Nie chcę wyjść na nudziarza. Nie chcę zajmować się tematami z pogranicza sportu.

Nie chcę wciąż pisać o sprawach związanych z rosyjską agresją na Ukrainę. Nie chcę, ale muszę. Jeśli ktoś z Państwa ma tego dość – zrozumiem. Proszę też jednak zrozumieć mnie i wiele innych osób. Musimy mówić, pisać, krzyczeć głośno o sprawach, które niektórzy najchętniej załatwialiby w ciszy gabinetów. A w tej ciszy słychać byłoby tylko szelest banknotów. Bo ogromne pieniądze od dawna krążą w światowym sporcie. Krążą i sprawiają, że mnóstwo wyborów jest podejmowanych pod ich wpływem.
Proszę pamiętać: zegar tyka szybko, do rozpoczęcia igrzysk olimpijskich w Paryżu pozostało mniej niż pięćset dni. Decyzja w sprawie startu w imprezie sportowców z Rosji i Białorusi nastąpi najprawdopodobniej na początku przyszłego roku. Czyli de facto za chwil kilka. Wiem. Ciągle o tym myślę i pamiętam. Ta decyzja łatwa z pewnością nie będzie, tym bardziej że może zaważyć na przyszłości olimpijskiej rywalizacji. Międzynarodowy Komitet Olimpijski znalazł się blisko ściany. Z tego miejsca nie ma ucieczki, bo nie da się uniknąć pewnej odpowiedzialności. Mam wrażenie, że przed ruchem olimpijskim jest jeden z najpoważniejszych zakrętów w historii. A wiemy doskonale, że w tej historii nie brakowało trudnych momentów.
Wystarczy wspomnieć czasy „zimnej wojny” i to, kogo zabrakło na igrzyskach olimpijskich w Moskwie oraz w Los Angeles. Najpierw zabrakło krajów zachodnich, później sportowców z ZSRR i państw będących pod sowieckimi wpływami. Smutne to czasy. Dziś możemy mieć z nich powtórkę. Dlatego z jednej strony bojkot igrzysk, a z drugiej wykluczenie z nich kogokolwiek to są trudne wyjścia. Pewnie niepopularne. Być może nie najlepsze. I na pewno w takiej sytuacji nie zabraknie pokrzywdzonych. Doceniam więc słowa ministra sportu w wywiadzie dla TVP Sport. Kamil Bortniczuk podkreślił, że nasi zawodnicy mogą liczyć na wsparcie: „Nie można pominąć także sportowców, którzy z własnej woli – mimo uzyskanej kwalifikacji – ze względu na swoje poglądy i podejście do wartości olimpijskich, zdecydowaliby się zrezygnować z udziału w igrzyskach obok Rosjan. Dla nich także jesteśmy gotowi uruchomić mechanizmy i zapewnić im możliwość publicznego finansowania oraz dalszego rozwoju”.
W teorii taki scenariusz trzeba brać pod uwagę. Nie wiemy bowiem, co wydarzy się w najbliższych miesiącach za naszą wschodnią granicą. Być może czekają nas awantury, wykluczenia i rezygnacje. Jeśli tak się stanie – zwycięzców na pewno nie będzie. Bojkot, jeśli nastąpi, okaże się być może koniecznym wyjściem. Trudnym, ale jedynym możliwym.