Jednym z remediów na lawinowo pogarszającą się kondycję psychiczną dzieci i młodzieży jest… wolontariat. Zaangażowanie w bezinteresowną pomoc uczy aktywności, przełamuje samotność, sprawia, że można poczuć się potrzebnym i wartościowym. Przywraca życiu sens.
Stan zdrowia psychicznego młodzieży jest alarmujący. Z powodu śmierci samobójczej raz na dekadę z mapy naszego kraju znika miasto wielkości Ełku czy Bełchatowa. Co więcej, na każdą 28-osobową klasę przypada średnio dwóch uczniów po próbie samobójczej. Chęć odebrania sobie życia jest jednym z ostatnich objawów depresji – choroby, która coraz częściej dotyka również dzieci i młodzież. Z badania przeprowadzonego przez Fundację Unaweza wynika, że młodzi przejawiają dramatycznie niski poziom samooceny, nie lubią siebie, czują się bezużyteczni i uważają się za mniej wartościowych od innych. Powody są liczne i bardzo złożone: zaburzenia psychiczne, samotność, doświadczenie pandemii i wojny, przemoc domowa lub rówieśnicza, brak rozmowy, czasu i uwagi ze strony opiekunów. Stąd różne są też propozycje zapobiegania problemowi. Wśród najistotniejszych wymienia się pomoc specjalistyczną i bliską relację ze słuchającymi i wspierającymi rodzicami.
Jednak działaniem profilaktycznym może być również wolontariat. Zmusza do wyjścia z domu, ku ludziom. Bycie w grupie daje szansę nawiązania wartościowych relacji z rówieśnikami w rzeczywistym świecie. Kontakt z biedą i samotnością przekierowuje uwagę z siebie samego na innych i pozwala
poczuć się potrzebnym i wartościowym. W obliczu dobra, jakie oferuje wolontariat, nie powinien dziwić wniosek, jaki ze swojego badania wysnuli naukowcy z brytyjskiego University of Exeter Medical School – twierdzą, że „ludzie udzielający się w wolontariacie rzadziej cierpią na depresję, odczuwają większą satysfakcję z życia i wyższy poziom dobrostanu psychicznego”.
MŁODZI BOHATEROWIE
Wiosną tego roku dzieci z Poznania uratowały życie pięcioletniej Anjary z Madagaskaru. Dziewczynka odzyskała zdrowie, ponieważ zebrano pieniądze na przeprowadzenie skomplikowanej operacji wady serca. A udało się to dzięki wolontariuszom ze Szkolnego Koła Caritas na poznańskim Strzeszynie. W ramach tej samej akcji wsparcie w postaci ciepłych ubrań, koców, butów, artykułów papierniczych, piłek do gry i słodyczy otrzymało ponad dwieście dzieci z najbiedniejszych madagaskarskich rodzin.
Choć ratowanie życia jest bohaterstwem, to większość akcji poznańskich wolontariuszy przebiega bez rozgłosu. Zwykle dotyczy społeczności lokalnej. Krzysztof Tomiak, katecheta i opiekun SKC Strzeszyn, podkreśla, że dewizą wolontariatu jest miłość i dzielenie się nią z innymi. – Nie żadne fajerwerki, tylko zwykłe, codzienne działania, które wymagają zaangażowania i poświęcenia czasu – mówi.
Jedną z takich „zwykłych” akcji jest adopcja zakupowa, którą poznański wolontariat prowadzi nieprzerwanie od 244 tygodni. Dzięki dobrowolnym wpłatom parafian i mieszkańców miasta młodzież samodzielnie przygotowuje zakupy spożywcze dla konkretnych potrzebujących. Ostatnio masło, jajka i inne niezbędne artykuły trafiły do pani Marii, która od dwóch dni głodowała.
WSTĘP DO KATECHEZY
Szkolne Koła Caritas od 1995 r. skupiają dzieci ze szkół podstawowych i średnich, wychowawców oraz duszpasterzy wokół idei pomagania bliźnim w potrzebie. Wolontariat stał się stylem życia dla ponad 54 tys. wolontariuszy zrzeszonych w blisko 2,7 tys. SKC. Młodzież odwiedza samotne i chore osoby, robi okazjonalne kartki, organizuje darmowe korepetycje, zbiórki żywności, nakrętek czy przyborów szkolnych. Są i świąteczne paczki, pikniki ekologiczne czy „dobre środy”, podczas których w specjalnych koszach można zostawić nadwyżkę żywności, by podzielić się nią z innymi.
W działaniach SKC w Rzepinie bierze udział ponad setka uczniów. – Robimy nawet trzy akcje tygodniowo, przez co w szkole wciąż jest o nas głośno i dołączają nowe osoby – mówi ks. Damian Wierzbicki, opiekun wolontariatu. – Chcąc jeszcze bardziej zmotywować do pomocy, wprowadzam element rywalizacji. To już tradycja, że klasa, której uda się zebrać największą liczbę skarpet dla bezdomnych, otrzymuje „statuetkę zaangażowania”.
Mimo że organizatorem akcji jest Caritas, włączają się w nie wszyscy uczniowie, bez względu na wyznanie. – Zdarza się, że ktoś pyta, czy może do nas dołączyć, mimo że nie chodzi na religię. Nie ma problemu! Wolontariat bywa więc formą ewangelizacji. Najlepszym tego dowodem są uczniowie, którzy pod wpływem zaangażowania w SKC zapisują się na katechezę – dodaje ks. Wierzbicki.
WYKŁAD CZY PRZYKŁAD?
To tylko pokazuje, że młodzi ludzie mają dość teorii. Chcą widzieć i naśladować wiarę w praktyce, poprzez wyjście z egoizmu i okazywanie miłosierdzia potrzebującym.
– Pamiętam, jak sadziliśmy drzewka owocowe obok szkoły. Ktoś mógłby pomyśleć: „Dlaczego ksiądz kopie z uczniami dołki, zamiast siedzieć z nimi w klasie i opowiadać o Bogu?”. A przecież to jest nauka wiary w praktyce! Wspólnie robimy coś dobrego, a przy tym rozmawiamy o biblijnym Edenie – mówi ks. Wierzbicki.
Podobnego zdania jest Krzysztof Tomiak, opiekun SKC na Strzeszynie. – Młodych nie pociągają wykłady, tylko przykłady. Wygasają kolejne młodzieżowe grupy parafialne, a chrześcijański wolontariat ma się bardzo dobrze. Pomaganie innym ma więc znacznie większą moc niż chociażby szkolna katecheza – zauważa. Podkreśla jednak, że unika nachalnego nawracania: – Spotkania wolontariatu zaczynam od modlitwy, ale nikogo do niej nie zmuszam. Wiem, że można znać Boga, a i tak w Niego nie wierzyć. I odwrotnie: Zdarza się, że ktoś, kto Boga nie zna, naprawdę żyje wartościami, których nauczał Jezus.
ODTRUTKA NA EGOIZM
Jednak wolontariat to coś więcej niż szansa na ewangelizację. Niesienie pomocy zbliża do Boga, ale też odciąga dzieci i młodzież od świata wirtualnego, wyprowadza z izolacji i sprzyja nawiązywaniu wartościowych przyjaźni, czasem wręcz prowadząc do odkrycia życiowej misji.
Czternastoletni Kuba Michniewicz, przewodniczący SKC w Rzepinie, opowiada o samotnej staruszce, która porusza się na wózku i mieszka na najwyższym piętrze bloku. – Najsmutniejsze jest to, że poza tą panią w bloku żyje trzydzieści innych osób i żadna z nich nie zaprosiła jej nigdy na święta ani nawet nie zaproponowała zrobienia zakupów – żali się Kuba, który regularnie dostarcza starszej pani potrzebne produkty. Na tym jednak jego pomoc się nie kończy: – Czasem mówię rodzicom, że będę w domu o 19.00, a wracam dopiero po 22.00. Bywa, że samotni i schorowani ludzie jeszcze bardziej od wsparcia materialnego potrzebują czasu, uwagi i rozmowy.
Wraz z 17-letnią Marysią Radkiewicz, która pełni funkcję wiceprzewodniczącej rzepińskiego SKC, Kuba zgodnie twierdzi, że dzięki pomaganiu czują się potrzebni. Przyznają, że wolontariat jest źródłem satysfakcji i zadowolenia z siebie. Szczególnie napędzają ich do działania radość i łzy wzruszenia obdarowywanych. – Obserwowanie, jak ci często starsi ludzie potrafią ucieszyć się z małych rzeczy, leczy z konsumpcjonizmu i uczy doceniać to, co mam – wyznaje nastolatka.
MIŁOŚĆ I SZACUNEK
Chodząc od mieszkania do mieszkania, wolontariusze wchodzą w inny, nieznany dotychczas świat. Ktoś przyjmie ich z otwartymi ramionami, kto inny zwyzywa i zatrzaśnie drzwi przed nosem. Skoncentrowani wcześniej tylko na sobie, odkrywają w ten sposób, że są obok ludzie, którzy borykają się z wieloma problemami.
– Takie zderzenie z prawdziwym życiem to odtrutka na egoizm i zakleszczenie w sobie. Uczniowie widzą czyjąś biedę, samotność, chorobę – i bardzo ich to dotyka. Zdarzało się, że pod wpływem takich sytuacji w oczach wolontariuszy chodzących do domu dziecka czy DPS pojawiały się łzy wzruszenia – mówi Krzysztof Tomiak. – Rodzice i nauczyciele wielokrotnie są pod wrażeniem zmian, jakie zachodzą w dzieciakach na skutek zaangażowania w pomoc. Uczniowie spychani na klasowy margines otwierają się i zadzierzgują przyjaźnie, a ci z problemami, zaburzeniami czy nagannym zachowaniem stają się aniołami.
„Więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli w braniu” – czytamy w Dziejach Apostolskich. Jan Paweł II nawiązał do tych słów w jednym ze swoich orędzi. Podkreślił wtedy, że obecne czasy przesiąknięte są kulturą hedonizmu i ludzką skłonnością do egoizmu, na co lekarstwem i źródłem satysfakcji duchowej jest bezinteresowny dar z siebie, który realizuje się w kontakcie z innymi.
Jak się okazuje, dzieciom i młodzieży bliskie są te wartości. Chcą się ich uczyć. A w zamian sami wracają do życia.