Gdybyśmy rzeczywiście w swoim postępowaniu kierowali się przykazaniem miłości bliźniego, które pozostawił nam Jezus, niepotrzebne byłyby sądy, przepisy i kary. Nie łudźmy się, że bez wiary i modlitwy będzie nas stać na służbę drugiemu człowiekowi. Matka Teresa każdego dnia, zanim ruszyła na ulice Kalkuty, uczestniczyła w Eucharystii. Bez Chrystusa, jak nieraz wyznawała, nie wykonałaby tej gigantycznej pracy.
Słyszałem kiedyś opowieść pewnego misjonarza, który zebrał grupkę dzieci z buszu i mówił im o Jezusie: jaki był dobry dla wszystkich. Jak starał się rozumieć ludzi, jak im pomagał, a kiedy zrobili coś złego, to im zawsze przebaczał i nigdy nikogo nie odtrącał. Wtedy jedno z dzieci wykrzyknęło: Ja wiem, o kim ty mówisz! Ja go znam! On żyje w mojej wiosce i jest naszym sąsiadem!
Czy o mnie i o tobie ktoś kiedyś tak powie? Czy skorupy, w które obrośliśmy, nie są jednak tak grube, że trudno się przez nie przebić dobroci, życzliwości, litości, empatii czy nawet zwykłemu uśmiechowi na dzień dobry?
I zakończę cytatem z nagrobka Jana Kiepury na warszawskich Powązkach: „Gdy człowiek umiera, nie pozostaje po nim na tej ziemi nic oprócz dobra, które uczynił innym”.
Ks. Mariusz Karbowski |