23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wesele bez wódki

Ocena: 0
3196

Pomysł wesela bezalkoholowego najpierw trzeba było okupić sprzeciwem najbliższych. A potem przyszły dobre zmiany.

fot. arch. Stowarzyszenia Wesele Wesel

– Oboje byliśmy zgodni: chcemy mieć wesele bez alkoholu – mówią Teresa i Piotr Mazurowie, małżonkowie od 27 lat. To było dla nich naturalną konsekwencją członkostwa w Krucjacie Wyzwolenia Człowieka, do której przystąpili jako oazowicze, ślubując, że nie będą alkoholu pić, kupować i częstować nim innych. – Presja rodziny, która obstawała za „normalnym” weselem, była duża. Postawiliśmy sprawę jasno: wobec tego weźmiemy ślub na pielgrzymce. Dopiero wtedy rodzina przystała na przyjęcie bez alkoholu.

 


CO LUDZIE POWIEDZĄ?

Panowała jeszcze wtedy niepisana tradycja: jeśli ktoś nie znalazł się pijany pod stołem, to jakby wesela nie było. – Prawie połowa zaproszonych gości zapowiedziała, że nie przyjdzie na przyjęcie bez alkoholu. Zaprosiliśmy więc na ich miejsce innych. Okazało się jednak, że zwyciężyła ciekawość. Przyszli i jedni, i drudzy, a my mieliśmy problem z usadzaniem gości – opowiada Piotr, przypominając, ze nie było wówczas specjalnych wodzirejów, trzeba było szukać pomysłów na zabawienie gości. – Znajomi polecili nam parę taneczną, która prowadziła zabawę w przerwie gry orkiestry. Wszyscy świetnie się bawili. Ciocie, które wychodziły po przyjęciu z trzeźwymi mężami, bardzo nam dziękowały, choć może wujkowie mieli nieco minorowe miny. Pozytywne echa tego wesela mamy do dzisiaj.

Małgorzata i Józef Gackowie też spotkali się z oporem rodziny: „Wesele bez alkoholu? Co ludzie powiedzą?!”. – A co mówią, kiedy w rodzinie jest problem alkoholowy, czy wtedy pomagają? – pyta Józef. – Uważam, że jeśli ktoś ma przyjść na wesele tylko z tego powodu, że będzie tam alkohol, to nie jest do końca przyjacielem. Poza tym kultura wymaga uszanowania woli osoby zapraszającej. Skoro ślub zawiera się pod wodą albo skacząc na spadochronie, to dlaczego wesele bez alkoholu budzi sprzeciw? Wiele czasu musieliśmy przekonywać – opowiada Józef. – A wesele było góralskie, bo mąż pochodzi z Podhala, więc tym było trudniej – dorzuca jego żona.

Opory rodziny zgasiła postawa górala zaangażowanego w organizację przebiegu uroczystości. Jeden z pytaców, czyli osób zapraszających gości do zabawy, prowadzących konno orszak, a potem obrzęd cepca, czyli oczepin, skwitował: „A dlaczego nie?”.

– Postaraliśmy się, żeby było coś w zamian. Kucharki stanęły na wysokości zadania w wymyślnych potrawach. To był czas, kiedy wszystko było na kartki. Znajomi pomogli, przynieśli różne owoce. Kartki na alkohol wymienili na kartki na słodycze, których na stołach znalazło się mnóstwo. Wesele mieliśmy piękne, byłam ubrana w góralski strój, goście bawili się do siódmej rano. Ksiądz proboszcz był mile zaskoczony, że następnego dnia w niedzielę goście przyszli na Mszę Świętą i przyjęli Komunię – wspomina Małgorzata – bo wujkowie, którzy przyjechali z alkoholem w bagażniku, bawili się dobrze na trzeźwo.

– Dzień ślubu to bardzo ważne wydarzenie, bo przyjmuje się wtedy także odpowiedzialność za drugą osobę – uważa Mieczysław Kłopotek. – Chciałem oszczędzić żonie przeciągania młodych, jak koty w wojsku, przez różnego rodzaju nieprzyzwoite zabawy, jak na przykład rozpoznawanie panny młodej po kolanach w gronie innych pań. Pod wpływem alkoholu ludzie potrafią zachowywać się w sposób niekulturalny. Z tego powodu myślałem o weselu bez alkoholu – opowiada. Oboje z narzeczoną nie byli wtedy zadeklarowanymi abstynentami, ale alkohol do zabawy nie był im potrzebny.

– Zastanawiałem się jak rodzice zareagują na nasz pomysł. Szykowałem w myślach przemowy, że małżeństwo to ważna rzecz dla przyszłości rodziny i dla państwa, a to kłóci się z piciem. Kiedy oznajmiłem o naszych planach, o dziwo, zostały przyjęte bez oporu – wspomina Mieczysław.

– Pojechałam z tatą na rozmowę z zespołem, który miał grać na przyjęciu. Dla nich miało to być pierwsze w życiu wesele bezalkoholowe, ale grali często na dancingach, więc orzekli, że dadzą radę – dodaje jego żona Beata.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter