25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wyzwania wychowania

Ocena: 0
4253
Być czy mieć: czego uczymy dziecko? Wpajamy wartości czy relatywizm? – takie kwestie do rozważenia w czasie II Tygodnia Wychowania proponuje Episkopat Polski.
Toronto, rok 2011. Jak donosi dziennik „The Toronto Star” Kathy Witterick i David Stocker, rodzice kilkumiesięcznego niemowlęcia imieniem Storm, nie poinformowali nikogo, jaka jest płeć ich dziecka. Chcą, żeby Storm samo wybrało sobie płeć, kiedy dorośnie. I w ten sposób wychowywało się wolne od stereotypów.

Warszawa, rok 2012. Poranna audycja w pierwszym programie Polskiego Radia. Zaproszony gość tłumaczy słuchaczom podstawowe prawa życia rodzinnego. „Panuje dziś przekonanie, że rodzice powinni poświęcać siebie i własne potrzeby dla dobra dziecka. Nic bardziej błędnego – słyszymy. – Ważna jest troska o własne pragnienia. Tylko szczęśliwy i spełniony rodzic jest w stanie wychować szczęśliwe dziecko”.

Opisane powyżej sytuacje, a zwłaszcza pierwsza z nich, dotyczą na szczęście wąskiej grupy osób o skrajnych poglądach. Czy jednak w dużej mierze nie są odbiciem przemian, jakie zachodzą w naszym społeczeństwie?

W odpowiedzi na nowe wyzwania Komisja Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski kontynuuje ideę Tygodnia Wychowania, którego termin został w tym roku ustalony na 16-22 września, pod hasłem „Wychowywać… ale jak?”. Czy dziś znamy odpowiedź na to pytanie?


ZRÓBMY SOBIE DZIECKO

– Mam wrażenie, że w dzisiejszym świecie rozjechały się pewne fundamentalne sprawy – mówi ks. prof. dr hab. Krzysztof Pawlina, rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego sekcji Świętego Jana Chrzciciela w Warszawie, autor wielu książek i badań z dziedziny wychowania młodzieży. – Wszyscy mają prawa, nikt nie ma obowiązków. Kobiety walczą o prawa matki, mężczyźni o prawa ojców, dzieci też domagają się praw. W rezultacie każdy dba o siebie, nie licząc się z potrzebami drugiej strony.

Najlepszym przykładem tego pomieszania pojęć jest kwestia in vitro. Dziecko przestaje być darem i zadaniem, staje się sposobem na zaspokojenie emocjonalnych potrzeb. „Mam prawo do dziecka” – argumentują zwolennicy in vitro. „Mam prawo zabić dziecko” – mówią zwolennicy aborcji. Słowem, to dziecko jest dla mnie i dla mojego szczęścia.

– Nie twierdzę, że rodzice nie kochają dziś dzieci – tłumaczy ks. Pawlina. – Jednak ich miłość jest coraz częściej ślepa i staje się przykrywką dla egoizmu. Trzeba pamiętać, że dzieci to nie istoty, których posiadanie służy mojemu spełnieniu i szczęściu. To wolne osoby, których wychowywanie ma służyć im samym, a w dalszej perspektywie – społeczeństwu. Rezultatem takiego podejścia do sprawy jest ogromny chaos. Niewielu rodziców zastanawia się: kogo chcę wychowywać? Jaki jest ostateczny cel moich wychowawczych dążeń? I wreszcie: czy to, w jaki sposób wychowuję dzieci, służy ich rozwojowi, czy raczej zaspokojeniu moich pragnień?

Hasło tegorocznego Tygodnia Wychowania odsłania więc całą złożoność problemu. Pokazuje, że wielu rodziców, mimo najlepszych chęci i poświęcenia sporych nakładów finansowych na edukację pociech, wywiązuje się ze swoich rodzicielskich powinności jedynie częściowo. U podstaw ich działań legło błędne założenie, że najważniejsze to posłać latorośl do szkoły, która zapewni przyjęcie na prestiżowe studia, a następnie dobrze płatną pracę. Wtedy odniesie ekonomiczny sukces. I to by było na tyle.

– Jakość życia ocenia się dziś przez skuteczność – mówi dr Józef Placha, pedagog z Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. – Tymczasem należałoby powrócić do koncepcji wychowania integralnego, gdzie wychowanie jest nie tylko przysposobieniem do zawodu, ale także kształtowaniem charakteru, emocji, kultury osobistej i wstrzemięźliwości. W tym wszystkim ważna jest też formacja duchowa, czyli uczenie, że istnieje coś więcej niż świat materialny.

Nawet jeśli rodziny, w których rodzice dbają o wychowanie na wszystkich tych polach, są nadal liczne, to punkt ciężkości wciąż niebezpiecznie przesuwa się w kierunku kariery i edukacji.

– Jeśli dziecko nie jest uczone rozwiązywania problemów, to po wyjściu z domu jako młody człowiek nie potrafi sobie z nimi poradzić – zaznacza ks. prof. Krzysztof Pawlina. – Odnosi zawodowy sukces, ale nie potrafi żyć w małżeństwie i przy pierwszych trudnościach odchodzi, bo nikt go nie nauczył, że trudności trzeba pokonywać, borykać się z nimi i szukać rozwiązań. Stąd kochanie dziecka powinno być uczeniem sztuki życia.


PRZEGADAĆ TELEWIZJĘ

W wychowywaniu młodzieży na armię świetnie wyedukowanych konsumentów nie całą odpowiedzialność ponoszą rodzice. Ci często nawet nie wiedzą, kto tak naprawdę wychowuje ich pociechy, podczas gdy oni pracują. W poprzednich dekadach dzieci zapracowanych rodziców spędzały godziny, wisząc na trzepaku z przysłowiowym kluczem na szyi. Dziś najpopularniejszym wychowawcą przestała być ulica, bo rolę tę z powodzeniem przejęły mass media z Internetem na czele. I o ile wcześniej w tzw. złe towarzystwo popadały głównie dzieci rzeczywiście zaniedbane, dziś za pośrednictwem czatu popadają w nie dzieci z dobrych domów, podczas gdy niczego nieświadomi rodzice spokojnie siedzą w sąsiednim pokoju. Jednocześnie wszyscy wiedzą, że całkowite odcięcie dziecka od Internetu jest nie tylko nierealne, ale wręcz mogłoby być szkodliwe w czasach, gdy umiejętność posługiwania się komputerem jest powszechna. Co zrobić, aby nie wylać dziecka z kąpielą?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter