24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Za wolność naszą i waszą

Ocena: 0
4401
– W tym roku moi rodacy na nowo odkryli rolę Polaków i generała Andersa w wyzwalaniu Włoch – mówi włoski historyk prof. Marco Patricelli w rozmowie z Anną Kosiarską
Z prof. Markiem Patricellim rozmawia Anna Kosiarska


W tym roku obchodziliśmy 70. rocznicę wyzwolenia Bolonii. Jak dziś ocenia się to wydarzenie?


Zdobycie Bolonii oznaczało przerwanie Linii Gotów i było preludium do ogólnego powstania. Miało duże znaczenie dla ostatecznej klęski Niemiec na froncie włoskim. Nastąpiło jednak z kilkumiesięcznym opóźnieniem. Bolonia powinna była być zdobyta w trakcie wielkiej jesiennej ofensywy 1944 roku, planowanej przez brytyjskiego generała Harolda Alexandra, z przełamaniem linii frontu w rejonie Apeninów i dotarciem nad Pad oraz rozbiciem na dwie części sił niemieckich. W planie chodziło o to, by niemiecki marszałek Albert Kesselring musiał przesunąć ruchome rezerwy z Toskanii w stronę wybrzeża, co umożliwiłoby atak 5. Armii amerykańskiej na Bolonię. To pozwoliłoby Amerykanom zaatakować Niemców od tyłu, a Brytyjczykom – wkroczyć na Nizinę Padańską, będącą idealnym terenem bitewnym, umożliwiającym w pełni wykorzystanie przewagi w środkach pancernych. Plan o kryptonimie „Operacja Oliver” został zatwierdzony, jednak praktyczna jego realizacja napotkała te same przeszkody, z którymi zetknięto się podczas przełamywania Linii Gustawa zimą 1943 roku: szereg małych rzek, które Niemcy wykorzystali jako naturalne linie opóźniające. Pozwoliło to 10. Armii niemieckiej przesunąć jednostki wzdłuż drogi komunikacyjnej Bolonia – Rimini i sprowadzić posiłki tam, gdzie napór aliancki stawał się najbardziej krytyczny. Amerykański generał Clark zaś nie potrafił przypuścić ataku, którego Kesselring najbardziej się obawiał, to jest od strony Monte Battaglia. To, co mogło okazać się momentem decydującym włoskiej kampanii, przeszło do historii jako utracona i zmarnowana szansa. W istocie Amerykanie znajdowali się o krok od postawienia Niemców w szachu, jednak nie zrozumieli tego. Albo – być może – trzymali się politycznych założeń wytyczonych w Teheranie, które przewidywały zatrzymanie się w tym okresie na Linii Gotów. Napór amerykańskich żołnierzy generała Clarka wyczerpał się kilkadziesiąt kilometrów od Bolonii, a on sam w swych pamiętnikach napisze o „impecie, który ustał powoli, kiedy do sukcesu brakowało tylko jednego, choć długiego kroku”. A Bolonia musiała czekać na 21 kwietnia 1945 roku.


Na Polaków! My, Polacy, jesteśmy dumni z tego, że żołnierze generała Andersa zdobywali Monte Cassino, a potem Bolonię. Razem z nimi miasto zdobyli Włosi z Brygady Maiella, którzy nawet podobno wkroczyli do niego pierwsi. Jak to wyglądało faktycznie?


Maiella walczyła jako jednostka piechoty górskiej w ramach polskiego II Korpusu! Abruzyjscy ochotnicy, znający doskonale topografię terenu, w ogromnej większości przeprowadzali rozpoznanie oraz byli używani w regularnych akcjach zbrojnych w ramach działań operacyjnych II Korpusu. Nie byli ani przewodnikami, ani skautami… Byli żołnierzami w pełnym tego słowa znaczeniu, wcielonymi do II Korpusu jako jednostka piechoty. I to właśnie oni jako pierwsi wkroczyli do Bolonii 21 kwietnia, nie Polacy… choć tak naprawdę nie stanowiło to dla nich istotnej różnicy, gdyż w pełni identyfikowali się z żołnierzami generała Andersa, którego armię tworzyli. Można żartem powiedzieć, że między Polakami a Abruzyjczykami pojawił się wówczas rodzaj współzawodnictwa o to, kto pierwszy będzie miał zaszczyt przekroczyć obręb murów miejskich.

Maiella uczyniła manewr w kierunku Castel Bolognese i Imoli, ścigając tyły niemieckie. 16 kwietnia kompanie dokonujące manewru oskrzydlającego spotkały się w Imoli, a następnego dnia wyzwoliły Toscanellę i Castel San Pietro. Niemcy ostrzeliwali z dział via Emilia, by odsunąć oddziały zmechanizowane i pojazdy opancerzone. Brygada Maiella błyskawiczną akcją spadła na Ozzano, które wyzwoliła, i skierowała się bezpośrednio na Bolonię. Atak II Korpusu i Grupy Bojowej Friuli nie był już możliwy do odparcia przez Wehrmacht i żołnierzy Włoskiej Republiki Socjalnej, bo ochotnicy z Maielli złamali wszelki opór, pojmawszy przy tym kilku niemieckich oficerów. Siły nazifaszystowskie ustąpiły i droga do Bolonii stała otworem. O świcie 21 kwietnia żołnierze Maielli ze swym trójkolorowym sztandarem wkroczyli do Bolonii razem z Polakami z 9. Batalionu 3. Brygady Strzelców Karpackich, którzy zawiesili biało-czerwoną flagę swej jakże odległej ojczyzny na jednej z baszt miejskich. W największych dziennikach pojawiło się zdjęcie oddziału w mundurach brytyjskich, który defiluje przez Porta Mazzini pomiędzy dwoma szpalerami tłumu. Na przodzie można rozpoznać kapitana Giuseppe Pugliellego oraz podporuczników Pasquala Laudadia i Gilberta Malvestuta. Wszyscy trzej byli ochotnikami Brygady Maiella. I to oni, z karabinami na plecach, byli tymi, którzy defilowali przez piazza Maggiore wśród śmiechu prostych ludzi, wśród niepohamowanej radości wyzwolonych obywateli miasta. Na murach miasta, tonącego we flagach, plakat X flotylli MAS [oddział uderzeniowy włoskiej Marynarki Wojennej – przyp. red.] został zasłonięty transparentami głoszącymi: „Niech żyje Polska” i „Niech żyje wojsko alianckie i wojsko włoskie”.


Jest Pan autorem monografii poświęconej Brygadzie Maiella. Kim właściwie byli włoscy towarzysze broni żołnierzy Andersa?


Wywodzili się z górzystego regionu Abruzji, skąd sam pochodzę. Formacja powstała 5 grudnia 1943 roku na zamku Casoli (Chieti), kiedy to 15 młodzieńców pod przewodnictwem Ettora Troilla, socjalistycznego adwokata, podpisało ołówkiem kartkę papieru, zobowiązując się do prowadzenia walki o wyzwolenie u boku V Korpusu brytyjskiego. Półtora roku później w Brisighelli broń i mundury nosiło już 1,5 tys. mężczyzn przydzielonych do czterech kompanii z jednostką artylerii i komandosów. Byli jedyną formacją partyzancką, której Anglicy nie rozwiązali po przejściu frontu, pierwszą, której przyznali zaszczyt noszenia broni, jedyną, która walczyła poza granicami regionu pochodzenia, by wyzwolić innych Włochów spod okupacji nazifaszystowskiej. Nie byli to już chłopi i pasterze ze strzelbą do polowania i w cywilnych ubraniach, lecz formacja wojskowa sui generis. Wszyscy byli ochotnikami. Mieli stopnie, ale podlegali jedynie rozkazom wyższych polskich oficerów, z którymi dzielili losy wojenne, zimno, głód, przelaną krew i cierpienia. Po wyzwoleniu Abruzji wiosną 1944 roku dokonali niespotykanego wcześniej wyboru: zamiast wrócić do domów, chcieli walczyć dalej. Anglicy przydzielili ich zatem do II Korpusu Polskiego, wykrwawionego podczas bojów o Monte Cassino. Pierwszym oficerem łącznikowym był oficer kawalerii Wilhelm Lewicki, który później został zastąpiony przez majora Józefa Kopcia.


Jak wyglądała współpraca Polaków i Włochów?


Porozumienie było idealne. Pomiędzy Polakami i Abruzyjczykami nie było nigdy żadnego zgrzytu. Jedyną trudność stanowiły kłopoty językowe, jako że Abruzyjczycy, posługujący się lokalnym dialektem, często nie władali nawet językiem włoskim. Mimo tego porozumienie między Polakami a Abruzyjczykami było wzorowe, a między narodami, które wiele wycierpiały, zawiązała się mocna nić sympatii oraz solidarności. Rozmawiałem często z włoskimi kombatantami. Ich wspomnienia o polskich towarzyszach broni były zawsze bardzo pozytywne. Nigdy nie słyszałem odmiennego zdania w tej kwestii. Polacy jako jedyni zostawili zresztą po sobie ciepłe wspomnienia u miejscowej ludności, do której odnosili się z wielkim szacunkiem i humanitaryzmem. Po wojnie kontakty między żołnierzami Andersa w kraju i włoskimi kombatantami były utrudnione, zostały jednak nawiązane po upadku komunizmu, a dowódca Brygady Maiella Domenico Troillo wielokrotnie gościł w Krakowie.


A czy dziś Włosi pamiętają o udziale Polaków w wyzwalaniu ich ojczyzny?


W tym roku moi rodacy na nowo odkryli rolę Polaków i generała Andersa w wyzwalaniu Włoch. Wszystko za sprawą programu telewizyjnego, prowadzonego przez dwie gwiazdy dziennikarstwa: Roberta Saviano [autor sensacyjnej „Gomorry”, demaskującej metody mafii – przyp. red.] i Fabia Fazio, który zgromadził przed telewizorami czteromilionową publiczność. Miał on miejsce 25 kwietnia, w święto narodowe Włoch, które co roku zdominowane jest i manipulowane przez organizacje komunistycznych kombatantów. Tym razem oczy Włochów skierowane zostały na cmentarz na Monte Cassino, z którego Saviano przypomniał wojenną epopeję i tułaczy los żołnierzy generała Andersa, którzy walczyli i oddawali życie „za wolność waszą i naszą”. Poza tym podczas tegorocznych uroczystości 70-lecia wyzwolenia Imoli miejscowy ogród miejski dedykowano generałowi Andersowi oraz odsłonięto w nim brązowy pomnik niedźwiadka Wojtka. W uroczystości wzięli udział córka generała Andersa Anna Maria Anders oraz mój przyjaciel Wojciech Narębski, emerytowany profesor z Krakowa, opiekun swego czworonożnego imiennika z armii Andersa.


***
W telewizyjnej transmisji uroczystości Roberto Saviano przypomniał sentencję wyrytą na pomniku 3. Dywizji Strzelców Karpackich, znajdującym się na wzgórzu 593, ponad polskim cmentarzem na Monte Cassino: „Za naszą i waszą wolność my żołnierze polscy oddaliśmy Bogu ducha, ciało ziemi włoskiej, a serca Polsce”.

Marco Patricelli (1963) – profesor historii najnowszej uniwersytetu Gabriele D’Annunzio w Pescarze i Chieti, autor książek poświęconych historii Polski: „Ochotnik. O rotmistrzu Witoldzie Pileckim” (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011), „Umierać za Gdańsk” (Bellona, Warszawa 2013); w 2010 r. uhonorowany przez ministra spraw zagranicznych odznaczeniem „Bene Merito”.

rozmawiała Anna Kosiarska
fot. Anna Kosiarska
Idziemy nr 25 (508), 21 czerwca 2015 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter