Tego smutnego obrazu nie poprawia nawet to, że na warunki w Soczi narzekają również sportowcy z innych krajów. Chodzi o zbyt miękki śnieg. Z tego powodu na olimpijskich arenach jest grząsko i niebezpiecznie. Ale nie tylko ci słabsi się o tym przekonali – przecież na ziemi pokrytej pseudośniegiem wylądował sam mistrz Kamil Stoch. Za to nikt nie narzeka na jakość lodu.
W moim prywatnym rankingu bardzo wysoko znalazła się reprezentacja Holandii. Za genialne występy łyżwiarzy szybkich. Przez cztery dni panczeniści w pomarańczowych strojach zdobyli – uwaga! – aż 10 medali! Na ilu krążkach zakończą te olimpijskie łowy? W tym momencie tego nie wiem, wiem za to, że jeśli Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego będzie szukał w przyszłości trenerów, to pierwsze kroki powinien skierować do banku, a potem z zastrzykiem gotówki udać się do kraju tulipanów. Jeśli nie po nauczycieli, to przynajmniej po system szkolenia. Bo jest bezbłędny.
A my co mamy? No jasne, genialnego Zbigniewa Bródkę, którego nie dogoniłby nie tylko żaden strażak na świecie, ale też żaden z rywali. Dzięki niemu otrzymaliśmy w prezencie, wywalczony w dramatycznych okolicznościach przyrody, złoty medal. Teraz proszę sobie wyobrazić – pamiętając, że w wielu dyscyplinach talenty mamy niesamowite – co by się działo, gdybyśmy dołożyli do tego odpowiednie finansowanie i system szkolenia? Sportowy świat mógłby zadrżeć w posadach.
I na koniec szybki quiz. Co łączy złotych Polaków z Soczi? Otóż Justyna Kowalczyk, Kamil Stoch i Zbigniew Bródka pochodzą z małych ośrodków. To tam, często w bólach, hartował się charakter przyszłych mistrzów. Dlatego do znudzenia będę powtarzał – nauczmy się skuteczniej wyławiać talenty i lepiej o nie dbać. A efekty na pewno przejdą nasze najśmielsze oczekiwania.
Mariusz Jankowski |