19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Żal nad żale

Ocena: 0
806

Przez dwa tygodnie, jeszcze kilka minut przed rozpoczęciem meczu z Chorwatami, jak mówił później Michał Szyba, byli naszą „dumą narodową”.

Na piedestał weszli nie tylko dzięki temu, co wyczyniali w tym roku w Krakowie. Reprezentacja piłkarzy ręcznych zapracowała na szacunek bardzo ciężko. Swoją markę budowała od czasu sukcesów drużyny Bogdana Wenty. Właśnie to pokolenie zawodników sprawiło, że szczypiorniak stał się jednym z najpopularniejszych sportów w naszym kraju. Piłkarze ręczni w ostatnich latach rozegrali mnóstwo meczów, które zapadły głęboko w pamięć. To były często heroiczne boje, ociekające adrenaliną, emocjami i sportowym szaleństwem.

Piłka ręczna nie pozwala się nudzić. Znam mnóstwo kibiców sportu, którzy nie dawali rady oglądać występów biało-czerwonych. Z obawy o zawał serca. Po rozpoczęciu mistrzostw Europy, gdy Polacy po sytuacjach graniczących z horrorem zwyciężali jedną bramką, nie dziwiły mnie zasłyszane opowieści, że oto znów ktoś obgryzł wszystkie paznokcie. Ta drużyna od dawna nie pozwalała na obojętność podczas jej występów. Na każdej wielkiej imprezie robiła coś, co potem pamięta się latami. I nieważne, czy był to heroiczny bój z Niemcami na ich terenie, bramka rzucona Norwegom kilka sekund – o przepraszam – „kilka Went” przed końcem, czy też szaleńcza pogoń za Hiszpanami w Katarze. Te wszystkie wydarzenia tworzyły historię drużyny wyjątkowej w polskim sporcie. A wyjątkowość sprawia, że wymagania kibiców rosną równie szybko jak ich szacunek.

Dlatego… dlatego nawet dziś nie mogę o tym pisać spokojnie. Bo to, co się stało w meczu z Chorwacją o awans do półfinału mistrzostw Europy, nie miało prawa się zdarzyć. Dla Krzysztofa Lijewskiego i spółki był to turniej życia. Powtarzali to aż do znudzenia. We własnym kraju, ze wsparciem świetnej publiczności. W takich warunkach nie można zawieść. Można oczywiście przegrać… i tu znów cytat z Michała Szyby: „pięcioma, nawet dziesięcioma bramkami, ale po walce”. Stało się jednak coś okropnego. Nasza drużyna została stłamszona. Zniszczona. I to nie tylko z powodu klasy rywala. Także z powodu własnej, niezrozumiałej słabości. A gdy niszczy się taki, jak najbardziej narodowy skarb, to musi boleć. I boli mnie jak jasny gwint.

Mariusz Jankowski
Idziemy nr 6 (540), 7 lutego 2016 r.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter