19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Być jak ptak

Ocena: 0
3106
Skoki spadochronowe dawniej kojarzyły się głównie z wojskiem, dziś stały się dostępne dla każdego, niezależnie od wieku i kondycji fizycznej.
Niebo nad lotniskiem w Chrcynnie koło Nasielska w każdy weekend od wiosny do jesieni wypełnia się kolorowymi spadochronami. Swoją bazę ma tutaj Sekcja Spadochronowa Aeroklubu Warszawskiego. Przyjeżdżają zarówno doświadczeni skoczkowie, jak i uczniowie biorący udział w szkoleniach spadochronowych. Najpopularniejsze są skoki w tandemie z instruktorem: dostępne dla każdego, bez żadnego kursu. – Takie skoki często służą jako jednorazowa atrakcja z okazji wieczoru kawalerskiego czy urodzin. Niektórzy są nimi tak zachwyceni, że później zapisują się na kurs spadochronowy, żeby móc skakać samodzielnie – mówi Katarzyna Szymańska, instruktorka Sekcji Spadochronowej. Ona sama pierwszy raz poczuła ten zachwyt 20 lat temu, gdy koledzy zachęcili ją do udziału w kursie w Centralnej Szkole Spadochronowej w Nowym Targu. – Zawsze czułam, że chcę skakać. Pamiętam, jak mój dziadek opowiadał, że był pilotem szybowca i w ramach treningu musiał wykonać trzy skoki spadochronowe. Twierdził, że to była jedyna rzecz w szybownictwie, która mu nie odpowiadała. Ale mnie to wcale nie zniechęciło, tylko zaintrygowało – śmieje się.

Trzeba myśleć

Podstawowe szkolenie w aeroklubie trwa niecałe dwa dni. Uczniowie poznają budowę spadochronu, technikę skoku i lądowania, a także – co najważniejsze – zasady bezpieczeństwa. Po zdanym egzaminie mogą już wsiąść na pokład samolotu. Skok oddaje się z wysokości 4 tysięcy metrów. – Przy pierwszym skoku uczniowi asystuje dwóch instruktorów, żeby stabilnie go utrzymywać i pomagać mu w razie potrzeby. Każdy skok jest filmowany, by uczeń mógł później zobaczyć, czy przyjął prawidłową sylwetkę – mówi Kasia Szymańska.

Jeśli uczeń chce wyskakiwać z samolotu bez pomocy instruktora, musi ukończyć tzw. kurs wolnego spadania (5-10 skoków). Całkowicie samodzielnym skoczkiem może zostać osoba, która ma na koncie co najmniej 50 skoków, potrafi wykonywać salta, złączyć się w powietrzu z innym skoczkiem i celnie wylądować. Zdaje wtedy egzamin państwowy i uzyskuje świadectwo kwalifikacji z Urzędu Lotnictwa Cywilnego.

– Na kurs może się zapisać każdy, kto ukończył 16 lat, jeśli ma zgodę rodziców. Ale obecnie granica wieku skoczków przesuwa się coraz wyżej. Dawniej uczniów i studentów było stać na skoki, bo dofinansowywało je wojsko, teraz są o wiele droższe – wyjaśnia instruktorka. – Dziś w szkoleniach biorą udział głównie 30-40-latkowie, a także emeryci. Nie trzeba być wysportowanym, choć wskazana jest pewna elastyczność i umiejętność koordynacji ruchów. Dawniej, gdy spadochrony były okrągłe i spadały szybciej, trzeba było mieć siłę, żeby zamortyzować lądowanie. Dziś możemy lądować na paluszkach, delikatnie jak baletnica.

Jedynym ograniczeniem może być strach. Zdarzają się sytuacje, że uczeń w ostatniej chwili rezygnuje ze skoku, bojąc się wyskoczyć z samolotu. Każdy jest świadomy, że nie ma stuprocentowej gwarancji bezpieczeństwa: chociaż w razie potrzeby spadochron zapasowy otwiera się automatycznie, zawsze może się wydarzyć nieprzewidziana sytuacja. – Często dopiero po wypadkach i ich analizie powstają przepisy dotyczące zachowania w danej sytuacji – przyznaje Kasia Szymańska. Uważa jednak, że spadochroniarstwo jest bezpiecznym sportem, dopóki zachowuje się ostrożność. – Ja sama nieraz miałam ręce i nogi w gipsie, ale działo się to tylko w sytuacjach, gdy przestawałam myśleć. Najgorsza jest rutyna, bo gdy człowiek nie czuje strachu, może zacząć robić głupoty.

Na pole walki

– Po wyskoczeniu z samolotu zawsze czułem wielką swobodę i radość z bycia w powietrzu. Wokół panowała niezwykła cisza. Czułem się wolny jak ptak – zwierza się Stanisław Kuźniar, pułkownik w stanie rezerwy, członek zarządu Związku Polskich Spadochroniarzy. Skakał ze spadochronem przez 40 lat, teraz w ramach ZPS działa na rzecz integracji środowiska spadochroniarzy i popularyzacji sportu spadochronowego w Polsce. Lotnictwem interesował się już od najmłodszych lat. W liceum zaczął latać szybowcem i skakać ze spadochronem w Aeroklubie Rzeszowskim. – W tamtych czasach nie skakało się przez otwarte drzwi samolotu, tylko trzeba było wyjść na skrzydło. Prędkość była tak duża, że pewnego razu powiew nieoczekiwanie zdmuchnął mnie w dół! Zacząłem się obracać, a spadochron skręcił się i pękł na pół. Cudem udało mi się uratować – mówi z przejęciem pan Stanisław.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter