Pan Bóg nie chce, abyśmy pozostali na poziomie duchowego niemowlęcia.
W zeszłym tygodniu zaprosiłam Cię do wspólnej podróży przez Psalm 18. Zaczyna się on od opisu Boga, który jest naszą mocą, obroną, ostoją, twierdzą itd. Wspomniałam też, że w tym psalmie można dostrzec etapy rozwoju osoby wierzącej. Dziś przejdziemy przez etap „duchowe niemowlę”.
Na początku dodam jeszcze, że Psalm 18 analizuję głównie sama, choć inspiruję się także książką mojej śp. Mamy „Tak! Bóg chce… wytrenować Ciebie do pełni dojrzałości i mocy”.
Kiedy świeżo się nawracamy (albo w ogóle nie rozwijamy się duchowo), jesteśmy duchowo jak niemowlę. Moja czteromiesięczna bratanica Sara nie jest w stanie sama o siebie zadbać – musi być nakarmiona, ubrana, przewinięta, uśpiona. A kiedy czegoś potrzebuje – jest głodna czy ma pełną pieluszkę – komunikuje to płaczem. Inaczej nie umie. Jej rodzice znają jej potrzeby i odpowiednio reagują.
Czym charakteryzuje się ten etap duchowo? Pojawia się problem, czuję się bezradny, więc wołam. W panice odmawiam modlitwy i oczekuję jakiegoś cudu: „Ogarnęły mnie fale śmierci i zatrwożyły mnie odmęty niosące zagładę; oplątały mnie pęta Szeolu, zaskoczyły mnie sidła śmierci. W moim utrapieniu wzywam Pana i wołam do mojego Boga” (Ps 18, 5-7). Jest to po prostu wołanie o ratunek. Koncentracja na sobie samym i potrzebie pomocy. Ale też jest ufność, że Bóg odpowie.
Taki etap jest czymś naturalnym na drodze do naszej dojrzałości, dlatego Bóg reaguje. On wie, czego potrzebujemy, i odpowiada.
Kolejne wersety Psalmu 18 pokazują wielkie Boże przejęcie i zaangażowanie – porusza niebo i ziemię, by nas ratować: „usłyszał On mój głos ze swojej świątyni, a krzyk mój dotarł do Jego uszu. Zatrzęsła się i zadrżała ziemia, posady gór się poruszyły, zatrzęsły się, bo On zapłonął gniewem. Uniósł się dym z Jego nozdrzy, a z Jego ust – pochłaniający ogień: od niego zapaliły się węgle. Nagiął On niebiosa i zstąpił, (…) wypuścił swe strzały i rozproszył wrogów, cisnął błyskawice i zamęt wśród nich wprowadził. (…) On wyciąga [rękę] z wysoka i chwyta mnie, wydobywa mnie z toni ogromnej; Wyrywa mnie od przemożnego nieprzyjaciela, od mocniejszych ode mnie, co mnie nienawidzą” (Ps 18, 7b-10a. 15. 17-18). Czytając te słowa, wyobrażam sobie Bożą akcję ratunkową. Tak jak na filmach akcji, gdy ktoś jest w opałach i podlatuje helikopter, by sprawnie przynieść ratunek.
A wszystko to Pan Bóg czyni z miłości do nas: „Napadają na mnie w dzień dla mnie złowrogi, lecz Pan jest moją obroną, wyprowadza mnie na miejsce przestronne; ocala, bo mnie miłuje” (Ps 18, 19-20). Akcja zwalnia – jesteśmy bezpieczni.
Jak pokazują kolejne wersety Psalmu 18, Pan Bóg nie chce, abyśmy pozostali na poziomie duchowego niemowlęcia, ale pragnie nas trenować do dojrzałości. O tym za tydzień.