- Obleganie Sejmu nic nie da. Dawanie żywej gotówki nie zmieni nic. Nie da wsparcia osobom z niepełnosprawnością, a tylko utrudni - mówił dr Bawer Aondo-Akaa.
fot. PAP/Paweł SupernakNiepełnosprawni, którzy przyszli w poniedziałek przed Sejm chcą spotkać się z marszałkiem Markiem Kuchcińskim w celu umożliwienia im rozmów z Jakubem Hartwichem i Adrianem Glinką.
"Bardzo byśmy chcieli, żeby ten protest się już zakończył, z tego względu, że widać na portalach społecznościowych i ogólnie w opinii publicznej, że niepełnosprawni mają coraz gorszą opinię. Uważam, że jest to spowodowane tym protestem" - powiedział jeden z niepełnosprawnych Jan Jakub Tyka, który przyjechał z Bielska Podlaskiego.
Dodał, że niepełnosprawni chcieliby się spotkać z protestującymi w Sejmie niepełnosprawnymi Jakubem Hartwichem i Adrianem Glinką - po to, aby porozmawiać z nimi bez udziału ich rodziców. "Chcielibyśmy poznać, co oni tak naprawdę myślą bez obecności matek" - powiedział Tyka. Zaproponowali, aby spotkanie odbyło się w pomieszczeniach Sejmu.
"Tu nie chodzi o zakończenie rozmów, tu chodzi o merytorykę. Nie powinno się krzyczeć, tylko merytorycznie rozmawiać. Obleganie Sejmu nic nie da. Dawanie żywej gotówki nie zmieni nic. Nie da wsparcia osobom z niepełnosprawnością, a tylko utrudni" - mówił w rozmowie z dziennikarzami dr Bawer Aondo-Akaa.
Kilkakrotnie podkreślił też, że nie popiera Prawa i Sprawiedliwości, ale popiera niektóre z programów społecznych, jakie rząd PiS realizuje, m.in. program Dostępność Plus. Powołując się na dane GUS ocenił również, że "żywej" gotówki potrzebuje jedynie 10 proc. niepełnosprawnych, głównie tych z niepełnosprawnością sprzężoną, natomiast pozostała grupa jest w stanie pracować zdalnie, na warsztatach terapii zajęciowej (WTZ) lub "na zasadach wolnego rynku".
Tego samego dnia swoją wizytą w Sejmie wsparł protestujących opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych Lech Wałęsa. Jedna z uczestniczek protestu zwróciła się do Wałęsy z prośbą, żeby został z nimi. "Ja chcę zwyciężać z wami, a nie siedzieć. (...) Ja za chwilę muszę, na 18, być w Puławach, tam mam wielkie spotkanie. Nie mogę - tak jak wam nie mogłem odmówić, tak nie mogę do Puław dzisiaj odmówić" - odpowiedział były prezydent.
Protestujący apelowali też do b. lidera Solidarności m.in., żeby napisał do górników, aby przekonać tę grupę do poparcia ich postulatów. "Być może z pana ust, jeśli pan to powie, może oni wtedy pochylą nad tym problemem i będzie ta solidarność, o którą tak bardzo prosimy" - mówiła jedna z protestujących.
Były prezydent przekonywał w odpowiedzi, żeby zastanowić się, czy nie ma innej grupy, która jest "jeszcze bardziej skuteczna, a niekoniecznie liczebna".