fot.xpk
Wolontariusze to nieoceniona pomoc w funkcjonowaniu tego miejsca. I choć tak wiele mówi się, że Kościół we Francji przeżywa kryzys, to w Lourdes widać, że najmłodsi wolontariusze – skauci i harcerze oraz uczniowie francuskich szkół podstawowych wraz ze swoimi wychowawcami – podczas wakacji potrafią przejechać do sanktuarium i służyć chorym, modlić się za nich i z nimi.
W kaplicy wieczystej adoracji każdy, o każdej porze dnia i nocy może przyjść na indywidualną modlitwę. O godz. 17 z placu przy grocie Matki Bożej wyrusza procesja z Najświętszym Sakramentem. Zaraz za kapłanem z monstrancją jest miejsce dla chorych. W wózkach, które są na wyposażeniu sanktuarium i wyglądem przypominają riksze, widzi się matki z dziećmi, ludzi młodych i starszych, chorych leżących, obok których idzie pielęgniarka. Idą za Jezusem, by prosić o łaskę uzdrowienia.
W procesji idą także ci, którzy przybyli do Lourdes ze strapieniem duchowym, bólem serca, z którym nie mogą sobie poradzić. – Proszę księdza – podchodzi do mnie jedna z kobiet z mężem – niech się ksiądz za nas pomodli, bo my nie możemy iść do spowiedzi, nie dostaniemy rozgrzeszenia, bo życie się nam poplątało. Ale my tu jesteśmy, bo kochamy Jezusa i tak nam za Nim tęskno – mówi ze łzami w oczach.
Procesja kończy się nabożeństwem adoracyjnym w kościele dolnym, usytuowanym pod placem przed bazyliką. Kapłan podchodzi z Najświętszym Sakramentem do chorych i udziela im indywidualnego błogosławieństwa. To dla wielu pątników niezapomniany moment.
OGIEŃ I WODA
Każdego dnia wieczorem, o godz. 21, rusza jeszcze jedna procesja – z figurą Matki Bożej Różańcowej, w której uczestniczą wszyscy pielgrzymi. Każdy trzyma w ręku zapaloną święcę, którą podnosi do góry w czasie pieśni maryjnych. Śpiew Ave, ave, ave Maria – przeplata się modlitwą różańcową odmawianą w wielu językach. Długi sznur ludzi idących, jadących na wózkach pchanych przez wolontariuszy... Wszyscy zanurzeni w modlitwie. Setki małych płomyków rozświetlają plac przed bazyliką i pokazują ogrom wiernych przybyłych na spotkanie z Maryją. Procesja kończy się wspólnym odśpiewaniem Salve Regina. Następuje cisza. Jedni idą na spoczynek, inni w milczeniu udają się jeszcze do groty objawień.
Z cudownego źródełka wciąż wypływa woda. Pielgrzymi ją czerpią i zabierają do domów w butelkach, a nawet kanistrach, by potem ofiarować ją bliskim chorym lub samemu smarować chore miejsca i modlić się o zdrowie. Tuż przy sanktuarium znajdują się także baseny. W czasie, gdy chorzy zażywają w nich kąpieli – trwającej nie dłużej niż minutę – na zewnątrz trwa modlitwa różańcowa.
– Woda jest bardzo zimna, bo to woda ze źródła – dzieli się Mariusz Pałuski z Turku. – Ale ta chwila zanurzenia i głosy modlących się ludzi, to coś, czego się nie opisze... Może Pan Bóg da łaskę zdrowia i pozwoli jeszcze pożyć – dodaje.
UZDROWIONY, PRZEMIENIONY
Pielgrzymi z Polski najczęściej przybywają do sanktuarium w grupach zorganizowanych przez biuro pielgrzymkowe lub parafię. Rzadziej na własną rękę: samochodem, samolotem, pociągiem. W okresie wiosenno-letnim dwa razy w tygodniu z Warszawy latają bezpośrednie samoloty do Lourdes. Czy wszyscy otrzymują łaski, o które proszą? Z pewnością każdy, kto przybywa do tego miejsca, wraca odmieniony. Jeśli nawet nie uzdrowiony na ciele, to umocniony na duchu, że Pan Bóg zbawia i może – choć nie musi – czynić rzeczy niemożliwe.