25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kościół przeżyje, ale Europa nie

Ocena: 0
763

– Co do Europy jestem pesymistą. Europę zniszczy przede wszystkim demografia, brak tożsamości oraz przesuwanie się centrów gospodarczych w inne rejony świata – mówi dominikanin o. Maciej Zięba. Wyjaśnia, że fenomen Kościoła polega na tym, że mimo permanentnego, wewnętrznego kryzysu, wciąż się odnawia, rodzi nowych świętych i nowe pomysły ewangelizacyjne.

fot. pixabay.com

Tomasz Królak i Marcin Przeciszewski – Ojciec wydał właśnie audiobook o znamiennym tytule: „Po co Kościół?”. Skąd taki pomysł?

O. Maciej Zięba OP – Skoro tak popularne, wręcz modne bywa dziś stwierdzenie: "Bóg, Chrystus – tak, ale Kościół – nie", więc wybrałem tytuł: "Po co Kościół?" Jest to pytanie, które ludzie, szczególnie młodzi, stawiają coraz częściej. Kościół uważany jest przede wszystkim za instytucję i to instytucję anachroniczną, nierzadko wręcz skorumpowaną. Eklezjologię budują dziś media, szczególnie te „faktoidalne”, których jedynym celem jest sprzedawalność, czy też klikalność

Warto więc zastanowić się: po co istnieje Kościół, komu i czemu on służy? Już św. Augustyn zauważył, że łatwo jest uwierzyć w Boga, trudniej w Chrystusa, ale wiara w Kościół bywa wręcz „przeszkodą dla umysłu”. Odkrycie Kościoła nie jest więc proste ani łatwe.

Największą przeszkodą, i od tego trzeba zacząć, jest ukazanie, że Kościół jest innego typu wspólnotą, niż wszystkie te wspólnoty, które znamy – wspólnotą bosko–ludzką, czasową i ponadczasową, materialną oraz duchową, lokalną i globalną zarazem.

I stale istnieją w niej duże napięcia, lecz jest jednocześnie wspólnotą, która potrafi utrzymywać swą jedność oraz ciągłość. To właśnie pokazuje jak wielka musi być w niej siła scalająca. Jest nią Chrystus – Jego miłość, sakramenty w których On działa. Jest to więc święta wspólnota, ale składająca się w 100 procentach z grzeszników; wspólnota uniwersalna – mówiąca do ludzi wszystkich epok i wszystkich kultur – ale zarazem wspólnota, w której każdy powinien się indywidualnie odnaleźć – mężczyzna i kobieta, człowiek niepiśmienny i noblista, dziecko i starzec, człowiek lewicy i człowiek prawicy, każdy.


A co by było, gdyby Kościół nie zaistniał?

W pierwszym momencie myślimy: byłoby mniej kościołów i mniej księży, ale to naskórkowa odpowiedź. Bez Kościoła nie byłoby Europy i naszej cywilizacji. Co bowiem pomiędzy VIII a X wiekiem zszyło konglomerat wrogich plemion w jeden organizm? Kościół! Kto stworzył na tych terenach jednorodną sieć szkół parafialnych, katedralnych i uniwersytetów? Kościół. Wyjątkowość kultury europejskiej streszcza się w tym, że jest to kultura głęboko humanistyczna, personalistyczna, ale – jak to wyraził angielski historyk Christopher Dawson – „humanitaryzm jest szczególną własnością ludu, który przez wieki czcił Boże człowieczeństwo”.

 

Hasło, o którym Ojciec wspomniał: „Chrystus tak, Kościół nie!”, w naszych czasach robi ogromną furorę. Z czego to wynika?

Najpierw uderzmy się w piersi. Zapewne za słabo ukazujemy święte, twórcze i fascynujące oblicze Kościoła. Ale też, jak wspomniałem, eklezjologię konstruują dziś głównie media, które pokazują, że Kościół to bezduszny urząd i jego funkcjonariusze: pazerni, zakłamani, agresywni, itd. Czasami napisze się o dobrej zakonnicy i o fajnym proboszczu, ale traktuje się to jako wyjątek od normy. I ludzie tym nasiąkają.

Sam także nasiąkam, ale jednocześnie – jako fizyk weryfikujący teorie – staram się badać medialne fakty. Czytam np. w pewnej gazecie, że w Polsce ludzie masowo przestają chrzcić dzieci i w ciągu ostatnich 20 lat nastąpił „ogromny spadek chrztów” – aż o 200 tys. Sięgam więc do Rocznika Statystycznego GUS, który podaje, że w tym samym czasie nastąpił spadek urodzeń właśnie o ok. 200 tys. Trudno chrzcić dzieci, których nie ma! A w innej gazecie czytam tytuł: „Dramatyczny wzrost wystąpień z Kościoła!” A potem w tekście o apostazjach znajduję dane, że w minionym roku było 12 takich wystąpień, a w tym aż 18. Owszem procentowy wzrost jest spory, ale – zgódźmy się – na ponad 30 mln katolików w Polsce nie jest to sytuacja dramatyczna. Ludzie jednak głównie czytają nagłówki. Dlatego gdy ich zapytamy ogólnie o Kościół w Polsce, to usłyszymy, że jest niedobrze. Ale gdy tych samych ludzi zapytamy o ich parafię oraz proboszcza, to zazwyczaj nie jest źle.

Na szczęście ludzi wciąż pociąga osoba Jezusa. Nikt – nawet w mediach – nie ośmiela się Go atakować frontalnie. Owszem, zdarzają się ekscesy na granicy bluźnierstwa, owszem troszkę się Go urabia na społecznika, ekologa czy pacyfistę i przeciwstawia instytucji Kościoła. Ale to absurd, gdyż to Chrystus założył Kościół. Chrystus żyje w Kościele i działa poprzez Kościół, On jest jego Głową.

A wielki fenomen Kościoła polega na tym, że – w odróżnieniu od innych czysto ludzkich środowisk – jest on w stanie wciąż się reformować. Jeśli spojrzymy np. na komunistów z końca XIX wieku, byli to ludzie nad wyraz gorliwi, gotowi iść do więzienia, rozdający swoje majątki, bezinteresownie i ofiarnie apostołujący wśród proletariatu. Ale gdy tylko doszli do władzy to zaledwie w parę lat stworzyli skorumpowany i najbardziej krwawy system w dziejach świata.

A tymczasem Kościół stale się odnawia. "Ecclesia semper reformanda!" Rodzi nowych świętych i nowe pomysły ewangelizacyjne.

 

To jest niezwykłe...

Kościół jest wspólnotą, która potrafi radzić sobie z kryzysami, jakie ją ogarniają. Mówi się o współczesnym kryzysie Kościoła. A czy w XIX wieku nie było kryzysu Kościoła? Był ogromny, a w XVIII wieku jeszcze głębszy. Z kolei XVII i XVI wiek to tragiczny okres podziałów i wojen zapoczątkowanych reformacją. A reformacja była przecież skutkiem XV–wiecznego kryzysu. A wiek wcześniej to niewola awiniońska papieży… i tak dalej … i tak dalej.
Można powiedzieć: historia Kościoła to 20 wieków kryzysu. A Kościół wciąż znajduje siły, aby ten kryzys pokonywać.

Przypomnę jak Grzegorz Wielki opisywał Kościół w liście do patriarchy Konstantynopola po swym wyborze na papieża. „Przejąłem – pisał – okręt stary i mocno rozbity, w którym belki są przegniłe, a ze wszystkich stron wdzierają się fale”. To był rok 590! I ta „stara łódź z przegniłymi deskami” płynie przez kolejne setki lat i dopłynie do Portu Niebieskiego.

Pamiętam jak kilkadziesiąt lat temu powszechnie głoszono, że niebawem w kościołach nie będzie już ludzi. Rozwijała się teologia „śmierci Boga” i głoszono teorie całkowitej sekularyzacji świata. A tymczasem Duch Święty wezwał do Rzymu pewnego człowieka z Krakowa, który zaczął szczepić swoje metody duszpasterskie w Kościele Powszechnym. Niektóre Episkopaty początkowo wręcz go wyśmiewały, że to i prowincjonalne i przestarzałe. A wymyślone przez niego Światowe Dni Młodzieży pokazały, że jest to znakomita, nowoczesna metoda duszpasterstwa młodych. Sam tego doświadczyłem, kiedy podczas ŚDM w Rzymie godzinami spowiadałem, kiedy w Circo Massimo oglądaliśmy wiele tysięcy Francuzów i Francuzek, z „postchrześcijańskiego” kraju, centrum „laïcité”, którzy stali w długich kolejkach do spowiedzi.

 

A jak widzi Ojciec przyszłość Kościoła w Polsce?

W Polsce, dzięki odmiennej historii ostatnich paru stuleci, a także dzięki Prymasowi Tysiąclecia i pontyfikatowi Jana Pawła II, mamy sytuację specjalną. To dzięki niej Polska jest wciąż krajem katolickim i pewnie nim pozostanie. W odróżnieniu od Europy zachodniej nigdy nie było tu „sojuszu tronu z ołtarzem”. Taki sojusz zawsze jest szkodliwy dla Kościoła. Może przynosić pozytywne owoce przez krótki czas, ale potem obraca się przeciw Kościołowi. Tak było na przykład na początku rządów generała Franco w Hiszpanii. W dłuższej perspektywie jest to szkodliwe – zawsze i wszędzie. Trzeba o tym pamiętać w dzisiejszej Polsce.

Drugi specyficzny rys polskiej religijności, to zespolenie wiary z kulturą. W Polsce wiara i kultura nie są czymś tak silnie rozdzielonym jak np. we Francji. Witold Gombrowicz, choć był ateistą i wadził się z Panem Bogiem, w gruncie rzeczy budował pomosty miedzy wiarą a kulturą. Bezcenni są też tacy ludzie jak np. Leszek Kołakowski, pokazujący fundamentalną rolę chrześcijaństwa w historii ludzkości, czy zaprzyjaźniony z Janem Pawłem II metafizyczny poeta Czesław Miłosz, bądź Michał Lorenc, który tworzy muzykę sakralną, a zarazem jest artystą światowej rangi.

Nurt wzajemnego spotkania wiary z kulturą trzeba koniecznie kontynuować, jest on niezbędny dla przyszłości chrześcijaństwa w Polsce. Szkoda, że w ostatnich latach tracimy ten inkluzywny charakter Kościoła, gromadzącego ludzi różnych przekonań. To była świetna tradycja aż do lat osiemdziesiątych. Dzisiaj pozostały tylko jej przebłyski, m. in. Dziedziniec Dialogu. To o wiele za mało. Kościół nie może otaczać się murami i nie inspirować wielkich dzieł kultury, które potem silnie oddziaływają na świadomość.

 

Wielu katolików za tymi „murami” czuje się bezpieczniej?

Mój dobry znajomy prof. Joseph Weiler, ortodoksyjny amerykański Żyd, twierdzi, że chrześcijanie w Europie żyją w podwójnym getcie. Z jednej strony jest to mur zewnętrzny, zbudowany przez postoświeceniową kulturę. Jest on oparty na paradygmacie, że to co religijne jest sprawą prywatną i religia nie powinna istnieć w przestrzeni publicznej. A drugi mur jest budowany przez samych chrześcijan. Polega na dobrowolnym odgradzaniu się od świata. Oba te mury trzeba skruszyć.

 

Wartością Kościoła w Polsce jest też chyba wewnętrzny pluralizm. Choć nie jest on łatwy, sprawia, że swe miejsce odnajdują w Kościele różni ludzie i różne środowiska. Jest tu miejsce i dla Radia Maryja i dla Tygodnika Powszechnego?

Pluralizm w Kościele jest wielką wartością. „Prawda jest symfoniczna” – jak pisze wielki teolog Hans Urs von Balthasar – nie jest „kakofonią”, ale tym bardziej nie jest śpiewem „unisono”. Nikt nie może mieć monopolu na prawdziwy katolicyzm.

 

Mówi Ojciec o zewnętrznym murze, opartym na postoświeceniowych schematach? Jak go przełamać?

Mur ten wynika z fałszywej przesłanki, że religia usiłuje narzucić wszystkim swój punkt widzenia, że nieuchronnie jest zarzewiem konfliktów. Stąd pojawił się postulat neutralności światopoglądowej państwa. Ale skrajny sposób rozumienia „neutralności światopoglądowej” oznacza ateizowanie społeczeństwa. Neutralność ma pomóc ludziom szanować się wzajemnie i żyć w różnorodności. A ateizowanie to rugowanie sacrum z życia publicznego. We współczesnej Europie przyjęto, że właśnie na tym polega neutralność. Symbolem może być Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, z której projektu mówiącego o „moralnym, religijnym i duchowym dziedzictwie Europy” na żądanie premiera Francji Lionela Jospina wyrzucono słowo „religijny” (można go używać tylko w wersji polskiej i niemieckiej).

Rozumiem, że są ludzie niewierzący, także przekonani ateiści, i ich szanuję. Chodzi o to, abyśmy wszyscy potrafili żyć razem, praktykując swoje przekonania i poszukując sensownych kompromisów w sposobie ich publicznego wyrażania. Jest czymś normalnym, że chrześcijanie chcą uzewnętrznić swoją wiarę, bo wiara domaga się uzewnętrznienia. Nie można tego zabraniać. Usuwanie języka religijnego i symboli religijnych z przestrzeni publicznej „w imię tolerancji” jest nie mniej nietolerancyjne niż narzucanie takich symboli. Konfesjonalizacja państwa jest czymś bardzo niedobrym, ale ateizowanie państwa jest nic nie lepsze. Dlatego „kompromis” pomiędzy ateizmem a postawą wierzących chrześcijan ustalany na poziomie ateizmu nie jest żadnym kompromisem. Neutralność państwa nie może być tożsama z ateizacją.

Co więcej – argument podnoszony przez Michaela Sandela z Harvardu – kiedy z debaty publicznej wyrzuci się język religii i etyki, to pozostaje wyłącznie język ekonomii: język obliczalnej skuteczności i mierzalnej efektywności, który ogarnia coraz szersze życia społecznego. Taki język dehumanizuje debatę publiczną.

Do tego dochodzi wbijany od prawie 300 lat w europejskie głowy stereotyp o rzekomej sprzeczności religii z nauką. Te fałszywe klisze, jednostronne interpretacje i historyczna ignorancja również budują mentalne mury.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter