– Miałem trzynaście lat, kiedy pierwszy raz zapaliłem trawę – wyznaje Arek. – Robiłem to coraz częściej, nawet codziennie. Podkradałem pieniądze rodzicom. Potem kolega poczęstował mnie amfetaminą. Kiedy skończyło się działanie narkotyku, czułem ogromne zmęczenie i bezsens. To był koszmar.
Tak wygląda pierwsza scena filmu „Najlepsze wyjście” nakręconego przez Edytę Małecką i Pawła Kostowskiego. Nagrali go sami, bez profesjonalnego sprzętu i wielkiego budżetu. Pomysł zrodził się cztery lata temu, pod wpływem nawrócenia kolegi Edyty. – To było zaskakujące, bo nagle zupełnie bez powodu zaczęło go ciągnąć do Kościoła – opowiada Edyta Małecka. – Pomyślałam, że warto „pośledzić”, jak Pan Bóg działa przy nawróceniach.
Ów kolega nie zgodził się wystąpić przed kamerą, więc Edyta zaczęła szukać innych osób. Przy technicznej pomocy Pawła udało się nagrać siedem świadectw.
ZWYCIĘŻAM ŚMIERĆ
W pokoju Arka wzrok przykuwają napisane odręcznie na ścianach cytaty z Pisma Świętego: „Zwyciężam dzięki krwi Baranka”, „Zwyciężam śmierć w was”. Wierzy, że to Bóg wyrwał go z nałogu. Przed swoim nawróceniem nie chodził do kościoła, mimo nalegania rodziców. Jednak wciąż przychodziły mu do głowy myśli: „Co ja zrobiłem, marnuję sobie życie!”. W czasie bezsennych nocy wołał do Boga o pomoc.Jego mama należała do Odnowy w Duchu Świętym. Ktoś poradził jej, żeby zaprosiła syna na czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego. „To nierealne” – odpowiedziała. Na wszelki wypadek zostawiła jednak na stole ulotkę o czuwaniu. – Pewnego dnia wziąłem ją i pomyślałem: „A może pójdę” – opowiada Arek. – Nie wiedziałem, o co w tym chodzi, jak się zachować. Ale podczas tego spotkania Bóg dał mi nadzieję, że wszystko może się przemienić. Sam zacząłem Go szukać.
|
Edyta Małecka była młodą nauczycielką geografii w liceum Arka. Gdy pojawił się pomysł filmu, pomyślała właśnie o nim. On polecił jej paru następnych bohaterów. Kręcenie trwało ponad rok. Twórcy wydali czterysta płyt, które rozdają katechetom. Można je też zamówić przez Internet za dobrowolną ofiarę. Autorzy wyrażają zgodę, a nawet zachęcają do kopiowania filmu, by mogło go zobaczyć jak najwięcej osób. – Na początku planowałam, że będzie skierowany do członków wspólnot kościelnych. Chciałam im pokazać, jak szeroki wymiar ma Kościół, by zrozumieli, że wspólnoty powinny ze sobą współpracować, a nie konkurować – wyjaśnia Edyta.
Jej kolega Paweł miał inną wizję: chciał, aby film dotarł przede wszystkim do młodzieży szkolnej. – Jesteśmy tylko trochę starsi od nich, mówimy zrozumiałym językiem o problemach, które ich dotyczą – zwraca uwagę. – Często zdarza się, że ktoś z katolickiej rodziny chodzi na katechezę, ale wcale nie wie, na czym polega wiara. Pamiętam, że sam niewiele rozumiałem z lekcji religii.
ZNALEŹĆ SENS
Świadectwa Edyty i Pawła znajdują się na końcu filmu, choć nagrali je najwcześniej, w ramach testu. Nie planowali wtedy, że pokażą je widzom. – Opowiadałem swoją historię przez cztery godziny. Trudno było to później zmontować – śmieje się Paweł.W czasach szkolnych najbardziej liczyły się dla niego dobre oceny. Kiedy zaczął sobie gorzej radzić z nauką, jego życie straciło sens. W wieku trzynastu lat chciał popełnić samobójstwo. Uchronił go… strach przed Bogiem. – Wyobrażałem sobie Go jako surowego sędziego. Bałem się, że jeśli odbiorę sobie życie, to spotka mnie z Jego strony coś jeszcze gorszego, dlatego już wolałem żyć – stwierdza z goryczą.