No, to w końcu trafiła na drużynę nadającą się do przełamania wstydliwej passy. W Kiszyniowie mieliśmy ciąg dalszy bzdur, tym razem w postaci decyzji personalnych trenera. Waldemar Fornalik miał faktycznie problemy z zestawieniem defensywy, która i bez kontuzji niektórych piłkarzy jest naszą najgorszą formacją. Ale ja nie o tym. Do dziś nie rozumiem: po co, po raz kolejny, w trudnym momencie i w ważnym meczu, wpuścił na boisko Jakuba Koseckiego? Bo chyba nie dlatego, że jego ojciec jest ważną osobą w Polskim Związku Piłki Nożnej. W meczu z Ukrainą pomocnik Legii pokazał kibicom… wstydliwą część ciała, gdy zsunęły mu się spodenki, a w meczu z Mołdawią „popisał się” przyjęciem piłki ręką. I tyle było z niego pożytku w tych spotkaniach. Selekcjoner kadry musi, po prostu MUSI wiedzieć, że piłkarz jakoś tam wyróżniający się w polskiej, słabiutkiej lidze, nie od razu zasługuję na grę w reprezentacji. I znane w środowisku nazwisko niczego tu nie zmienia.
Niespodziewanie jednak w rankingu polskich bzdur zwyciężył… Zbigniew Boniek. Szef PZPN stwierdził, że nie zwolni Waldemara Fornalika, bo jeszcze możemy wygrać pozostałe cztery mecze i awans stanie się możliwy. Rzeczywiście, w teorii możliwe jest wszystko. Tylko że od człowieka tak obytego w świecie futbolu jak Zbigniew Boniek oczekuję jasnej i fachowej oceny sytuacji. A ta wypowiedź pokazała jedynie, że prezes ma poczucie humoru, chociaż nikomu chyba do śmiechu nie jest…
Mariusz Jankowski |