Okazji do zwolnienia się z niedzielnej Eucharystii nigdy nie brakuje, zwłaszcza latem, kiedy częściej wyjeżdżamy za granicę czy poza miasto. Czy zawsze obowiązek udziału we Mszy Świętej jest tak samo kategoryczny?
fot. ks. Henryk ZielińskiO Mszy Świętej napisano wiele mądrych słów. Za Katechizmem Kościoła Katolickiego warto choćby przypomnieć, że jest ona „źródłem i zarazem szczytem całego życia chrześcijańskiego” (1324) oraz „streszczeniem i podsumowaniem całej naszej wiary” (1327). Jest naszym spotkaniem i zjednoczeniem się z Chrystusem zmartwychwstałym, z Jego słowem oraz ze wspólnotą Kościoła. Dodać trzeba, że spotkaniem, w którym zobowiązani jesteśmy uczestniczyć pod groźbą grzechu ciężkiego.
A jednak przeszło połowa Polaków uznających się za wierzących nie bierze udziału w niedzielnej liturgii. Problem nie jest nowy, skoro już autor Listu do Hebrajczyków apeluje: „Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało zwyczajem niektórych, ale zachęcajmy się nawzajem…” (10,25). A jeśli musimy opuścić?
Spotkanie miłości
Coraz ostrożniej akcentuje się nakaz uczestniczenia w Eucharystii. – Msza Święta to największy dar Pana Boga dla nas, to styk nieba i ziemi. Mówienie o niej jako o obowiązku to moim zdaniem zorganizowana obraza Boska. To tak samo mądre, jak mówienie, że dziecko ma obowiązek zjeść tort urodzinowy, a dorosły spędzić urlop na Majorce – śmieje się ks. Wojciech Drozdowicz, który przez kilka lat jako duszpasterz pracował na Syberii. Tam problem niemożności uczestniczenia we Mszy, nawet przez wiele tygodni, jest powszechny. – Na Wschodzie, w prawosławiu, nie ma obowiązku niedzielnej Mszy Świętej, a ludzie też chodzą do kościoła – dodaje.
W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni są zobowiązani uczestniczyć we Mszy Świętej oraz powstrzymać się od wykonywania tych prac i zajęć, które utrudniają oddawanie Bogu czci, przeżywanie radości właściwej dniowi Pańskiemu oraz korzystanie z należnego odpoczynku duchowego i fizycznego. (KPK, Kan. 1247)
Spotkanie Boga z człowiekiem podczas Eucharystii można przyrównać do międzyludzkiej relacji miłości. – Jeśli kogoś kochamy, pragniemy się z Nim spotykać. Często także – jak podkreśla o. Tomasz Kwiecień OP w książce „Błogosławione marnowanie”, poświęconej Mszy Świętej – mamy potrzebę celebrowania naszych spotkań z Bogiem, tyle że nie zawsze wystarczająco wyraźnie uświadomioną. „Potrafimy żyć na co dzień z Bogiem, a raczej obok Niego. Tak samo w małżeństwie – wiadomo, że się kochamy, wychowujemy dzieci, zarabiamy na życie. Ale są momenty, w których trzeba się zatrzymać i nawiązać więź na innym poziomie, oderwać się od przeciętności. Liturgia chrześcijańska jest mniej więcej tym samym, czym ważna uroczystość w życiu małżeńskim. A dlaczego co tydzień? Pewne rzeczy trzeba sobie mówić i regularnie przypominać” – tłumaczy o. Kwiecień.
Nieobecność usprawiedliwiona?
Podobnie uważa moralista, ks. dr Wacław Madej: – Nikt w kochającym się małżeństwie nie będzie zadawał pytania, czy się spotykać, czy nie. Jeśli kochamy, wykorzystujemy każdą okazję do kontaktu i wybieramy taką jego formę, która zapewni nam możliwie największą bliskość. Dlatego, jeśli możemy się spotkać osobiście, nie zadowoli nas sama myśli o osobie kochanej, wysłany SMS, posłuchanie jej w radiu czy oglądanie w telewizji, jak inni się z nią spotykają. Gdyby w ten sposób zacząć myśleć o Eucharystii, spotkaniu z Bogiem, nie byłoby trzeba już niczego nakazywać, pytać i tłumaczyć, co jest grzechem, a co nie, a nawet jak się do kościoła ubrać i jak w nim zachowywać.
– Dobrze, byśmy znali odpowiedzi na te pytania, idąc na spotkanie z kimś kochanym – tłumaczy ks. Madej. – Największym dramatem człowieka jest to, że całe życie szuka Boga, a gdy Bóg daje mu się cały i mówi: „Bierz i jedz”, to człowiek nie bierze, nie je, a nawet nie przychodzi. To tak, jakby chłopak łaził za dziewczyną i marzył, by się do niej zbliżyć. W pewnym momencie dziewczyna daje mu swój numer telefonu i mówi: „Zadzwoń”. A on wraca do domu i dalej szuka tego numeru w grubej książce telefonicznej, myśląc: „Może dziś trafię?”. Po co to robi? Może lubi szelest papieru? – śmieje się ks. Madej.
Obrządki rzymskokatolickie w których możemy w pełni uczestniczyć w Eucharystii:
- obrządek łaciński, czyli rzymski (najbardziej rozpowszechniony)
- obrządek ambrozjański (Mediolan i okolice)
- obrządek mozarabski, czyli starohiszpański albo wizygocki (Toledo, Salamanka)
- obrządek galijski (południe Francji, praktycznie zapomniany)
Może jednak się zdarzyć, że mimo naszych chęci i starań mamy rzeczywisty problem z uczestnictwem w niedzielnej Eucharystii. Kościół stara się nam to „zadanie” ułatwić. Świadczą o tym budowane wciąż nowe kościoły, możliwość wyboru godziny Mszy, uczestniczenia w niej od nieszporów wigilii aż do końca niedzieli lub święta (KPK, Kan. 1248 § 1). Biskupi polscy, mając na uwadze dobro duchowe wiernych, wystarali się w Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, by od 30 listopada 2003 r. ze względu na dni robocze w Polsce przesunąć uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego na siódmą niedzielę Wielkanocy, a świętami nakazanymi nie były uroczystości: Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, św. Józefa oraz Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Ostatnie święto nakazane obchodzone w dniu roboczym, uroczystość Objawienia Pańskiego (Trzech Króli), od 2011 r. jest dniem wolnym.