Każda decyzja człowieka zostawia ślad. Nie tylko z perspektywy Pana Boga, ale też z ziemskiego Bigdata.
Zakupy, odwiedzane miejsca, klikane strony itd. – to dane. Dane te, opracowane przez odpowiednie algorytmy, pozwalają scharakteryzować jednostkę tak perfekcyjnie, że można potem przewidzieć jej zachowania i skutecznie na nią wpłynąć. Manipulacja w białych rękawiczkach!
Wobec takiego świata coś się w nas buntuje. Nie zgadzamy się na taką alienację. Rozumiemy, że wolność buduje się od wewnątrz, trzeba wypracowywać refleksję, by odpowiadać tylko na bodźce świadomie wybrane. Potrzeba pracy wewnętrznej, aby nie utracić siebie, aby cywilizacja technologiczna nas nie zniweczyła.
Radość z pracy nad sobą określało się w starożytności greckim czasownikiem askein. Od tego słowa pochodzi słowo ascetyka. W Nowym Testamencie słowo to pojawia się tylko raz. Używa go św. Paweł w mowie obronnej przed Feliksem: „usilnie się staram mieć sumienie nieskazitelne wobec Boga i ludzi” (Dz 24,16).
Dziś ascetyka ma złą prasę, może na skutek przesadnego podejścia w przeszłości. Świat manipulacji politycznej również niechętnie patrzy, kiedy jednostka się wyłamuje. Tak czy owak, korzystne jest, by w sposób inteligentny i odpowiedni pracować nad sobą. Prawdziwe opanowanie można zdobyć tylko dobrowolnie. Nie chodzi o lęki wobec świata; chodzi o kształtowanie serca zdolnego do miłości.
Opanowanie wewnętrznie budowane da nam siły, by rezygnować z wielu rzeczy, także dozwolonych. Służy temu, by przezwyciężać egoizm i wzrastać w zdolności otwierania się na innych. Dzięki niemu stajemy się bardziej wolni, świadomi i odpowiedzialni. Wzrasta nasza „wewnętrzna gęstość”, ciężar osobowościowy. Opanowanie prowadzi do większego zaangażowania życiowego. Pomimo trudności potrafimy spełniać obietnice oraz postanowienia. A to wszystko prowadzi do spotkania z Bogiem.
Zdrowa praca nad sobą nie szuka doskonałości dla niej samej. Nie chodzi o to, by nie popełniać błędów, ale o to, by zawsze się podnosić; jesteśmy przecież ograniczeni. Kto akceptuje rzeczywistość doczesną, przyjmuje własne uchybienia z dobrym humorem, potrafi być autokrytyczny. Panu Bogu nie jest konieczna nasza doskonałość, nie trzeba mu udowadniać, jacy doskonali jesteśmy. On, jak dobry Ojciec, cieszy się naszym wysiłkiem, by wzrastać i dojrzewać. On prawdziwie pragnie, byśmy byli w pełni sobą, naśladując Jego Syna – „żyje we mnie Chrystus!” (Ga 2,20).