25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Mistrz jest jeden

Ocena: 0
1874

Portugalscy piłkarze, zwycięzcy Euro 2016, chlubią się swoją chrześcijańską tradycją nie tylko na koszulkach. Obok ich trenera Fernanda Santosa, w potrugalskim sporcie wiele innych postaci otwarcie przyznaje się do wiary.

Fernando Santos, lat 61, selekcjoner Portugalii i autor największego sportowego sukcesu tego kraju, jakim było niedzielne zwycięstwo w finale Euro, nie należy do rozmownych. Rzadko zmienia wyraz twarzy, na którym bez względu na okoliczności widnieje charakterystyczny grymas. Nie egzaltuje się jak inni członkowie sztabu szkoleniowego, gdy jego podopieczni zdobywają gola. Przeciwnie, podnosi rękę w zwycięskim geście, by po chwili zapędzać nią na ławkę rezerwowych, którzy w uniesieniu próbowali wbiec na boisko, by pogratulować kolegom zdobytej bramki. Nie odmawia jednak wywiadów, szczególnie tych dotyczących wiary. Mówi wówczas szybciej, ożywia się, czasem zaszklą mu się oczy…

W odpowiedzi na napastliwe pytanie telewizyjnego dziennikarza o dowody na istnienie życia po śmierci Santos bierze głęboki oddech i zaczyna opowieść: – To było późną wiosną 1999 r., dzień po zdobyciu mistrzostwa Portugalii przez drużynę FC Porto, którą wówczas prowadziłem. Szedłem do kościoła, prowadząc wewnętrzny dialog z moim zmarłym przed kilku laty ojcem. Pytałem, jak mu „tam” jest i czy w ogóle „tam” istnieje. „Daj mi jakiś znak” – prosiłem. Wspominałem jakieś nasze wspólne zdarzenia, prezenty które mi dał… Kiedy byłem dzieckiem, podarował mi wieczne pióro, czarnego Parkera z wygrawerowanym na biało moim imieniem i nazwiskiem: „Fernando Santos”. Kiedy z głową pełną wspomnień doszedłem do kościoła, spotkałem bezdomnego chłopaka, z którym czasem zamieniałem słowo przed wejściem do świątyni. „Trenerze, gratuluję mistrzostwa. Dziś to ja mam dla pana prezent” – powiedział. Zdziwiłem się. Przyjąłem upominek i po wejściu do kościoła, w ławce dyskretnie otworzyłem opakowanie. Było w nim wieczne pióro, czarny Parker z wygrawerowanymi na biało dwoma wyrazami: „Fernando Santos”…

 

Próba wiary

Życie Santosa od zawsze naznaczone było futbolem. Matka wcześnie przestała go karmić piersią, aby wspólnie z całą rodziną wychodzić na mecze ukochanej Benfiki. Fernando, choć trafił do zespołu Orłów, nigdy wielkiej kariery piłkarskiej nie zrobił. Zaważyło na tym również zdanie ojca, który zażądał od niego porzucenia piłki na rzecz politechniki. Santos godził jednak obydwie sprawy. Pod koniec zawodniczej kariery dzielił występy w drugoligowym klubie z podlizbońskiego Estoril z pracą w miejscowym pięciogwiazdkowym hotelu Palacio. Do dzisiaj ma ważny kontrakt z tą eksluzywną placówką, w której przez lata był szefem działu remontów.

Trenerstwu na wyłączność poświęcił się późno, pod koniec lat 90. Chciał mieć gwarancję, że nigdy nie zostanie bez pracy. Wcześnie bowiem nauczył się nie ufać sportowym chlebodawcom. Do dziś ma żywo w pamięci, jak po sześciu sezonach pracy z Estoril Praia, podczas których wprowadził klub do portugalskiej ekstraklasy, nieoczekiwanie zwolniono go z posady trenera. Postanowił sobie wówczas, że zostanie zwyczajnym człowiekiem, pracownikiem hotelu.

– Wróciłem do domu ze świadectwem pracy po wypowiedzeniu umowy przez klub. Czułem się okropnie, tak jakby żona po 20 latach ślubu postanowiła wyrzucić mnie na bruk. Miałem żal do władz Estoril. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Zadzwoniła Patricia, nasza niepełnosprawna przyjaciółka. Zaczęła mnie pocieszać… Po tej rozmowie szybko zrozumiałem, że narzekanie na los jest w moim przypadku niedorzeczne. Miałem przecież rodzinę i zdrowie. Doświadczenie jednak pozostało. Dotarło do mnie, że nie wszystko zależy w życiu od nas. Tego samego dnia znajomi zaprosili mnie na cursilho, kurs chrześcijaństwa. Z czasem zrozumiałem znaczenie religii w moim życiu oraz to, że pozorne niepowodzenia mogą nieść ze sobą dobre rzeczy – wspomina.

Pod figurą Chrystusa Króla odbywają się spotkania portugalskich sportowców i kibiców

Od kilku lat portugalski szkoleniowiec jest animatorem kursów przedmałżeńskich oraz uczestnikiem rekolekcji i spotkań różnych grup religijnych. Trener mistrzów Europy ma też duże wzięcie jako chrzestny i świadek na ślubach. Wielu wybiera go z uwagi na jego prostolinijność i wierność chrześcijańskim zasadom. Nawet podczas czteroletniego pobytu w prawosławnej Grecji, gdzie Santos był trenerem miejscowej reprezentacji, nie zmniejszył swojego zaangażowania w życie religijne. W Atenach mieszkał w pobliżu jednego z kościołów katolickich i często chodził na Msze Święte, nawet w dni powszednie.

Dzień zaczyna od modlitwy i czytania Biblii. – To mój zwyczaj, którego nie zmieniam od 1994 r., kiedy stałem się świadomym swej wiary chrześcijaninem – wyznaje trener, który nie identyfikuje się z często powtarzanym przez Portugalczyków powiedzeniem, że można zmienić religię i żonę, ale nigdy ulubiony klub. – Przeciwnie, ja wiem, że mogę zmienić klub, ale nigdy religię czy żonę – podkreśla.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter