18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Józef Augustyn SJ: apostazja jest materią grzechu ciężkiego

Ocena: 0
1991

To dlaczego Ojciec przestrzega przed występowaniem z Kościoła? Czym to się różni od sytuacji, w której ktoś nie wierzy i nie praktykuje, ale jest w Kościele?

- Apostazja jest aktem najwyższej wagi. To jakaś próba zmiany własnej tożsamości moralnej i duchowej. Gdy ktoś chce zdeklarować odejście z Kościoła, winien to robić z najwyższą powagą, namysłem, po gruntownym rozeznaniu. Takiej deklaracji winna towarzyszyć postawa uczciwości wobec własnego życia, sumienia, troska o prawdę. Decyzja o apostazji musiałaby być poprzedzona namysłem intelektualnym, moralnym, duchowym. Decyzja ta nie powinna być wyrazem gniewu, buntu, ale poszukiwania. Choć w swoich poszukiwaniach i przyjmowanych rozwiązaniach człowiek  może się mylić.

Poprzez wystąpienie z Kościoła osoba zamyka sobie drogę do środków zbawienia: do spowiedzi, Eucharystii. Kryzys wiary, brak praktyk religijnych może być etapem w życiu człowieka. Nie trzeba go jednak traktować jako okazję do zerwania z Kościołem.

Karol de Foucauld, który niedługo będzie kanonizowany, przez 13 lat był poza Kościołem. Jako nastolatek pogrążył się w lekturze Voltera, młodzieńczej zmysłowości, i nie po drodze było mu z Kościołem i Panem Bogiem. Niewiarę racjonalizował sobie „trudnościami” typu „dogmatycznego”: „jak trzy może być jeden”. Był to jednak człowiek szlachetny, otwarty, nie odcinał się od swojej dziecięcej pobożności. Poruszała go bardzo modlitwa muzułmanów w czasie jego służby wojskowej Algierii, a potem podczas wyprawy naukowej do Maroka. Gdy miał 28 lat pod wpływem natchnienia poszedł do kościoła, by porozmawiać ze znanym duszpasterzem Paryża z ks. Henri Huvelin o problemach wiary. Ten zaproponował mu spowiedź. Karol wyspowiadał się, przyjął Komunię świętą. I to był przełom w jego życiu. Gdyby dokonał otwartej apostazji, powrót nie byłby tak prosty i niemal oczywisty po tylu latach błądzenia. Odejście od Kościoła, to przymknięcie drzwi serca, ale apostazja to zamurowanie otworu po drzwiach. Zawsze oczywiście można wykuć drzwi na nowo, ale to już inna praca.

Człowiekowi składającemu deklarację o apostazji wydaje się nieraz, że przyszłość stoi przed nim otworem, że jest młody, zdolny. Ale jest to rodzaj złudzenia. Rodzice ubolewają nieraz, że ich dorastające dziecko deklaruje niewiarę, odchodzi od Kościoła itp. Trzeba do tego faktu podejść cierpliwie: „Spokojnie synku, poczekaj, dziś myślisz tak, ale nie wiesz jeszcze, co ci przyniesie jutro”.

Najważniejsze decyzje, dotyczące sumienia, wymagają wolności wewnętrznej, pokoju wewnętrznego, namysłu, walki duchowej, ciszy, samotności, modlitwy, czystości serca. Media pełne złych emocji, wielotysięczne tłumy z bluźnierczymi hasłami i anty-ikonami – to bardzo źli doradcy w sprawach sumienia. Miałem kontakt z osobami, które wystąpiły z Kościoła usiłując w ten sposób rozwiązać problem odpowiedzialności moralnej. Powiem krótko: „stłuc termometr, żeby nie mierzyć gorączki” - to nie jest dobre rozwiązanie.

Gdy ktoś doszedł do wniosku, że winien odejść z Kościoła, niech to robi, pamiętając jednak, że jego sumienie dalej będzie działać. Sumienie nie jest budzikiem, który da się ustawić, by dzwonił o określonych porach. Sumienie, gdy dobrze je traktujemy, to wielki nasz przyjaciel, ale gdy traktujemy je źle, usiłując je zniszczyć, obraca się przeciwko nam. Mocno zapadły mi w pamięć słowa głównego bohatera książki A. Kalinina „I Bóg o nas zapomniał”: „Sumienie rzecz wredna i uciec przed nim nie udaje się łatwo. Niby uspokojone ono, uśpione niby, a wystarczy myśl jedna niechcąco w przeszłość cofnięta, a już budzi się ono (…): a pamiętasz jak... Tak, pamiętam. Zawsze pamiętałem”.

Osoby deklarujące apostazję w ostatnim czasie, często twierdzą, że ich decyzja łączy się z buntem przeciw instytucji Kościoła. Jakie jest duchowe znaczenie takich odejść?

- Liczby pokazują, że zjawisko to ma rzeczywiście w znacznym stopniu charakter polityczny. Zachęta do apostazji jest jedną z propozycji zradykalizowanych ideologicznie polityków, których wizja życia społecznego jest wrogo nastawiona wobec Kościoła. To jest ten sam rodzaj fundamentalizmu, jaki obserwuje się w religiach. Religia przestaje być doświadczeniem wiary - więzi osobowej z Bogiem, a staje się ideologią na użytek polityczny. Im mniej wiary i wolności wewnętrznej w doświadczeniu religijnym, tym więcej sztywnej ideologii, manipulacji i przemocy.

Skandale w Kościele mają – w moim odczuciu – duży wpływ na apostazję. Wykorzystywanie seksualne nieletnich, brak przejrzystości finansowej, wikłanie się w gry polityczne, łamanie zasad moralnych przez duchownych, odejścia z kapłaństwa – wszystko to tworzy klimat kontestacji Kościoła i wiary. Młodzi, którzy nie mają rozeznania w sprawach wiary pytają: „Jaką wartość ma religia reprezentowana przez takich ludzi?”. Nie bez znaczenia jest tutaj także formalizm duszpasterski czy też brak czytelnego świadectwa duchownych. Ukrywanie krzywd wyrządzanych najsłabszym w Kościele, które odbierane są jako tolerancja wobec grzechu to - w moim odczuciu – jeden z głównych mechanizmów nakręcających apostazję. Aroganckie zachowania niektórych duchownych, w tym także i przełożonych, czego dzisiaj jesteśmy świadkami, budzi u wielu najwyższe oburzenie. Teraz zajmujemy się głównie prawną stroną problemu (w rozumieniu cywilnym i kościelnym). Ale to nie wystarcza. Jako Kościół musimy się obudzić duchowo i moralnie.

W jaki sposób?

Nie jest to pytanie na wywiady i dyskusje, ale na wielką modlitwę o nawrócenie osobiste i wspólnotowe.

Czy widzi Ojciec różnicę pomiędzy „spontaniczną” apostazją dokonywaną przez młodych na fali buntu przeciwko Kościołowi a apostazją ludzi dorosłych, posiadających nieraz znaczną pozycję społeczną?

Widzę zasadniczą różnicę. Apostazja dorosłych, znanych działaczy, polityków, celebrytów, którzy obnoszą się ze swoją apostazją, bywa motywowana ideologicznie lub politycznie. Jeżeli apostazja jest kreowana na wydarzenie medialne, rodzaj performance’u, rodzi się pytanie o motywację, o samą istotę: o sumienie. Jako pierwsi dają przykład i wzywają do pójścia w ich ślady.

Jest coś nieludzkiego, niebraterskiego, nieojcowskiego w zachęcaniu do apostazji skierowanym do ludzi młodych przez byłych księży, zakonników, byłych aktywistów religijnych, którzy złamali wszystkie możliwe przyrzeczenia i śluby składane w obecności Kościoła, rodziny, przyjaciół, parafii itd. Jaka jest wiarygodność tych osób? Nie twierdzę, że nikt ich nie skrzywdził. Ale problemu krzywdy nie rozwiązuje się przez wciąganie w swoje frustracje młodych, niewinnych. Chcę jasno powiedzieć ludziom młodym: oni nie są godni waszego zaufania. Oni nie szukają waszego dobra i waszego szczęścia. Pytajcie i rozeznajcie, dlaczego oni to robią. Nie dołączajcie do dorosłych, którzy nie ukrywają swoich urazów doznanych w Kościele, w społeczeństwie czy w świecie polityki.

Hasło sprzed kilku dni: „Apostazja - szansa polskiego katolicyzmu”. Zauważam je jedynie, ale nie komentuję. Brak słów. Przytoczę słowa bł. Gerharda Hirschfeldera (1907-1942), duszpasterza młodzieży, męczennika. "Kto wyrywa młodzieży z serc wiarę w Chrystusa, jest zbrodniarzem" – między innymi za te słowa poniósł śmierć męczeńską. Czasy się zmieniły, wszystko się zmieniło, ale słowa te nie utraciły swojej wartości.

Jaka powinna być nasza reakcja na to, że ludzie odchodzą?

- Winniśmy uświadomić sobie potrzebę nawrócenia - powrotu do Boga całym sercem. Zjawisko apostazji to wyzwanie i wezwanie do ekspiacji za nasze własne grzechy. Pan Jezus nakazał nam, byśmy żyli tak, aby ludzie widzieli nasze dobre czyny i chwalili Ojca, który jest w niebie. Ale nie żyjemy tak, jak mówi Jezus i ludzie odchodzą od Kościoła i od Boga. Nie widzą naszych dobrych czynów i nie chwalą Ojca niebieskiego. Nasze zachowanie jako chrześcijan gorszy ich, mają dość ludzi Kościoła i projektują to na sam Kościół Chrystusa. Oczywiście, że grzechy ludzi Kościoła nie są usprawiedliwieniem dla apostazji, ale inspirują takie decyzje. Nie powinniśmy wydawać wyroków potępienia, ale nie powinniśmy też nikogo usprawiedliwiać, tłumaczyć. Nasza wina jest naszą winą, a ich wina – o ile taka jest - jest ich winą. Ile jest winy moralnej w konkretnej apostazji, nie nasza to rzecz.

A jak miałby się zachować kapłan przyjmujący deklarację apostazji?

- Winien to robić z zachowaniem najwyższej kultury, z wyczuciem, delikatnością, szacunkiem dla ludzkiej wolności. Jeśli osoba nie życzy sobie pouczeń, nie należy się z nimi narzucać. Nie wolno naciskać na sumienie, budzić w tym momencie poczucia winy. Jeżeli deklarujący apostazję, chce coś powiedzieć, należy go wysłuchać, do końca, ale nie polemizować, nie komentować. Niestosowne komentarze utwierdzają zwykle dokonującego apostazję w poczuciu słuszności jego decyzji. Konieczne jest pouczenie osoby deklarującej apostazję o konsekwencjach. I to najlepiej na piśmie. I może najważniejsze: z życzliwością zakomunikować, że osoba zrywa z Kościołem, ale Chrystus obecny w Kościele z nią nie zrywa. W każdej chwili może powrócić.

Jak powinno wyglądać nawrócenie apostaty?

- Gdy ktoś uświadomi sobie, że dokonał apostazji bez większego namysłu, na fali wzburzonych negatywnych emocji, radziłbym, aby w miarę szybko podjął kroki powrotu na łono Kościoła. Konieczne jest jednak szczere zwrócenie się do Boga. Być może trzeba sobie trochę popłakać, skruszyć się wewnętrznie, prosić o światło Ducha Świętego, który jako jedyny może ukazać zło apostazji. Apostazja jest zdradą. Ale nie Chrystusa najpierw, ale własnego serca, zdradą własnej historii życia. Chrystus cierpi, gdy człowiek zadaje sobie ból. Gdyby ktoś nie był w stanie uznać (na razie), że dopuścił się grzechu niewierności, nie jest to jeszcze czas na deklarację o powrocie do Kościoła. Jeżeli nawet wystąpienie z Kościoła nie miało dla osoby wielkiego znaczenia, to jednak powrót winien wiele znaczyć. Winno to być wydarzenie uroczyste. Ponadto trzeba naprawić zło, które zostało wyrządzone przez apostazję. Jeżeli apostazja była dokonana publicznie, apostata winien publicznie ją odwołać i wyznać swój grzech. Gdy ktoś odchodził z Kościoła z podniesioną głową, winien wracać na kolanach. Nie do Kościoła, ale do Chrystusa, Głowy Kościoła.

Dziękuję za rozmowę.

rozmawiała Maria Czerska

Zobacz także:
Odejścia i powroty

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter