On ma wiedzę, doświadczenie, mądrość. Potrafi się nimi dzielić. Umie dać wsparcie.
fot. PAP/Piotr NowakMistrz. W każdym zawodzie, w każdej dziedzinie życia jest potrzebny. I szczęściarzami mogą nazywać się ci, którzy takiego mistrza na swojej drodze życiowej spotkali. Sam do dziś dziękuję Bogu, że dane mi było pracować z wieloma wspaniałymi dziennikarzami. Bez nich na pewno nie dotarłbym tu, gdzie dziś jestem. Dużo starałem się czerpać również od tych, którzy pracowali w innych redakcjach. Czasami jedna rozmowa gdzieś na hotelowym korytarzu, po konferencji prasowej, dawała więcej, niż mogłyby dać godziny wykładów. W radiu, a potem także w telewizji miałem szczęście czerpać garściami od Bogdana Rymanowskiego, Bohdana Tomaszewskiego oraz Włodzimierza Szaranowicza. Każdy z nich zasłużył na miano Mistrza. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
I właśnie ta nauka przekonuje mnie, że dziś w polskim sporcie powinno się mocniej, bardziej, częściej wykorzystywać wielkich mistrzów. Takich ludzi, którzy nie tylko zdobywali medale wielkich imprez, ale również są wyjątkowymi osobami. Na szczęście to już się dzieje. Przykłady? Proszę bardzo. Zacznę od pań. Otylia Jędrzejczak jest nie tylko szefem związku pływackiego. Ona robi niesamowitą robotę dla całej dyscypliny. Znam opowieści trenerów i rodziców, którzy za każdym razem dziękują jej za zaangażowanie w pracę, spotkania z dziećmi i młodzieżą. Równie wiele dobrego robią Monika Pyrek i Weronika Nowakowska. To są kobiety, których – mam takie nieodparte wrażenie – nic ani nikt nie jest w stanie zatrzymać. Kiedy nasza była znakomita biathlonistka zaczyna zwykłą rozgrzewkę, to proszę mi wierzyć – wióry lecą! I nikogo nie trzeba zachęcać potem do ruchu, sportu, biegania, strzelania i działania. O to właśnie chodzi. Przykład musi, powinien iść od osób, które coś ważnego w życiu zrobiły. Bo to z jednej strony świetnie działa na wyobraźnię młodych ludzi, a z drugiej daje fantastyczną motywację. Te dzieciaki często oczywiście najpierw chcą sobie z idolką czy idolem zrobić zdjęcie (takie mamy czasy), ale co istotne – później zabierają się do pracy.
Doskonale wiedzą, jak dawać przykład innym, także wielcy mistrzowie. Nieraz spotkałem Roberta Korzeniowskiego z młodzieżą w warszawskim parku Skaryszewskim. Na własne oczy widziałem, jak kandydaci na piłkarzy podziwiali na treningu umiejętności Sebastiana Mili. Byłem zachwycony, patrząc, ile sił wkłada w pracę z dziećmi Artur Siódmiak. I muszę przyznać, że w tym ostatnim przypadku byłem też zaskoczony, bo piłka ręczna to wspaniały sport, ale trudny, wymagający. Artur ma jednak umiejętność niebywałą. Potrafi też opowiadać, zachęcać w taki sposób, że młodzi często zakochują się w szczypiorniaku. A to też istotny element wchodzenia w sport. Sam pamiętam, że bez piłki nożnej jako dziecko żyć nie mogłem. Gdybym mógł, skórzaną kulę chowałbym pod poduszkę. To wszystko razem wzięte – to pasja. I dobrze się dzieje, gdy uczą jej, pokazują ją, zarażają nią wielcy mistrzowie.