28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Więcej niż związek zawodowy

Ocena: 0
1438

Do dziś aktualne pozostaje pytanie, dlaczego ludzie dawnej „Solidarności” tak szybko, choć na różne sposoby, roztrwonili swój autorytet – także w sferze moralnej.

fot. xhz

W przededniu 40. rocznicy Porozumień Sierpniowych otwierających drogę do powstania „Solidarności” tygodnik „Newsweek” przyozdobił swoją okładkę twarzą Jerzego Urbana. Przedstawionego w tekście w środku gazety jako cynik, ale także malowniczy człowiek. Z tezą, że dla młodych ludzi Urban to facecjonista, tropiciel absurdów III RP.

 


URBAN, GIEREK – TWARZE EPOKI

Wybór tej właśnie postaci jako swoistego patrona zdrowego rozsądku jest więcej niż symboliczny. Urban jako rzecznik prasowy rządu Wojciecha Jaruzelskiego był śmiertelnym wrogiem „Solidarności”. Można było odnieść wrażenie, że nie traktował wojny z nią jako wyłącznie politycznej. Że przeciwstawiał idealizmowi tego ruchu swoją filozofię ześwinienia Polski i Polaków.

Urban uzasadniał represje stanu wojennego. Był jednym z organizatorów nagonki na ks. Jerzego Popiełuszkę. Ciekaw jestem, jak odbierają tę okładkę ludzie, którzy do „Newsweeka” pisują, a kiedyś byli związani z tradycją solidarnościową.

Inne zjawisko jest dla mnie jeszcze bardziej wymowne. Oto bracia Michał i Wojciech Węgrzynowie kręcą właśnie teraz film o Edwardzie Gierku. Z opisów projektu wynika, że pierwszy sekretarz Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zmieciony przez strajki w sierpniu 1980 r., ma być tam potraktowany z sympatią.

Nie oceniam filmu, którego nie znam. Przypomnę tylko, że choć bezpośrednim powodem strajku w Stoczni Gdańskiej (a właściwie fali strajków, bo zaczęło się już w lipcu w Lublinie) były kwestie ekonomiczne, niezadowolenie z braku towarów na rynku i z cen żywności, to protesty były podszyte oburzeniem na arogancki, korupcyjny styl rządzenia tamtej ekipy.

Owszem, Gierek nie zdecydował się wtedy na użycie siły. Ale przedstawianie go jako dobrotliwego wujaszka to gruba przesada. Patronował represjom z roku 1976 przeciw strajkującym robotnikom Ursusa czy Radomia. To na jego polecenie bito ich na komendach. To jego system rządzenia doprowadził do zamordowania w Krakowie studenta Stanisława Pyjasa. To on wpisał do konstytucji PRL przewodnią rolę Partii i przyjaźń z ZSRR. Radziłbym o tym wszystkim pamiętać.

 


JAKA BYŁA „SOLIDARNOŚĆ”?

Jeśli chce się dziś zrozumieć ducha „Solidarności”, łatwiej go znaleźć nie w dzisiejszych polskich gazetach czy w popkulturze, ale choćby w tym, co dzieje się na Białorusi. Różnica jest taka, że postkomunistyczny dyktator Alaksandr Łukaszenka zdecydował się od razu na brutalne represje. W Polsce miały one miejsce dopiero po wprowadzeniu stanu wojennego, po 13 grudnia 1981 r. Ale mamy ten sam spontaniczny charakter wystąpień. Chaos programowy i dopiero poszukiwanie przywódcy. Na początku to jest przede wszystkim odruch godnościowy.

W Polsce zaowocował on właśnie „Solidarnością”. Formalnie była związkiem zawodowym, ale tak naprawdę czymś dużo więcej. Można powiedzieć, że masowym ruchem protestu organizującym coś na kształt narodowego zrywu. Rewindykacje obejmowały wszystkie sfery życia – od roszczeń ekonomicznych (choć i próby nadania systemowi większej racjonalności w zarządzaniu przedsiębiorstwami) po obronę narodowej i religijnej tożsamości, czemu sprzyjał autorytet Kościoła i zwłaszcza Jana Pawła II. Pośród 21 postulatów spisanych w Stoczni Gdańskiej była Msza Święta w radiu i telewizji. Ten akurat postulat został spełniony.

„Solidarność” była robotnicza. Stanowiła spełnienie żądań załóg wielkich zakładów pracy. Które, jak żartowano, wreszcie uwierzyły, że są klasą rządzącą. Towarzyszył temu swoisty pracowniczy mesjanizm przejęty z socjalizmu, choć także i niepodległościowe odruchy romantyczne. Robotnicy byli zapatrzeni w tradycję Armii Krajowej, państwa podziemnego. Skądinąd szybko tworzony związkowy aparat zaspokajał też aspiracje robotników czy techników do bycia kimś więcej. To był przypadek Lecha Wałęsy, ale i większości szefów solidarnościowych regionów.

A zarazem „Solidarność” była ogólnonarodowa. Nieprzypadkowo przyjęła strukturę terytorialną. Nadrzędna miała być solidarność różnych grup społecznych, ważniejsza niż postulaty poszczególnych zakładów czy branż. Wokół „Solidarności” pączkować zaczęły inicjatywy rozmaitych środowisk: rolników, studentów, pracowników naukowych czy ludzi kultury. To wielka lekcja obywatelskiego zaangażowania. Owszem, realizowanego mocno na oślep, czasem bezładnie i bez konsekwencji. To jednak naturalne w społeczeństwie żyjącym dopiero co w systemie miękkiego, ale jednak totalitaryzmu, gdzie wszystko robione jest na rozkaz, pod czujną kontrolą odpowiednich instancji PZPR.

„Solidarność” nie była ani prawicowa, ani lewicowa. Po lewicy dziedziczyła przywołany już robotniczy mesjanizm oraz egalitaryzm. Po prawicy – więź z religią i patriotyzmem, na tyle jednak ogólną, że mieściły się w niej osoby i środowiska o diametralnie różnych tożsamościach ideowych.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter