Za rok o tej porze będziemy odliczali dni, a potem już godziny do rozpoczęcia letnich igrzysk olimpijskich.
Święto sportu zbliża się wielkimi krokami. I wszystko wskazuje na to, że o przebieg imprezy nie musimy się martwić. Japonia to gwarancja spokoju, perfekcyjności, solidności, ale także pewnej prostoty, ułatwiającej życie wszystkim uczestnikom. W Tokio nie powinno być problemów, które przesłoniłyby rywalizację sportowców. A to coraz ważniejszy aspekt.
Od kilku lat trwają dyskusje nad całą olimpijską ideą. Do pewnego momentu trwał wyścig – każdy kolejny gospodarz działał w myśl zasady: zastaw się a postaw się. Nie liczono się z wydatkami, wszyscy chcieli być chwaleni, wszyscy chcieli udowodnić, że to właśnie oni potrafią zrobić igrzyska pod każdym względem najlepsze. W końcu zaczęto jednak dochodzić do ściany. Można powiedzieć – na szczęście. I na szczęście dostrzeżono to także w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Stąd pojawiły się wytyczne, by skończyć z wyrzucaniem pieniędzy. Powstały próby ograniczania kosztów. Wynikało to też z tego, że zaczęło brakować chętnych do organizacji igrzysk. To wielkie, sportowe święto trwa przecież kilka tygodni, a później często pojawia się pustka. I niszczejące obiekty. Nie tylko te sportowe, bo często infrastruktury wybudowanej na potrzeby olimpijczyków nie dało się sensownie wykorzystać. Problemów było sporo. Postanowiono więc szukać ratunku.
Podczas ostatniej sesji MKOL podjęto istotne decyzje. W Lozannie zdecydowano, że kandydaturę do organizacji igrzysk będą mogły zgłaszać miasta z różnych państw naraz. To niezwykle ważna decyzja, wręcz rewolucyjna. Pozwalająca rozłożyć koszty na więcej niż jeden kraj. Powołano także komisje przyszłych gospodarzy. To one mają prowadzić rozmowy z chętnymi do organizacji igrzysk i to one mają wskazywać najlepsze kandydatury. Nie obowiązuje już także przepis nakazujący wybór gospodarza aż siedem lat przed imprezą. Jeśli jest to tylko możliwe zawody mają być również organizowane na już istniejących arenach, bez konieczności budowy nowych. To wszystko także po to, by obniżać koszty. I chyba nikt nie ma już wątpliwości, że obrana droga jest słuszna.
Igrzyska w dwóch krajach? To scenariusz coraz bardziej prawdopodobny. W 1956 r. konkurs jeździectwa rozegrano w Sztokholmie, chociaż o pozostałe medale walczono w Melbourne. Ta decyzja wynikała jednak ze zbyt długiej kwarantanny dla koni w Australii. Teraz wybór dwóch gospodarzy igrzysk, najpewniej sąsiadów, będzie efektem zmian jakie dzieją się w ruchu olimpijskim. I powinny być to zmiany na lepsze.