28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Cud na Kostaryce

Ocena: 0
9609
– Dzień dobry i niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – usłyszałam od Floribeth Mory Díaz 30 listopada 2013 roku. To właśnie ona była powodem mojego przyjazdu na Kostarykę z kamerą TVP.
Świadectwo Floribeth przed tysiącem mieszkańców regionu Upali

Spotkałyśmy się na corridzie, bo tam miało się odbyć spotkanie z zupełnie nieznaną Floribeth i bardzo znanym w Ameryce Łacińskiej świeckim kaznodzieją Salwadorem Gómezem. W środku areny zbudowany był ołtarz ozdobiony ogromnym wizerunkiem uśmiechniętego Jana Pawła II i dużym banerem z napisem „Upala kocha Jana Pawła II”. Kilka miesięcy wcześniej dowiedziałam się – z przecieków do meksykańskich mediów – że właśnie tu, w „talii Ameryk”, wydarzyło się „coś”, co jest poddane wnikliwemu badaniu rzymskiego trybunału do spraw cudów. Kiedy oficjalnie potwierdzono tę wiadomość, odszukałam polskiego werbistę ks. Franciszka Filara, który od kilku lat pracuje w Kostaryce, i „wciągnęłam” go do poszukiwań kobiety dotkniętej cudem.

Punktualnie o godz. 9 zagrzmiał głos Gómeza: „Pan Bóg was kocha. Czy wszyscy o tym wiecie!”. Zaraz po wejściu z operatorem Wojtkiem Kozłowskim zaczęliśmy dokumentować to miejsce, pokazując licznie zgromadzonych mieszkańców. Nie spodziewaliśmy się, że nasze wejście zostanie dostrzeżone. „A oto Telewizja Polska!” – przywitano nas oficjalnie i – ku naszemu zdziwieniu – corrida zapełniła się biało-czerwonym chorągiewkami. Stojące bliżej osoby podchodziły, wyciągając do nas ręce.

Gómez mówił o potrzebie obecności Jezusa, o uczeniu dzieci modlitwy i o miłości, która przemienia świat, jeżeli pozwolimy Bogu działać w naszych sercach. Zdumiona byłam skupieniem i powagą, z jaką siedzący na niewygodnych deskach ludzie słuchali kaznodziei. Emocjonalne i pełne krzyku wystąpienie Gómeza byłoby w Europie nie do przyjęcia – ale tutaj, gdzie okazywanie uczuć było czymś naturalnym, tego typu kazanie naprawdę poruszało serca i sumienia.

Nagrodzony gromkimi brawami Salwador zapowiedział teraz świadectwo Floribeth. Usiadłam obok jej męża Edwina i synów, żeby dobrze widzieć wystąpienie kobiety. Wstała, uściskała męża i podeszła do mównicy.

– Dzień dobry – powiedziała po polsku, odwracając się do mnie – niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Z trybun zabrzmiała odpowiedź – również po polsku – „na wieki wieków, amen!”. Wybijał się głos ks. Franka Filara, który pewnie napracował się, ucząc Kostarykan polskiego zwrotu. Jednak efekt był zdumiewający. Kobieta odwróciła się do wpatrzonych w nią przybyłych.

– Chcę wam powiedzieć o Łasce, którą Bóg uczynił w moim życiu. Jest to coś bardzo ważnego dla mnie – powiedziała.
Kiedy Floribeth zaczęła swoje świadectwo, na corridzie zapadła niesamowita cisza. Mówiła spokojnie, nie podnosiła głosu. Patrzyłam na jej synów, z jaką uwagą słuchali opowieści mamy – znali ją dobrze, wszystko to przecież przeżyli i przecierpieli razem z nią, a jednak nie wyglądali na znudzonych. Byli spokojni i skupieni, podobnie jak ich ojciec. Synowie przejechali 300 kilometrów, żeby towarzyszyć rodzicom – ich dom znajduje się w Dulce Nombre de Tres Ríos, maleńkiej osadzie kilka kilometrów od stolicy Kostaryki, San José.

– 8 kwietnia 2011 roku dostałam bardzo silnych bólów głowy – rozpoczęła swoją opowieść Floribeth. – To był straszny ból, nie do wytrzymania. Wtedy pierwszy raz w życiu poprosiłam mojego męża, żeby zabrał mnie do szpitala. Nigdy dotąd się nie leczyłam, a w szpitalu byłam tylko wtedy, kiedy rodziły się nasze dzieci. Tego dnia wróciłam do domu z diagnozą, że jestem przemęczona – mówiła.

– Potem było coraz gorzej. W kolejnym szpitalu lekarz po zrobieniu badań powiedział: „Muszę zatrzymać cię w szpitalu. Chyba masz tętniaka mózgu” – opowiadała w głębokiej ciszy corridy Floribeth. – Byłam przerażona. Od razu zadecydowano, że muszę zostać przeniesiona do szpitala Calderón Guardia, bo tam mają oddział neurochirurgii. Zostałam przyjęta na oddział intensywnej terapii – kontynuowała.

Emocjonalna opowieść kobiety trzymała w napięciu słuchaczy. Ponad tysiąc osób zgromadzonych na corridzie niemal wstrzymywało oddech. W głosie Floribeth pojawiły się nutki wzruszenia – widać było, że ta historia ciągle w niej żyje.

– Lekarz neurochirurg Alejandro Vargas powiedział, że muszą zrobić mi badanie, które nazywa się arteriografia: cewnik z sondą, poruszając się przez tętnice, ma dotrzeć do miejsca, w którym jest tętniak – tłumaczyła.

– Jak długo czekałaś na leczenie? – zapytał Salwador Gómez.

– To trwało trzy tygodnie, ale nie czekałam już w tym czasie na leczenie, bo powiedziano mi, że nie ma możliwości mnie wyleczyć. Lekarz po zrobieniu arteriografii i innych zdjęć mojego mózgu powiedział, że nie ma sposobu leczenia tętniaka wrzecionowatego umieszczonego w środkowej części mózgu, bo każda interwencja chirurgiczna skończyłaby się śmiercią. Narysował na kołdrze palcem kształt mojego tętniaka i powiedział: „Twoje życie może trwać jeszcze jeden dzień, tydzień, a najwyżej miesiąc, bo to jest tętniak i on musi pęknąć!”. Mąż zabrał mnie do domu, ale powiedział synom: „Mama wraca, ale nie będzie już żyła długo” – opowiadała.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter