19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dzieci św. Józefa

Ocena: 4.9
1713

Może załatwić pracę, podsunąć dobrego męża, pomóc zdobyć mieszkanie, a nawet grube miliony. Ale czy św. Józefa mamy tylko po to, by pomagał w trudnych sytuacjach życiowych?

fot. Wikipedia

Czczony 19 marca św. Józef, oblubieniec Najświętszej Maryi Panny i ziemski ojciec Jezusa, jest patronem Kościoła powszechnego, małżonków i rodzin chrześcijańskich, ojców, robotników, rzemieślników i wszystkich pracujących. Wzywany jest także jako patron dobrej śmierci, gdyż jego odejściu towarzyszyli Jezus i Maryja. Wiele osób doświadczyło jego wstawiennictwa w codziennych kłopotach oraz przy podejmowaniu dużych wyzwań i ważnych decyzji.

 


MECENAS SZTUKI

W 2016 r. Magdalena i Maciej Pawliccy zaczęli pracę nad filmem „Legiony”. By zdążyć na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, sekwencję bitwy pod Rokitną musieli zrealizować latem 2017 r., dlatego zaryzykowali rozpoczęcie produkcji, nie mając budżetu na cały film. Trzeba było uszyć kilkaset mundurów, zadatkować noclegi, wynająć sprzęt. Tylko św. Józef może nam pomóc – uznała pani Magdalena i gdy jej mąż poszedł na naradę, ona wsiadła do pociągu do Kalisza. W sanktuarium z cudownym obrazem świętego do skrzynki z intencjami wrzuciła list: „Kochany święty Józefie! Prosimy cię o 3 mln zł do 10 lipca. Magda i Maciek”.

Obiecała świętemu, że jeśli pomoże, jego imię znajdzie się w napisach końcowych filmu. – Pierwszy milion otrzymaliśmy tydzień później, kolejny także po tygodniu, ostatni – w barterze – 10 lipca – wspomina pani Magda.

Litanię do św. Józefa odmawiała codziennie, robi to do dziś. – Czuliśmy jego opiekę, zwłaszcza gdy w czasie sceny szarży wybuch spłoszył konia. Pędzące zwierzę przerwało linę, na której zawieszona była kamera. Cudem nikomu nic się nie stało – wspomina pani Magda. – Podczas zdjęć do bitwy pod Kostiuchnówką wzruszona ziemia odsłoniła niewybuch zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, po którym biegali aktorzy. Znów obyło się bez tragedii.

By kontynuować produkcję, św. Józef podsunął pani Magdzie nazwisko człowieka, który wsparł realizację „Smoleńska”. Powiedziała o tym mężowi, a on bez słowa chwycił za telefon. Słyszała tylko, jak odpowiadał na pytania: „Osiem milionów… Na wczoraj”. W przeddzień Święta Niepodległości ujrzeli na koncie pełną kwotę. – Jeśli to, o co prosimy, jest zgodne z wolą Bożą, nie może zostać bez odzewu – wierzy pani Magdalena. Dlaczego w tej sytuacji pomyślała o św. Józefie? Wcześniej pomógł ich córkom znaleźć piękne i tanie mieszkanie na czas studiów w Krakowie. „I zgadnijcie, do jakiego kościoła mamy z niego najbliżej?” – rzuciły do rodziców po przeprowadzce. – Oczywiście do sanktuarium św. Józefa sióstr bernardynek – kwituje pani Magda, która nie ustaje w szerzeniu kultu św. Józefa.

 


TERMIN NA PRACĘ

Po dwudziestu latach pracy w jednym miejscu, przeplatanej obowiązkami żony i mamy, Magdalena Zbierada poczuła się wypalona zawodowo. Pragnęła zmiany, ale nie wierzyła, że po czterdziestce można znaleźć nowe zatrudnienie. I wtedy znajoma przekazała jej modlitwę „Telegram do św. Józefa” i osobiste świadectwo. – Przypadkiem zapisałam się na coaching – wspomina. – O dziwo, odkryłam siebie na nowo, a w książce „Cuda św. Józefa” znalazłam zachętę do dalszego upraszania jego łask.

Wyznaczyła świętemu termin: 21 kwietnia 2019 r. i odtąd modliła się i porządkowała miejsce pracy, szykując się do jego opuszczenia. Z małą „obsuwą”, bo od 13 maja, pani Magda jest w nowym miejscu, i to nie tylko w kontekście zawodowym. – Z dnia na dzień awansowałam, rozwijam się i znów zapragnęłam zmiany, ale tym razem się jej nie boję, wręcz cieszę się ze zdobywania nowych umiejętności – przyznaje kobieta.

Od tamtego czasu prosi św. Józefa o wsparcie w wielu intencjach: brata, owdowiałej mamy, nawrócenia męża, egzaminu asystentki, dobrego męża dla córki znajomej. – Traktuję go jak przyjaciela – przyznaje. – Wiem, że w niebie, popijając kawkę z innym Józefem – moim tatą – obmyślają, jak mi pomagać.

Magdalena Zbierada nie tylko zwraca się do św. Józefa, ale także uważnie mu się przygląda. – Kiedyś w kościele św. Zbawiciela minęłam jego obraz, ale coś kazało mi do niego wrócić i wtedy usłyszałam: „Nie bój się prosić” – wspomina. – Jako prawnik mam problem z zaufaniem, a św. Józef jest jego uosobieniem. Staram się dać mu się prowadzić za rękę, tak jak kiedyś dawał mu się prowadzić Jezus. Od kiedy mu zaufałam, przestałam żyć w strachu i czuję pokój. Św. Józef pomógł mi nie tylko w pracy zawodowej, ale także w pracy nad sobą.

 


SWAT I WZÓR

Gdy Andrzej Lewek został ojcem, zapragnął stworzenia inicjatywy wzmacniającej ojców. W podkrakowskich Piekarach zorganizował pierwsze warsztaty, otrzymał nawet na nie dofinansowanie. Rok później chciał zorganizować spotkanie dla mężczyzn w Łagiewnikach. Jednak nie było to możliwe. – Zostałem bez lokum i wtedy zaprosiła nas do siebie parafia św. Józefa na krakowskim Podgórzu – mówi pan Andrzej. – Ksiądz proboszcz zaprosił nas do stworzenia stałej formacji, podczas której odkrywaliśmy św. Józefa, tworząc podwaliny Ruchu Mężczyzn św. Józefa.

Dodatkowo żona pana Andrzeja przyznała, że ich małżeństwo jest owocem jej nowenny do św. Józefa. – Na jednej stronie kartki miała spisać, jaki mąż ma być, a na drugiej – jaki ma nie być. Zapisała tylko pierwszą z nich. Jak dotąd nie narzeka, co może stanowić dowód na to, że św. Józef jest dobrym swatem – śmieje się pan Andrzej.

Mężczyźni chcą się uczyć od św. Józefa. – Sporo jest wokół niego pobożnych praktyk: nowenn, litanii, trudniej jednak go naśladować – przyznaje Andrzej Lewek. – Dla nas jest przede wszystkim wzorem milczenia nastawionego na słuchanie Boga. Podczas organizowanego przez nas postu milczenia zachęcamy do odrzucenia krytykowania, narzekania i oskarżania, czemu pomóc ma odcięcie się od mediów społecznościowych. Wówczas słuch wyostrzy się na głos Boga.

Za papieżem Franciszkiem Andrzej Lewek przypomina, że św. Józefowi Bóg powierzył swoje dwa największe skarby – Jezusa oraz Maryję – i się nie zawiódł. – Ja też otrzymałem od Boga żonę i troje dzieci, za których przed Nim odpowiadam – twierdzi pan Andrzej. – Dlatego proszę św. Józefa, by inspirował mnie swoją twórczą odwagą, żebym temu zadaniu podołał.

 


KONKRET I WALECZNOŚĆ

Jeśli wyszło się z rodziny, w której mama ma na imię Józefa, a jeden z braci Józef, nie ma wątpliwości, do którego świętego zwracać się w trudnych sytuacjach. – Postać ziemskiego ojca Jezusa była nam zawsze bliska – przyznaje ks. Andrzej Latoń – dlatego gdy ojciec ciężko zachorował i zanosiło się na to, że mogę go stracić, codziennie przed lekcjami w liceum biegłem do kaliskiego sanktuarium i modliłem się o zdrowie dla niego.

Z perspektywy czasu duchowny widzi, że dzięki świętemu nie tylko dostał ojca na dłużej, lecz także otrzymał powołanie kapłańskie. – Zawsze gdy sprawowałem Eucharystię w rodzinnej parafii, dostrzegałem, z jaką uwagą ojciec słucha mojej homilii, i przyszło mi do głowy, że nie byłoby mnie w tym miejscu, gdybym najpierw to ja nie słuchał jego i nie był świadkiem jego modlitw – wspomina ks. Andrzej. – Wtedy przed oczami stawał mi obraz Jezusa zasłuchanego w Józefa przekazującego mu wiarę, a potem… Józefa zasłuchanego w Jezusa.

Z wdzięczności za wyzdrowienie ojca postanowił głosić chwałę i skuteczność św. Józefa na wszelkie sposoby. – Podczas studiów we Francji spotkałem teologa Daniela Fouchera, mającego na koncie czterdzieści książek – wspomina ks. Latoń. – Wytknąłem mu, że ani jedna nie dotyczy św. Józefa, i rok później napisał „Józefa z Nazaretu. Naszego Ojca”, którego później przetłumaczyłem na polski. Ja tymczasem wróciłem do kraju i związałem się z Polskim Studium Józefologicznym, którego prezesem jestem od 2001 r.

Ks. Latoń zachęca do rozważania historii Józefa, która pod względem rozterek i trudnych decyzji często jest nam bliska. – Nie bójmy się prosić go o konkrety, wręcz wyznaczając datę realizacji – przekonuje duchowny. – Może się to wydawać zuchwałe, ale wyraża zaufanie w jego obecność i sprawczość, a nam dodaje waleczności. Poza tym taka postawa przywraca relację ze świętym jak z przyjacielem.

 


Z CEGŁĄ DO ŚWIĘTEGO

Do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu tygodniowo napływa od dwóch do czterech tysięcy próśb i kilkaset podziękowań. – Dawniej proszono o ustanie choroby, zarazy czy kataklizmów, dziś – o sprawy związane z rodziną: zgodę w niej, trzeźwość, wybudowanie domu, potomstwo, dobre wychowywanie dzieci – mówi ks. prałat Jacek Plota, kustosz sanktuarium. – Tego, jak traktować św. Józefa, nauczyli nas księża z Dachau, którzy w intencji ocalenia odmawiali w obozie nowennę i obiecali pielgrzymować do kaliskiej świątyni. Z wdzięczności za cud przeżycia przybywali tu rokrocznie aż do śmierci ostatniego z nich w 2013 r.

W sanktuarium przechowywane są kroniki, zawierające opisy sześciuset cudów i łask za przyczyną św. Józefa do końca XVIII w. oraz współczesne świadectwa. – Potrzebują ich ci, którzy dopiero szukają drogi do św. Józefa – mówi ks. Plota i przywołuje małżeństwo z Wrocławia, które po siedmiu latach starań o potomka uprosiło go w tutejszym sanktuarium. Dostał na imię, a jakże, Józef. Kustosz wspomina też, że przez jakiś czas za cudownym obrazem leżała cegła, którą przywiozła rodzina mająca trudności z wybudowaniem domu. Zabrała ją, gdy przybyła podziękować za szybkie i pomyślne ukończenie budowy.

– Św. Teresa z Ávili podkreślała, że Jezus nie odmówi prośbom zanoszonym przez Józefa i Maryję przez wzgląd na ich ziemskie zasługi. Nie bez powodu to tu, u św. Józefa w Kaliszu, Jan Paweł II zawierzył mu wszystkie rodziny i życie poczęte. Od dziewiętnastu lat raz w miesiącu odbywa się transmitowana przez Radio Maryja i telewizję Trwam Msza święta w tych intencjach – mówi kustosz sanktuarium nazywanego polskim Nazaretem.

Święci upominają się o szerzenie swojego kultu nie z powodu pychy, ale po to, byśmy przyjrzeli się ich cnotom i je naśladowali. I, co równie ważne, byśmy pamiętali, że ich działanie jest dowodem na istnienie Boga; ostatecznie do Niego mają nas oni doprowadzić. – Święty Józef ze swoją pokorą, niezachwianą wiarą, posłuszeństwem, cierpliwością i męstwem doskonale nadaje się na przewodnika duchowego – puentuje ks. Jacek Plota.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter