Dusza jest zawsze duszą konkretnego człowieka. Nie ma duszy ogólnej, która by pasowała do różnych ciał. - mówi o. prof. Jarosław Kupczak OP w rozmowie z Barbarą Stefańską
fot. xhzCzy płeć jest cechą człowieka wyłącznie fizyczną?
W klasycznym rozumieniu zachodniego chrześcijaństwa człowiek składa się z tego, co materialne, co można dotknąć, zmierzyć, np. za pomocą przyrządów medycznych, co jest żywym, biologicznym organizmem, który jest organizowany przez pewną formę, czyli właśnie duszę. Dusza dotyczy tego wszystkiego, co psychiczne w człowieku, ale także wszystkiego, co duchowe. Płeć dotyczy całego człowieka. Oznacza to, że zarówno ciało, jak i dusza są naznaczone konkretną płcią.
Czyli dusza jest albo męska, albo żeńska?
Tak, ponieważ dusza jest zawsze duszą konkretnego człowieka. Dusza, która jest formą kobiecego ciała, czyli z chromosomami XX, jest duszą kobiety. Dusza, która jest formą męskiego ciała, czyli tego z chromosomami XY, jest duszą męską. Nie ma duszy ogólnej, która pasowałaby do różnych ciał.
Także z tego powodu chrześcijaństwo nigdy nie zgodzi się na żadną doktrynę wędrówki dusz. To niemożliwe w chrześcijaństwie ze względu na godność człowieka, indywidualnej duszy, która pasuje wyłącznie do danego ciała.
Czy więc płeć wpływa na psychikę i duchowość człowieka?
Mężczyźni i kobiety mają odmienne sposoby zachowania zakorzenione w ich biologiczności, które dotyczą wszystkiego – sposobu nawiązywania więzi, reagowania, różnego rodzaju zdolności, a także duchowości, która nie jest czymś sztucznie dodanym do psychiki i emocjonalności. Kobiety mają większą tendencję do wewnętrznej refleksywności, bardziej rozwiniętą emocjonalność, a kluczowe jest dla nich budowanie więzi. Z kolei mężczyźni potrzebują działać i organizować zewnętrzną rzeczywistość. Oczywiście trzeba tu uważać, żeby nie tworzyć stereotypów.
Właśnie, są przecież wrażliwi mężczyźni i twarde, nastawione na działanie kobiety.
Tak, ale walcząc ze stereotypami, nie możemy zapominać, że pewne cechy dotyczą zdecydowanej większości osób w danej grupie. Badania socjologiczne i psychologicznie nie odnoszą się przede wszystkim do wyjątków. Są kobiety silniejsze fizycznie od mężczyzn, są mężczyźni bardzo delikatni. Jednak zdecydowana większość kobiet ma bardziej rozbudowane życie emocjonalne, dla większości ważniejsze jest budowanie więzi, większość kobiet lepiej potrafi odczytywać emocje drugiej osoby, niż zdecydowana większość mężczyzn. Fakt, że nie dotyczy to absolutnie wszystkich mężczyzn i kobiet, nie podważa tej wiedzy. Tymczasem dziś w imię walki ze stereotypami próbuje się stworzyć wrażenie, że nie istnieją realne różnice płci w kluczowych obszarach – edukacji, wychowaniu czy relacjach społecznych.
Mówimy o Bogu Ojcu, o Synu Bożym. Czy przypisywanie Bogu płci pozwala wniknąć jakoś w Jego tajemnicę?
Płciowość jest jednym z najważniejszych elementów rzeczywistości. Z nią związana jest podstawowa rzeczywistość rozmnażania się, przekazywania życia. Kluczowe pytanie o tożsamość: „Kim jestem?”, łączy się zawsze z pytaniem: „Skąd się wziąłem?”, które służy kolejnemu: „Po co tu jestem?”. To są fundamentalne pytania. I odpowiedź na każde z nich łączy się z zasadniczym rozróżnieniem: mama–tata. Każdy z nas pojawił się na świecie, dlatego że był taki mężczyzna i taka kobieta, którzy zakochali się w sobie i poczęli nowe ludzkie życie, czyli mnie. W pewien sposób od strony ludzkiej nie ma ważniejszej opowieści niż ta o miłości, z której rodzi się nowe życie, czyli każdy z nas.
Bóg, który wymyślił tę opowieść o genezie ludzkiego „ja”, użył jej także po to, by opowiedzieć nam o sobie. Przecież gdy sięgamy do Starego Testamentu, a potem do Nowego, do wielkiej narracji Bożego objawienia, widzimy, że kluczowym językiem jest, po pierwsze, język miłości, a po drugie, język płci. Bóg jest Ojcem, który rodzi Syna. Bóg jest Oblubieńcem, który jest zakochany w Oblubienicy, czyli najpierw w Izraelu – narodzie wybranym, a potem w Kościele.
Objawienie, które używa języka płci, sprawia, że każdy z nas, mężczyzna i kobieta, musi się w tym wszystkim odnaleźć. Język płci, który z jednej strony jest użyty w tej Bożej opowieści, z drugiej strony jest przekraczany. Jego absolutność jest zakwestionowana. Bóg jest Ojcem, ale równocześnie jest transcendentny, przekracza różnice. W tym znaczeniu jest aseksualny, niematerialny. I w pewien sposób to przekraczanie różnic dotyczy także nas, gdyż jako mężczyźni i kobiety jesteśmy w Kościele, który jest kobiecy.
Kościół w języku polskim ma rodzaj męski. Na czym polega jego „kobiecość”?
Kościół zawsze w objawieniu biblijnym był przedstawiany jako kobieta, która jest kochana przez Boga, Oblubieńca. Więc my jako chrześcijanie jesteśmy w Kościele, który jest kobiecy, receptywny – ma być kochany, przyjmować miłość Oblubieńca. Dopiero poprzez to odnalezienie się w kobiecym Kościele możemy rozumieć swoją płeć i relację z Chrystusem.
A jak ma się w tym kobiecym Kościele odnaleźć mężczyzna?
Chrystus jest Oblubieńcem każdej ludzkiej duszy – zarówno męskiej, jak i kobiecej. Myślę, że kobiety – i bardzo wyraźnie widać to w mistyce karmelitańskiej, ale także u św. Faustyny i innych kobiet mistyczek – ten wymiar mistycznej więzi z Chrystusem potrafią przeżywać bardziej dosłownie, jako więź z Oblubieńcem, czyli mężczyzną.
Warto jednak pamiętać, że tak jak u mężczyzn męskość duszy jest przekroczona przez wymiar kobiecej receptywności, tak u kobiet kobieca więź z Chrystusem jest przekroczona, dlatego że również kobiety są synami Bożymi w Synu. Chrystus jest jedynym Synem, z którym my wszyscy się utożsamiamy. On dla każdego z nas jest drogą, prawdą i życiem. To naśladując Jego, stajemy się chrześcijanami. Dynamika naśladowania, jeśli chodzi o mężczyznę, jest prostsza – chodzi o to, by być takim mężczyzną jak Chrystus. Ale również w przypadku kobiet chodzi o to, by być takim jak Chrystus. W ludzkiej rodzinie nie powiedzielibyśmy, że córka ma być taka jak najstarszy syn. Rodzice mówiliby raczej: „Ty masz swoją drogę, bo jesteś kobietą”. A w przypadku chrześcijaństwa mamy do czynienia z przekroczeniem płci, bo kobiety mają naśladować mężczyznę – Chrystusa.
Wróćmy do płciowego charakteru duszy. Czy po śmierci pozostaniemy mężczyznami i kobietami?
Dusza zawsze jest duszą określonego człowieka, Sławka albo Marysi, i tak będzie do końca czasów. Jezus, mówiąc o życiu wiecznym, podkreśla, że w królestwie Bożym „ani się żenić nie będą ani za mąż wychodzić, bo będą jak aniołowie w niebie”. Tym samym odsłania nam rąbek tajemnicy, jak będzie w niebie. Skończy się rola płci w rozmnażaniu człowieka, ale nie skończy się rola płci jako podstawowego elementu konstytuującego daną osobę. Zmartwychwstałe ciało kobiety na zawsze pozostanie ciałem kobiety. Tak samo będzie z ciałem mężczyzny.
Któryś ze świętych mówił, że Chrystus, który siedzi po prawicy Ojca, do Maryi zawsze mówi: „Matko”. To wielka tajemnica Trójcy Świętej, że Chrystus jest Synem Ojca. Raz wcielony, na zawsze jest wcielony. Stał się człowiekiem i siedząc po prawicy Ojca nie zrzucił ciała, tak jak zrzuca się ubranie. Zawsze jest mężczyzną, a do Maryi mówi „Matka”. Matka Boża jest zawsze kobietą. Podobnie apostołowie pozostają w niebie mężczyznami, święci są kobietami lub mężczyznami.
I tak będzie również z nami?
Nasze ciała po zmartwychwstaniu będą przemienione, ale nie stracą swojej fundamentalnej tożsamości, do której należy płeć.