20 kwietnia
sobota
Czeslawa, Agnieszki, Mariana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dobrze przygotowana improwizacja

Ocena: 5
855

Dla ks. Karola Wojtyły wycieczki w góry z młodymi ludźmi były okazją do przeżycia przygody i do udzielenia duchowej pomocy.

fot. xhz

Wyprawy były starannie przygotowywane od strony logistycznej i dogłębnie przemyślane od strony duchowej. Ale na obu polach obowiązywała ta sama zasada: „Wycieczka musi być dobrze przygotowaną improwizacją”.

W 1960 r. biskup krakowski Karol Wojtyła wybrał się z grupą młodych znajomych w Bieszczady. Postanowiono, że grupa będzie rozbijać obóz w miejscu z dobrą wodą. Tam każdego dnia zostanie kilka osób, reszta będzie odbywać jednodniowe wypady. 26 sierpnia wyruszyli na lekką wycieczkę ze Smerka na Falową. Miała potrwać osiem godzin, jednak gdy po dwudziestej robiło się już ciemno, nic nie zapowiadało, że prędko dotrą do obozu. „Nie mieliśmy latarki. Jaś Babtysta miał zapałki, którymi w najtrudniejszych momentach przyświecał” – wspominała Teresa Malecka, uczestniczka wyprawy. „Pokrzywy w ciemnościach zaczynały dawać się we znaki (…), parzyły nas, niektórzy upadali”. Wujek zdecydował, że trzeba odpocząć do świtu przy ognisku. Mężczyźni czuwali na zmianę, a rano odnaleźli rzekę i brodząc nią w butach, doszli do biwaku w południe następnego dnia.

 


NAJSZCZĘŚLIWSZY OKRES W ŻYCIU

„Mimo próśb, aby spali w domu, woleli nocować na wozówce – w sianie. Zauroczeni byli zapachem świeżo skoszonej trawy” – wspominał Bronisław Wojtyła wizyty kuzyna Karola z kolegami w Czańcu, rodzinnej miejscowości Wojtyłów. Na wsi Karol lubił chlapać się z kolegami lodowatą wodą ze studni, „wrzawa była i tumult, że się aż za rzekę niosło. Potem szli w góry”.

Na pierwsze wędrówki zabierali małego Karola Wojtyłę jego ojciec Karol i brat Edmund. Z Edmundem chodzili na wycieczki w okolice Wadowic, nad rzekę Skawę. Ze starszym bratem dwunastoletni Karol wybrał się też pierwszy raz w Tatry – przeszli trasę z Zakopanego przez Zawrat do Morskiego Oka. W 1931 r. Edmund przeniósł się do Bielska, gdzie został zastępcą ordynatora miejskiego szpitala. Obaj Karolowie – ojciec i brat – przyjeżdżali do niego w każdą niedzielę. Często chodzili razem po górach. Okres ten papież wspominał później jako najszczęśliwszy w życiu.

Ojciec zabierał Karola na pielgrzymki do Kalwarii Zebrzydowskiej czy na niedaleki od Wadowic szczyt Leskowiec. W 1937 r. Karol Wojtyła był z ojcem w Tatrach. Na Czerwonych Wierchach unosiła się taka mgła, że stracił ojca z oczu. Według wspomnień Edmunda, który był tam z nimi, przyszły papież bał się, że ojciec spadł w przepaść. Znaleźli go jednak spokojnie czekającego na nich w kwaterze w Zakopanem.

 


PROMIENIOWANIE OJCOSTWA

Wycieczki z ojcem i bratem, wielkimi autorytetami młodości, kształtowały charakter Karola Wojtyły. Znał on więc z własnego doświadczenia wychowawczą siłę górskiej turystyki. Stał się duchowym ojcem dla bliskiej sobie młodzieży właśnie podczas wspólnych wypraw, które świadomie wykorzystał jako metodę duszpasterską. Nie narzucał się swoim towarzyszom. Organizację wypraw od strony logistycznej pozostawiał innym, a metody ich duchowego prowadzenia były bardzo dyskretne. Nakreślił je w liście do redakcji czasopisma „Homo Dei” w 1957 r. „Są one proste, podstawowe”: rano Msza, podczas której pada kilka myśli na cały dzień. Wieczorem powrót do tych zdań przy modlitwie. Przede wszystkim jednak rozmowa, „ksiądz jest po to, żeby rozmawiać”. „Poza tym metodą zasadniczą – tłumaczył dalej w liście – jest wysiłek sportowy i środowisko, potrzeba współdziałania, organizacji, życzliwości, koleżeństwa i przyjaźni”.

Przykładem może być krótka wycieczka z 1953 r. w Beskid Żywiecki i Mały. Pierwszego dnia jedna z uczestniczek doznała poparzenia słonecznego łydek. W nocy miała wysoką gorączkę, ratowano ją okładami z kwaśnego mleka. Następnego dnia uparła się jednak, że nie zrezygnuje z wycieczki. Wchodzili na Łamaną Skałę. Ból był do zniesienia, dopóki drzewa dawały cień, ale kiedy las się skończył, skóra znów zaczęła piec. „Po chwili przyszła ulga, jakby się znów zaczął las i cień, a przecież szliśmy niezadrzewionym zboczem”. To jeden z przyjaciół szedł tak, by rzucać cień na jej nogi.

Tak, wśród kolejnych przygód i trudności, rodziły się wspaniałe relacje, a uczestnicy wypraw kształcili w sobie cnoty i hart ducha. Młody ks. Wojtyła obserwował to z uwagą, ucząc się rozumieć innych i rozpoznając lepiej własne powołanie. Opisał to później w dramacie „Promieniowanie ojcostwa”:

Ojcze, ojcze, jestem! Wróciliśmy z gór. Było pięknie.
Namioty schły w słońcu
Żywica się sączy po korach, trawy wysokie, środkiem biegnie ścieżyna,
ledwo, ledwo przedeptana w trawie.
Więc człowiek może się zaszyć i dumać. Odkrywać głębie istot cudzych i własnej – odkrywać, dosięgać. Dosięgać tym, co jest we mnie, tego – co w Tobie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest historykiem, pracownikiem Centrum Myśli Jana Pawła II

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter