29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zawrócony z drogi

Ocena: 5
4992

Pracował w jednej z największych warszawskich klinik in vitro. – Kiedy spotkałem Jezusa, zrozumiałem: nie pasuję do tego miejsca, nie to powinienem robić – mówi dr Jacek Szulc, ginekolog naprotechnolog.

fot. archiwum prywatne

– Odkąd sięgnę pamięcią, zawsze chciałem być lekarzem. Nie wyobrażam sobie innego zawodu. Po studiach chciałem zajmować się niepłodnością – opowiada dr Jacek Szulc. W 2007 r. jedna z najdłużej działających w warszawie klinik in vitro zaproponowała mu pracę. Miał już wtedy specjalizację z ginekologii. 

 

Dotyk Boga 

– Poczułem, że spełniają się moje marzenia: praca przyszła do mnie sama, i to taka, o jakiej marzyłem: pomaganie ludziom w niepłodności – mówi. – Wtedy nie kłóciło mi się to zupełnie z wiarą w Boga i chodzeniem do kościoła, a byłem tzw. „dobrym katolikiem”. Nie przekonywały mnie głosy: „»Nie« dla in vitro”, kiedy siadali przede mną w klinice ludzie, którym mogłem pomóc i część z nich mogła doczekać się upragnionej ciąży. Bezrefleksyjnie przyjmowałem, że in vitro to dobra metoda XXI w. Uważałem, że Kościół do niej się przekona.

Podstawy takim przekonaniom dawało ówczesne kształcenie na akademii medycznej. – Lekarz kończący studia miał wdrukowany schemat myślenia: przy niepłodności korzystamy z in vitro. Nie słyszałem w ogóle o naprotechnologii – podkreśla. 

Przez siedem lat pracował przy niemal wszystkich etapach procedury in vitro. – Do czasu, kiedy u naszej młodej kuzynki pojawił się nowotwór i lekarze ocenili, że zostały jej trzy miesiące życia. Moja żona zaczęła się bardzo gorliwie modlić. Potem i ja pomyślałem, że dobrą drogą byłoby zwrócenie się do Boga. 

Ktoś zaproponował nam, by pojechać na rekolekcje charyzmatyczne prowadzone przez o. Johna Bashoborę, aż w Słupsku. – Kiedy podczas modlitwy o uzdrowienie ludzie obok zaczęli padać na ziemię, zastanawiałem się, czy to nie jakaś podpucha. Ale kiedy moja żona, osoba niezwykle racjonalna, też doświadczyła spoczynku w Duchu Świętym, a potem za mną zobaczyłem, jak młoda dziewczyna wydająca demoniczne głosy uwalniania jest od działania szatana, po ciele przeszły mi ciarki. Powiedziałem Panu Bogu: „tak”. W duchu pomyślałem: „Panie Boże, Ty tu jesteś”. Doświadczyłem wtedy dotknięcia Bożej miłości, która mnie akceptuje takim, jakim jestem, nie oskarża, poczucia, że Bóg wie o mnie wszystko i chce mnie takim przyjąć, żeby mnie zmienić – opowiada dr Szulc.

Kiedy po weekendzie wrócił do pracy w klinice, narastało w nim poczucie, że nie pasuje do tego miejsca. – Gdybym wtedy usłyszał głos: „Zostaw to”, pewnie jeszcze bym nie potrafił. Musiałem jeszcze bardziej poznać Boga. Przez dziesięć miesięcy dojrzewałem do decyzji. W tych wszystkich procesach in vitro, w których uczestniczyłem, zaczynałem widzieć przede wszystkim śmierć – wspomina ginekolog.

Dopiero przyglądanie się statystykom in vitro, a potem wizyta w klinice osoby z fundacji wspierającej jakoby płodność, a w zasadzie in vitro, przeważyła. Przedstawiciel fundacji dużo bowiem czasu poświęcił naprotechnologii jako procedurze „złej i nieskutecznej”. – Zacząłem zastanawiać się, dlaczego próbuje tak mocno dyskredytować metodę, która rzekomo jest nieskuteczna. Dlaczego temu tematowi poświęca się tak dużo czasu? Zacząłem czytać i poznawać, czym jest naprotechnologia. Coraz bardziej utwierdzałem się, że chcę zajmować się metodą, która przecież opiera się na dokładnej diagnostyce pacjenta i docieraniu do źródła niepłodności, a w efekcie pozwala uzyskać ciążę w godny sposób, bez narażania życia żadnej ze stron – ocenia.

W zmianie myślenia pomógł mu dr Tadeusz Wasilewski, który nieco wcześniej przeżył duchowe nawrócenie. – Znaliśmy się, obaj pracowaliśmy w klinikach in vitro. Rozmowa z dr Wasilewskim, już naprotechnologiem, także mnie otworzyła na nową jakość życia. Pokazał mi, co jest ważne dla lekarza zajmującego się niepłodnością. Jestem mu za to wdzięczny. Do dziś mamy ze sobą kontakt – mówi dr Szulc.

 

Palnik z wiecznego miasta

W klinice, gdzie pracował, nie rozumiano powodów jego odejścia; sądzono że został podkupiony przez inną placówkę in vitro. – Regularnie czytałem Pismo Święte i Słowo Boże totalnie zmieniło moje postrzeganie spraw, które dotychczas wydawały się „pewnikami”. Bóg zaczął stawiać pytania konfrontujące mnie z moim dotychczasowym sposobem myślenia. Kiedy powiedziałem Bogu „tak”, on zaczął pokazywać mi prawdę. Nowego znaczenia nabrały dla mnie dla mnie zapisane w 14. rozdziale Ewangelii św. Jana słowa: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” – opowiada.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter