Kiedy zapytamy duszpasterza, jak rodzi się wiara, prawdopodobnie powie, że jej źródłem jest spotkanie. Bardzo specyficzne w swojej naturze, dokonujące się w sposób niekoniecznie przez człowieka zaplanowany. Czasem ciche, jak w półmrokach romańskiego kościoła, czasem pełne mocy, podobne do wichury przetaczającej się przez ziemię. A najczęściej zwyczajne, jak dłoń podana przyjacielowi. Spotkanie z Bogiem. Tym trudniejsze do opisania, że bardzo indywidualne, jednostkowe, ukryte w szeptach sumienia i myśli. Właściwie widzimy jego efekt, postępowanie człowieka, który opowiada – słowami lub czynami – o innej, nowej perspektywie swojego spojrzenia na życie. Gdzieś tu rodzi się wiara.
Piszę o takim zakłopotaniu badacza wiary, bo chcę zatrzymać się nad postacią króla Dawida, chcę zrozumieć, jak ten człowiek – pasterz spod Betlejem – stał się nie tylko największym królem Izraela, ale przede wszystkim bohaterem wiary? Jaki był początek jego wiary? Jakimi drogami szła jego myśl, gdy w czasie walki z Saulem wszelkimi sposobami starał się podkreślać wielkość swojego przeciwnika? Jak to robił, że wszystkie jego działania, nawet grzechy – policzenie ludu, zabójstwo Uriasza, zawłaszczenie jego żony – w efekcie zmieniały się w zwycięstwo Boga? A Dawid zawsze pozostawał pokorny, jak przedstawia to 2Sm 7,18-29: „Poszedł więc król Dawid i usiadłszy przed Panem mówił: Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, i czym jest mój ród, że doprowadziłeś mię aż dotąd? (…) Cóż więcej może powiedzieć do Ciebie Dawid? Ty sam znasz swego sługę, Panie mój, Boże. (…) Przeto wielki jesteś, o Panie, Boże”. A przecież przed chwilą prorok Natan zapowiedział mu, że zostanie protoplastą rodu królewskiego, którego potomkowie będą wielkimi władcami. Jeżeli wiara rodzi się ze spotkania z Bogiem, to gdzie można wskazać ten moment?
KROK PO PROKU
W Biblii znajdujemy teksty, które mogą być pomocne do znalezienia odpowiedzi na te pytania. Należą one do zbioru dwóch ksiąg Samuela opisujących dojście do władzy Dawida i jego rządy. Czytając je musimy oczywiście pamiętać o celu, jaki przyświecał ich autorowi – chciał on bowiem pokazać idealnego króla. Przeglądając Księgi Samuela, widzimy Dawida jakby oczami tamtego człowieka. Na jedne fakty zwracał uwagę, inne pomijał. Czasem gubił wątek, jak w tekstach o pierwszym spotkaniu młodego Dawida z Saulem, gdzie syn Jessego jest trzy raz przedstawiany królowi. Czasem przeinaczał fakty, jak w opisie walki z Goliatem. Najpierw podaje, że Dawid zabija tego człowieka (por. 1Sm 17,51), a następnie, że dokonał tego niejaki Elchanan z Betlejem, syn Jaira (por. 2Sm 21,19). Jakkolwiek spojrzymy na te teksty, możemy zobaczyć Dawida jako człowieka dbającego o swoją więź z Bogiem. On rzeczywiście stara się, aby w żadnym przypadku nie wystąpić przeciw Panu, a jeżeli nawet to nastąpi, natychmiast wraca do jedności, prosząc o przebaczenie. Przeglądając teksty o królu Dawidzie, nie dostrzegamy jednak jednego, wyraźnego momentu spotkania z Bogiem, które zaważyłoby na późniejszym życiu naszego bohatera. Nie mamy opisów wizji czy spektakularnego nawrócenia. Cytowane księgi biblijne nie przekazują także jakichkolwiek słów Boga skierowanych do późniejszego króla, podobnych do sławnych wystąpień w księgach prorockich. Początkiem drogi była niewątpliwie interwencja Samuela, który namaścił Dawida „pośród jego braci” (1Sm 16,13) wylewając mu na głowę oliwę. Był to gest kultyczny, rytuał zewnętrznie wyrażający poświęcenie człowieka w służbie Bogu. Żadną miarą nie zmieniał woli i motywacji namaszczonego. Coś jak nasze błogosławieństwo czy – trochę upraszczając sprawę – zapisanie dziecka do ministrantów lub bielanek. Samo w sobie nie zmienia postawy człowieka, chociaż wyznacza nowe horyzonty działania. A jednak podczas tego symbolicznego gestu dokonało się coś ważnego. Autor księgi notuje: „Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida”. A może lepiej – zaczął prowadzić Dawida, skierował go na odpowiednią drogę, zaczął z nim współpracę. Życie Dawida nie zmieniło się radykalnie, ale gdy czytamy o jego doświadczeniach, o sukcesach i błędach, o jego modlitwach, lękach, ucieczce, ale i przyjaźni, gdy słyszymy, jak powołując się na Prawo Boże tłumaczy swoje postępowanie, możemy zrozumieć, że gdzieś tu duch Pański pomógł Dawidowi spotkać Boga. Życie wsparte namaszczeniem stało się swoistą szkołą wiary, jakby laboratorium, w którym Dawid doświadczył obecności Stwórcy i Jego pomocy. Krok po kroku Bóg i człowiek wchodzili na tę samą drogę.