podstawowy model rodziny to 2+2, kobieta ma się realizować w pracy, a dziecko, traktowane jako „dobro ekonomiczne”, ceni się ze względu na „jakość”, a nie „ilość”.– Nie dziwi potem niechęć urzędników, nie zawsze dobrze nastawionych do dużych rodzin – kwituje absolwentka; sama ma pięcioro rodzeństwa oraz 15 siostrzeńców i bratanków.

Pojęcie prawne dużej rodziny wprowadził dopiero Związek Dużych Rodzin 3+ w swoim statucie – w żadnym dokumencie, także w Konstytucji, nie ma bowiem ujednoliconej definicji rodziny wielodzietnej ani rodziny w ogóle; każdy dokument ma własną definicję. ZDR3+ określa ją – w oparciu o ustawę o pomocy społecznej – jako małżeństwo kobiety i mężczyzny mające troje i więcej dzieci.

– Jednak z demograficznego punktu widzenia troje dzieci powinno być normą, a rodzina wielodzietna zaczynać się od czworga – ocenia Bogusława Odyniec. – Przed II wojną światową za dużą liczbę potomstwa uchodziło pięcioro i więcej dzieci, dziś troje wydaje się heroizmem. CBOS w badaniach za 2013 r. podaje, że jedna piąta polskich rodzin (20 proc.) ma jedno dziecko, dwoje – niespełna jedna trzecia (31 proc.), a troje dzieci ma co ósma rodzina (13 proc.). Tak więc nawet istniejące rodziny wielodzietne nie są w stanie wypełnić tej luki demograficznej.

 

Jak się widzą

Choć postrzegane są jako ewenement, rodziny wielodzietne nie uważają siebie za herosów. Bogusława Odyniec przeprowadziła pogłębione wywiady z 10 dużymi rodzinami. – Nie wszystkie planowały tak liczne grono dzieci, ale wszystkie są szczęśliwe z ich powodu – przyznaje badaczka. – Duża rodzina uczy planowania finansowego, logistyki, empatii, szukania rozwiązań satysfakcjonujących wiele osób. Rodzice przyznają, że dzieci dają im poczucie młodości i nadzieję, że na starość nie zostaną sami. Poza tym w tak licznej rodzinie zawsze znajdzie się lekarz, prawnik, nauczyciel, muzyk. Jedna z matek przyznała, że jako rodzice trójki dzieci czują się z mężem mniej obciążeni niż jako rodzice jednego dziecka. Przy kolejnych dzieciach rodzice uczą się, że nie są one z porcelany, że nie jedzie się z katarem do szpitala, a gdy dorosłym trudno wpłynąć na najmłodszą latorośl, drogę dotarcia do niej znajdzie starsze rodzeństwo.

Poza tym dzieci z dużych rodzin naturalnie zyskują cechy potrzebne człowiekowi i obywatelowi. Siłą rzeczy pozbawione są wielu dóbr, które w rodzinach małodzietnych są uważane za oczywiste: osobny pokój, własny rower. – Choć mamy duży dom, najchętniej przesiadujemy wszyscy razem w kuchni – przyznaje Bogusława Odyniec. – Mimo trudności finansowych rodzice posyłali mnie na kursy językowe i naukę gry na flecie. Moim niespełnionym marzeniem jest kurs rysowania, ale musiało starczyć jeszcze dla reszty sióstr i braci. Wszyscy to rozumiemy. Rowerem można się wymieniać, a zamiast na drogi obóz za granicę, można jechać pod namiot nad jezioro – z zyskiem dla więzi.

 

Po transformacji

Rodziny wielodzietne twierdzą, że dzieci dają im w życiu cel inny niż pieniądze. Ale bez pieniędzy żyć się nie da. Choć rodzice wielodzietni są o wiele bardziej przedsiębiorczy i nieraz zarabiają więcej niż rodzice mniej dzietni, ich rodziny tego nie odczuwają, bo zarobki inaczej się rozkładają. Mimo to mają poczucie, że odbierani są jako „społeczne pijawki”. – A wnoszą dużo więcej do społeczeństwa, niż mogą od niego dostać w postaci ewentualnej pomocy finansowej, wychowują kolejne pokolenia obywateli: rodziców, pracowników, podatników – stwierdza Bogusława Odyniec.

– Kiedyś ludzie nie mieli pralki, lodówki i mieli po pięcioro, siedmioro dzieci. Po 1989 r. zapanowała moda na wysoki poziom życia, na kulturę sukcesu – zachłysnęliśmy się zarabianiem i wydawaniem pieniędzy. Sami sobie mnożymy potrzeby, często „pomagają” nam w tym reklamy. Z tym, że nie są to potrzeby, ale zachcianki. Jak to się przekłada na wychowanie dzieci? W rodzinach małodzietnych zdarza się, że rodzice koncentrują się na zaspokajaniu potrzeb materialnych, zdrowotnych, rekreacyjnych dzieci – kosztem kontaktu z nimi. W dużych rodzinach nie starcza pieniędzy na wszystkie atrakcje, ale kontakt między ludźmi siłą rzeczy jest żywo podtrzymywany, bo choć ojciec pracuje dużo, to matka z reguły pozostaje obecna w domu. Kiedy ludzie mówią, że nie stać ich na dzieci, sądzę, że mają na myśli spełnianie zachcianek, a nie potrzeb; danie dziecku „wszystkiego, co najlepsze” – w rozumieniu dóbr konsumpcyjnych, a nie więzi – mówi badaczka.

Ale bariery jednak są: to między innymi brak stabilności ekonomicznej, problemy z pracą i ubezpieczeniami w razie pracy w domu, brak odpowiedniej liczby placówek opiekuńczo-wychowawczych oraz kwestie psychologiczno-społeczne – obawa przed łatką „rodziny patologicznej”. Rozmówczyni Bogusławy Odyniec opowiada, jak poszła do ginekologa w trzeciej ciąży i usłyszała: „Osiemnasty tydzień! Uuu, legalnie to już nic się nie da z tym zrobić”.

Z demograficznego punktu widzenia 
troje dzieci powinno być normą, 
a rodzina wielodzietna powinna 
zaczynać się od czworga dzieci

– Co dziesiąte małżeństwo z trojgiem dzieci i co piąte z czworgiem żyje na poziomie minimum egzystencji – Bogusława Odyniec przedstawia wyniki badań. Dwie trzecie dużych rodzin zaspokaja swoje potrzeby na poziomie dostatecznym, a jedna trzecia dotknięta jest deprywacją podstawowych potrzeb. Świadczenia są zbyt zbiurokratyzowane, a kultura ich obsługi – niska. Często zabijają przedsiębiorczość. Typowy przykład: ojciec rodziny w jednym roku brał nadgodziny, przez co dochód rodziny podzielony na osobę przekroczył próg dochodowy. Pozbawiło to rodzinę dodatku mieszkaniowego i zasiłku na kolejny rok, w którym ojciec nie mógł już dorabiać.

 

Co od państwa?

Wśród potrzeb, które wymieniają rodzice wielodzietni, są: pomoc mieszkaniowa, łatwiejszy dostęp do przedszkoli, zasiłki i ubezpieczenie medyczne oraz emerytalne dla matek, możliwość podatkowego rozliczania się całą rodziną (dochód żywiciela rodziny dzieliłby się na tyle osób, z ilu się ona składa), wycofanie VAT-u na ubranka, buty, podręczniki, pieluchy, rozszerzenie listy placówek na Karcie Dużej Rodziny i uczynienie ich atrakcyjniejszymi.

Wszystkie te postulaty nasza redakcja przesłała odpowiednim ministerstwom. Jak dowiadujemy się w biurze prasowym Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, jednym z priorytetów rządu będzie program mieszkaniowy skierowany do osób o niskich dochodach. Pomogą w tym mechanizmy redukcji kosztów budowy mieszkań – m.in. dostarczenie gruntów publicznych. Założenia zostaną zaprezentowane w pierwszej połowie tego roku.

Jak zauważa Ministerstwo Finansów, mimo braku w ustawie PIT rozwiązań dotyczących tzw. ilorazu rodziny, istnieją inne mechanizmy, których zastosowanie przynosi rodzinom wielodzietnym wymierną korzyść finansową: wspólne opodatkowanie małżonków, odliczenia na kolejne dzieci (przy czworgu to blisko 7 tys. zł rocznie).

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zaznacza, że od 1 stycznia wprowadzono przepisy, zgodnie z którymi dokumenty potrzebne do wypłaty świadczeń są przekazywane między właściwymi organami samorządowymi. Jak ministerstwo chce wpływać na pozytywny wizerunek dużych rodzin? Na razie Karta Dużej Rodziny sprawia, że rodziny te pokazują swoją aktywność na różnych polach.

Monika Odrobińska
Idziemy nr 8 (542), 21 lutego 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter