Benedykt XVI w swojej książce „Jezus z Nazaretu” sugeruje, że ci, którzy witali Jezusa, nie byli tymi samymi ludźmi, którzy Go później oskarżali. Ci ostatni to w większości szeroko pojęci pracownicy świątyni, którym Jezus naraził się historią przepędzenia stamtąd kupców. Wraz z kupcami zniknęły dodatkowe dochody i pozostał żal do Jezusa – głównego „winnego”. Oczywiście, gdyby ci ludzie spojrzeli uczciwie, dostrzegliby, że oczyszczenie świątyni nie było niczym innym jak przywróceniem jej właściwej roli. Jezus naprawił to, co zostało uszkodzone – uzdrowił chorą sytuację.
A co się stało z tymi, którzy go witali? Uciekli? Schowali się? Zapomnieli? Ich historia na zawsze pozostanie tajemnicą i w jakimś sensie przestrogą dla nas. Są symbolem: byli przy Jezusie i z sobie tylko wiadomych powodów nie wytrwali do końca. Podobnie jak apostoł Piotr, tylko mniej spektakularnie. Bez oznak wielkiej zdrady, bez zaparcia się wiary, bez oficjalnego odrzucenia Jezusa. Bardziej przez zapomnienie, zainteresowanie czym innym. Może nawet wybierali się na spotkanie z Jezusem. Ale jeszcze nie w tę niedzielę, może w następną, może innym razem. Może tak jak my?
Gdyby ich spytać, czy wierzą w Jezusa, pewnie odpowiedzieliby, że tak. Ale gdyby ich spytać, jak ta wiara się uzewnętrznia, mieliby już większy problem. Liturgia słowa przypomina nam, że wiara to nie deklaracja – słowne zapewnienie o akceptacji jakichś teoretycznych treści religijnych. Wiara to konkret, przeżywany tu i teraz. W szczerym i prawdziwym dialogu z Bogiem i z drugim człowiekiem.
Niedziela Męki Pańskiej pokazuje tę realność przez wymiar bólu i cierpienia, ale przecież nie zatrzymuje nas na tym trudnym doświadczeniu. Otwiera nas na oczekiwanie prawdziwego życia – na Zmartwychwstanie.
ks. Przemysław Ćwiek |